Widzew ma kłopot z miejscem do trenowania. Wszystkie boiska albo są zajęte, albo niegotowe.
W niedzielę czerwono-biało-czerwoni zagrają na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn. W piątek będą trenować na sztucznym boisku przy ul. Małachowskiego. Problem jest z sobotą, bo swoje ligowe mecze będą tam rozgrywać drużyny Akademii Widzewa.
Dwa pozostałe boiska na Łodziance nie są jeszcze gotowe. MOSiR, który się nimi zajmuje, dopiero zaczął przy nich poważnie pracować. Urzędnicy twierdzą, że wcześniej – z powodu pogody – było to niemożliwe. Według optymistycznego scenariusza, zawodnicy Widzewa będą mogli wejść na trawiastą płytę w połowie kwietnia.
W Widzewie się z tym nie zgadzają. – Pewnie bylibyśmy takiego samego, jak MOSiR, gdyby nie fakt, że ta sytuacja się powtarza. Co roku nie możemy korzystać z tych boisk wczesną wiosną. Ktoś po prostu nie wyciąga wniosków. Tak samo jest w ośrodku przy Minerskiej, gdzie trenuje, a raczej nie może trenować, ŁKS. A tymczasem dyrektor MOSiR z dumą ogłasza, że już w kwietniu będziemy mogli trenować na Łodziance i jeszcze z tego powodu robi konferencję prasową. Mamy połowę marca, a jego pracownicy dopiero biorą się za przygotowanie boisk – “Gazeta Wyborcza” cytuje rzecznika prasowego Widzewa Marcina Tarocińskiego.
Widzew nie może też trenować na swoim stadionie, bo murawa jest w remoncie po meczu rugbistów. Klub szukał zastępczego boiska w województwie łódzkim, ale go nie znalazł. – W tej chwili naprawę nie wiemy, gdzie będziemy trenować w sobotę, a przecież gdzieś musimy – mówi Tarociński.
Przypomina też, że Widzew normalnie płaci miastu za wynajem boisk na Łodziance, ale te nie są gotowe do użytku.
Kłopoty ma też ŁKS, bo w podobnym stanie są boiska w ośrodku przy ul. Minerskiej. Klub z al. Unii jest jednak w lepszej sytuacji. Może bowiem korzystać z hybrydowego boiska przy Atlas Arenie. Jest ono przygotowane, bo zajmuje się nim MAKiS.