Trener Janusz Niedźwiedź bardzo zaskoczył, bo przeciwko mistrzowi Polski wystawił bardzo ofensywny skład z trzema napastnikami – Łukaszem Zjawińskim, Jordim Sanchezem i Bartłomiejem Pawłowski. To trzy „dziewiątki” w kadrze Widzewa. Do tego w jedenastce znalazło się też miejsce dla Juliusza Letniowskiego.
Łódzka drużyna ostatnie dwa mecze w lidze wygrała, ta samo jak Lech. Zapowiadało się więc bardzo ofensywnie i ciekawie. Ale niestety tak nie było. Nie było to wielkie widowisko.
Przewagę mieli gospodarze, którzy dość wolno budowali swoje akcje i długo w ogóle nie zagrażali bramce Widzewa. Dopiero około 30 minuty dwa groźne strzały z dystansu oddał Nika Kvekveskiri, ale oba obronił, chociaż z problemami, Henrich Ravas.
Widzewiacy grali uważnie i czekali na okazje do kontr. Widać było, że nie chcą – i chyba słusznie – ruszać na hura do przodu. Jakby nie patrzeć, grali z mistrzem Polski na jego stadionie.
Przed przerwą łodzianie mieli jedną naprawdę dobrą szansę po kontrze i indywidualnej akcji Fabio Nunesa. Niestety strzał Portugalczyka zablokował jeden z obrońców i był tylko rzut rożny.
Po pierwszej połowie był remis i był to naprawdę dobry wynik dla Widzewa. Może po przerwie uda się ugrać coś więcej…
Niestety na drugą część gry nie wyszedł już Bartłomiej Pawłowski, który sam poprosił o zmianę, bo nie był w pełni sił.
Niedługo po wznowieniu gry Lech miał świetną szansę, ale w swoim stylu strzał głową Amarala obronił Ravas. W odpowiedzi Widzew miał jeszcze lepszą okazję. Po świetnym dośrodkowaniu bardzo aktywnego Fabio Nunesa akcję głową zamykał Karol Danielak, ale trafił w słupek. Bardzo szkoda.
Kolejna groźna akcja to strzał Michała Skórasia z daleka w 66. minucie. Zabrakło centymetrów. Ale to Lech dalej przeważał. Na boisku pojawił się też Mikael Ishak, czyli najgroźniejszy napastnik „Kolejorza”.
Ale to Widzew w końcu zaatakował i miał dwie szanse! Najpierw , po błędzie lechitów, sam przed bramkarzem mógł być Łukasz Zjawiński, ale niestety okazał się zbyt wolny i w ostatniej chwili został zablokowany przez Filipa Dagerstala. Szkoda, że takiej piłki nie dostał Jordi Sanchez. Pewnie zrobiłby coś więcej. Po chwili po rogu głową uderzał Martin Kreuzriegler, ale piłka minęła bramkę. Goście z Łodzi mieli swoje okazje i mogli zrobić krzywdę mistrzowi Polski. Szkoda, że zawodziła skuteczność.
Gospodarze grali konsekwentnie i czekali na swoje okazje. I doczekali się. Najpierw gola zza pola karnego zdobył Amaral, którego nie zdołał zatrzymać Mateusz Żyro, a za chwilę fatalny błąd popełnił Patryk Lipski i gola zdobył Ishak. Bramki dla Lecha strzelili więc rezerwowi.
Widzew nie miał szans już się po tym podnieść. Cóż, punktów trzeba szukać gdzie indziej. W piątek łodzianie zagrają u siebie z Cracovią. Może uda się wtedy.
Lech Poznań – Widzew Łódź 2:0 (0:0)
1:0 – Amaral 80.
2:0 – Ishak 81.
Lech: Bednarek – Pereira (64. Citaiszwili), Dagerstal, Milić, Douglas (73. Rebocho) – Kwekweskiri, Karlstrom – Skróraś, Marchwiński (7. Amaral), Velde (46. Żukowski) – Szymczak (63. Ishak).
Widzew: Ravas – Stępiński, Żyro, Kreuzriegler – Danielak (91. Milos), Hanousek, Letniowski (78. Lipski), Nunes (91. Normann Hansen) – Zjawiński (74. Sypek), Jordi, Pawłowski (46. Kun).
Żółte kartki: Skóraś – Żyro, Letniowski
Widzów: 23725
2 Comments
ILE RAZY TEMU CYMBAŁOWI TRZEBA TŁUMACZYĆ ŻE ZMIAN NIEWYKONUJE SIĘ W KOŃCÓWCE MECZU !!!!!!!!!!!
CO ZA DEBIL !!!!!!!!
KRETYN !!!!!!!!!
IDJOTA !!!!!!!!!