To, co wydarzyło się na trybunach Stadionu Śląskiego, powinno znaleźć się w podręczniku kibicowania, jeśli kiedyś taki powstanie.
50087 – to od soboty 20 kwietnia nowy rekord Polski w XXI wieku, jeśli chodzi o frekwencję. Na razie wiadomo, że kibiców Widzewa było 19000, ale oficjalnie jeszcze tego nie policzono. Może się uda, chociaż chyba nie ma to już takiego wielkiego znaczenia. Na pewno fani Widzewa pobili wyjazdowy rekord Polski i to prawie dwukrotnie. Kilkanaście lat temu na tym samym stadionie było 10000 fanów Górnika Zabrze.
Sympatycy łódzkiego klubu zasiedli za jedną z bramek, ale rozlali się tak naprawdę na kilka sektorów, zajęli cały łuk. Poza tym byli też przemieszani z fanami Ruchu w innych częściach obiektu. Atmosfera, jaką stworzyli, była niesamowita. Gdy krzyknęli: “Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasz Widzewem gra…”, to stadion niemal uniósł się w powietrze.
Doping zaczął się przed pierwszym gwizdkiem i trwał jeszcze po ostatnim. Do tego oprawy, prezentacje, flagowiska, race – po prostu szok!
Trzeba też jednak przyznać, że wspaniale zachowywali się także kibice Ruchu. To była wielka niebieska plama rozlana na trybunach. Doping gospodarzy też robił niesamowite wrażenie.
To co rzucało się w oczy w obu obozach, to obecność na trybunach całych rodzin – ludzi młodych, starszych, seniorów. Bardzo dużo kobiet. Do tego dzieci w wózkach. Wielopokoleniowe rodziny razem.
Ruch spada z PKO Ekstraklasy i kibice mieli powody, by narzekać także w sobotę, bo poza zrywem w drugiej połowie, ich drużyna grała słabo. Błędy, jakie popełnili Niebiescy, nie przystoją nawet w polskiej lidze, która przecież nie jest najsilniejsza. Słaba gra i przede wszystkim słaby wynik – bo to przecież kolejna porażka – nie zmieniła ich nastawienia. Nie było widać złości. Wciąż i do końca wspierali drużynę. Po meczu bili brawo. I – to bardzo ważne – fani Ruchu z wielką klasą reagowali na kolejne gole Widzewa. I tak samo było w przypadku kibiców łódzkiego klubu, kiedy to chorzowianie strzelali.
Ale jeszcze o wyjeździe widzewiaków. Do Chorzowa ruszyli z samego rana. Pierwsze zbiórki zaplanowano pod Sercem Łodzi już o 9 rano. Na parking przyjeżdżały wynajęte przez fanów autokary i samochody prywatne. Wokół stadionu gromadzili się kibice w czerwono-biało-czerwonych barwach.
Po drodze mijało się setki samochodów i autokarów wypełnionych fanami, czasem z eskortą policji. Kibice odpoczywali też na parkingach. Co ciekawe, chyba w obawie przed nimi (trudno stwierdzić, czy to dobry pomysł) toalety były pozamykane, a okna i drzwi zabite płytami. Obok postawiono toalety przenośne.
Kibiców Widzewa można było oczywiście spotkać już w Chorzowie, głównie w okolicach stadionu. Pełne były restauracje, w niektórych brakowało jedzenia. Bardzo dużo łatwo dostępnych punktów gastronomicznych było jednak otwartych na Stadionie Śląskim. Nie było problemu z kupnem kiełbasy, czy zapiekanek. Lało się też piwo, ale – mecz był imprezą o podwyższonym ryzyku – bezalkoholowe, albo z bardzo mało zawartością alkoholu.
Nie było też problemów z wejściem na stadion. Oczywiście kolejki były, ale na wejście nie czekało się zbyt długo. Wejście na poszczególne sektory były już bezproblemowe.
A potem już mecz. Gra była kilka razy przerywana przez zadymienie i to oczywiście naganne. Tak być nie powinno. Gospodarz pewnie może spodziewać się kar. Widzew tak naprawdę oficjalnie nie był w zorganizowanej grupie, więc nie wiadomo, czy te dotkną też łódzki klub.
Cezary Kulesza, prezes PZPN-u napisał jednak na portalu X o wspaniałej atmosferze na stadionie.
“Ponad 50 000 osób zasiadło dziś na trybunach Stadionu Śląskiego w trakcie spotkania Ruchu Chorzów z Widzewem Łódź. To rekord frekwencji na meczu Ekstraklasy w XXI wieku. Kibice jednej i drugiej ekipy stworzyli wspaniałą atmosferę. Gratulacje dla nich, jak również dla organizatorów!” – napisał.
Po meczu oczywiście prawie wszyscy (niektórzy z pewnością zostali na noc) ruszyli w drogę powrotną do domów. Cały Chorzów był zakorkowany i trzeba było ponad godzinę stać w korkach, zanim dojechało się do dróg wylotowych. Później cała autostrada w stronę Łodzi była pełna samochodów pełnych kibiców Widzewa. Na pewno na długo, może na zawsze, zapamiętają wyjazd do Chorzowa. W ogóle przeszedł od do historii polskiej piłki i do historii kibicowania.