W Zabrzu widzewiacy zagrają po raz pierwszy od 2014 roku. Łodzianie znajdowali się wtedy w strefie spadkowej i byli zdecydowanie jedną z najsłabszych drużyn w lidze. Przegrana 2:3 tylko pogorszyła ich i tak słabą sytuację, a zespół prowadzony przez Artura Skowronka ostatecznie spadł z ligi z hukiem.
Wiele rzeczy zmieniło się od tamtego czasu. Górnik oddał do użytku nowy stadion, zdążył spaść z najwyższej klasy rozgrywkowej i do niej powrócić, a widzewiacy z kolei przeszli drogę od IV ligi do Ekstraklasy. Ekstraklasy, w której zajmują obecnie pozycję wicelidera i co tydzień punktują kolejnych ligowych rywali. Praktycznie przed każdym spotkaniem podopiecznych Janusza Niedźwiedzia można usłyszeć komentarze w stylu: „No, teraz muszą już przegrać” albo „Dziś szczęście się skończy”. Czerwono – biało – czerwoni nic sobie z tych słów nie robią i konsekwentnie grają swoje, przy okazji dopisując kolejne punkty w tabeli. Przed starciem z zabrzanami warto spojrzeć nie tylko na ostatnie wyniki obu drużyn w PKO BP Ekstraklasie, ale także na inną, bardzo ciekawą statystykę, która wskazuje, że i z tej ligowej potyczki Widzew może wyjść zwycięsko.
ZOBACZ TAKŻE>>>Kibice Górnika mobilizują się na Widzew. “Torcida ma być wypchana po brzegi”
Wyjazd do Zabrza to w sumie dla widzewiaków już czwarty wyjazd na Górny Śląsk w 2022 roku. Wcześniej, łodzianie mieli okazję pojawić się w Katowicach, Jastrzębiu i Gliwicach. I z każdego z tych miast, czterokrotny mistrz Polski przywoził komplet punktów.
Na Bukowej, gdzie RTS w kwietniu mierzył się z Gieksą w 25. kolejce Fortuna 1 Ligi, widzewiacy wygrali 2:0, a bramki strzelali Marek Hanousek w końcówce pierwszej połowy oraz Przemysław Kita w 84. minucie gry. Trzy tygodnie później, łodzian czekał sprawdzian w Jastrzębiu, gdzie czerwono – biało – czerwoni znów byli górą. I znów padł wynik 2:0, który łodzianie otworzyli na chwilę przed gwizdkiem kończącym pierwszą część meczu, a rezultat końcowy w 89. minucie ustalił Karol Danielak. Już w tych dwóch meczach widać dużo podobieństw, a przecież do omówienia zostało nam starcie z Piastem w Gliwicach.
Ekstraklasowy pojedynek przy Okrzei, który został rozegrany niecałe trzy tygodnie temu, również wpisuje się w pewien schemat. Tu także łodzianie strzelili pierwszego gola w pierwszej części meczu, zaś drugie trafienie padło w ostatnich dziesięciu minutach regulaminowego czasu gry, a konkretnie w 82. minucie. Tym razem jednak widzewiacy nie zwyciężyli 2:0, a 2:1. bo w 90. minucie Henricha Ravasa pokonał Michael Ameyaw. Ale jak to mówią – wyjątek, potwierdza regułę.
ZOBACZ TAKŻE>>>Widzew chce trzech, a nawet czterech transferów. Bo ktoś odejdzie?
Łatwo więc zauważyć, że RTS na Górnym Śląsku, w tym roku lubi wygrywać, ale też lubi strzelać gole w końcówkach. Warto podkreślić, że w każdym z tych meczów, choć widzewiacy wygrywali, to nie grali wybitnych spotkań. Potrafili zaatakować, uderzyć, skonstruować ciekawą akcję, ale często oddawali też piłkę rywalom i nastawiali się na grę z kontry.
Nie sposób nie spojrzeć także na statystykę domowych meczów Górnika w tym sezonie, a także wyjazdową formę łodzian. Zabrzanie na własnym terenie ostatni raz wygrali siódmego sierpnia. Pokonali wtedy Raków Częstochowa 1:0. Co ciekawe, to jedyna ligowa wygrana na stadionie im. Ernesta Pohla w wykonaniu górników w obecnych rozgrywkach. Od meczu z wicemistrzem kraju ich domowy bilans to dwa remisy i trzy porażki.
A Widzew? Na wyjazdach czuje się jak ryba w wodzie. Cztery wygrane, jeden remis i tylko dwie porażki. I trzeba nadmienić, że łodzianie ulegli jedynie drużynom Pogoni i Lecha, a więc medalistom z poprzedniego sezonu. Trzeba przyznać, że Janusz Niedźwiedź bardzo umiejętnie dobiera taktykę pod ligowych przeciwników, dzięki czemu RTS jest bardzo skuteczny nie tylko w swoim domu, ale też poza nim. Szansa na kolejny wyjazdowy skalp, już w piątek. Pierwszy gwizdek w Zabrzu wybrzmi punktualnie o 20:30.