Widzew Łódź spotkał się w 4. kolejce PKO Ekstraklasy z Wisłą Płock. Po niemrawym początku łodzianie ruszyli do ataku pod koniec pierwszej połowy i tak było do końca meczu. Ten skończył się jednak podziałem punktów.
Widzew przystąpił do spotkania z Wisłą Płock w nieco zmienionym składzie. Nawet na ławce rezerwowych nie znalazł się Sebastian Bergier, który zmaga się z urazem przywodziciela. W jego miejsce trener Željko Sopić desygnował do gry Bartłomieja Pawłowskiego. Dla kapitana łódzkiego klubu to pierwsza okazja w tym sezonie, żeby rozpocząć spotkanie od pierwszej minuty. Wcześniej rozegrał 14 minut przeciwko Zagłębiu i siedem kolejnych w Białymstoku przeciwko Jagiellonii. W wygranym spotkaniu z GKS-em Katowice nie podniósł się z ławki.
Trener Sopić nie mógł liczyć oczywiście na Petera Therkildsena i Samuela Kozlovsky’ego. Pierwszy z nich wypadł z gry już w premierowej kolejce tego sezonu i wróci dopiero za kilka tygodni. Słowak z kolei zszedł z boiska podczas ostatniej serii gier. Kontuzja jednego to szansa drugiego i w meczu z Wisłą Płock, podobnie do Pawłowskiego, po raz pierwszy od początku wystąpił Dion Gallapeni.
CZYTAJ TAKŻE: Co z transferem Steliosa Andreou do Widzewa? Są nowe informacje
Widzew słabo rozpoczął mecz z nieoczekiwanym liderem PKO Ekstraklasy. Wisła była szybsza i bardziej konkretna. Goście byli po prostu zespołem lepszym. Swoją przewagę Wisła udokumentowała golem w 36. minucie. Do siatki trafił były zawodnik ŁKS-u – Łukasz Sekulski, który położył Visusa i spokojnie umieścił piłkę w siatce. Duży udział przy bramce miał z kolei były piłkarz Widzewa – Dominik Kun.
Dopiero po tej bramce Widzew się obudził. Gospodarze przede wszystkim zaczęli grać szybciej piłką, co już sprawiało więcej problemów rywalom. Z każdą minutą do końca pierwszej połowy łodzianie coraz mocniej naciskali. Finalnie bardzo szybko zostali za to nagrodzeni, bo już pięć minut po stracie gola wyrównał Juljan Shehu. Albańczyk to lider Widzewa na początku tego sezonu i w 41. minucie udowodnił to po raz kolejny.
Przed przerwą próbował z dystansu jeszcze Bartłomiej Pawłowski, ale z jego mocnym uderzeniem bez zarzutu poradził sobie golkiper z Płocka.
Po zmianie stron obraz gry z końcówki pierwszej części się nie zmienił. Wisła oddała pole Widzewowi, który dominował na boisku. Gra była twarda, na co sędzia Kwiatkowski pozwalał. Byliśmy świadkami dwóch sytuacji, w których arbiter mógł wyciągnąć czerwony kartonik, ale tego nie zrobił. Najpierw drugiej żółtej kartki dla Visusa domagali się goście. Hiszpański defensor Widzewa wykonując sztuczkę techniczną naskoczył nieprzyjemnie Sekulskiemu na stopę. Kilka minut później Kalandadze zastawiając piłkę uderzył ręką w twarz Krajewskiego. W obu przypadkach arbiter uznał, że nie było żadnej chęci wyrządzenia krzywdy rywalowi i nie wyciągał żółtych kartek, a zarówno Visus, jak i Kalandadze mieli już po jednej na koncie.
W 77. minucie w pole karne Wisły wpadł Mariusz Fornalczyk. Skrzydłowy Widzewa został powalony na ziemię, a arbiter wskazał na punkt oddalony 11 metrów od bramki. Zainterweniował jednak VAR, który polecił sędziemu Kwiatkowskiemu obejrzeć raz jeszcze tę sytuację na monitorze. Chwilę później karny został odwołany.
Do drugiej połowy zostało doliczonych aż 10 minut, w trakcie których cały czas Widzew napierał na gości. Ci jednak wytrzymali do samego końca, ściskając w garści jeden punkt.
Widzew Łódź 1:1 Wisła Płock
0:1 – Łukasz Sekulski 36′
1:1 – Juljan Shehu 41′
Widzew: Kikolski – Krajewski, Visus, Żyro, Gallapeni – Selahi (Hanousek 90+1′), Akere (Baena 61′), Álvarez (Teklić 90+1′), Shehu, Fornalczyk – Pawłowski (Czyż 46′)
Wisła: Leszczyński – Haglind-Sangre, Kamiński, Edmundsson – Pacheco, Čustović, Kun, Nowak (Pomorski 87′), Kalandadze (Nastić 66′) – Sekulski (Krawczyk 72′), Jimenez (Borowski 71′)
CZYTAJ TAKŻE: Robert Dobrzycki o łzach na prezentacji Widzewa