Widzew zaczął wiosnę od meczu z Lechem w Poznaniu. Nie da się ukryć, że gra podopiecznych Daniela Myśliwca wyglądała słabo. Wynik 1:4 mówi zresztą sam za siebie.
Do stolic Wielkopolski łodzianie jechali w mało komfortowej sytuacji. Kontuzje obrońców, brak najlepszego strzelca zespołu Imada Rondicia, brak konkretnych transferów, a dodatkowo kwestia cały czas niepewnej przyszłość trenera Daniela Myśliwca, która z pewnością ma jakiś wpływ na zespół. I ta drużyna miała na start wiosny zagrać przeciwko Lechowi Poznań, który jest liderem tabeli i głównym faworytem w wyścigu o mistrzostwo Polski.
Mecz zaczął się trochę jak pojedynek bokserski. Widzew wyprowadził cios jako pierwszy, wydawało się, że celny…ale decyzja VAR pokazała, że jednak delikatnie chybiony. To tak bardzo rozwścieczyło faworyta z Poznania, że chwilę później RTS dostał prosto między oczy i nie mógł się po tym otrząsnąć. Reszta meczu pokazała generalnie kto w tej lidze jest kim. Widzew w najsilniejszym możliwym składzie, z zawodnikami w najwyższej formie, może być drużyną, która będzie w stanie zagrać z Lechem czy Legią jak równy z równym. Będzie nawet w stanie ograć te zespoły. Ale RTS z brakami w kadrze, z piłkarzami w słabszej formie, nie ma czego szukać w rywalizacjach z czołówką.
Lada moment udziałowcem klubu ma zostać Robert Dobrzycki. Żadne kwoty nie zostały oficjalnie podane do informacji, ale nie jest tajemnicą, że prezes Panattoni to człowiek bardzo zamożny. To dobrze, że dochodzi do jego wejścia w akcjonariat, bo to dobry moment by pomyśleć, co dalej z Widzewem? Jak klub ma wyglądać w następnych latach? Bez wątpienia potrzebne są większe nakłady finansowe, które pozwolą zbudować drużynę silniejszą. Bez tego, klub popadnie w marazm.
Z kolei zarząd, sztab szkoleniowy i sami piłkarze powinni skupić się na tym co tu i teraz. A fakty są takie, że za tydzień czerwono-biało-czerwoni zagrają z Cracovią, która jest piąta w tabeli i ma w tym sezonie apetyty na coś więcej. Jeśli Widzew to przegra, zrobi się ciepło i bardzo możliwe, że łodzianie na poważnie dołączą do walki o utrzymanie. To najgorszy możliwy scenariusz, bo patrząc na umiejętność wychodzenia ekipy Myśliwca z kryzysów, mamy wrażenie, że byłoby to jednoznaczne ze spadkiem.
Ta drużyna ma jakieś fundamenty. Ma bramkarza, który co prawda nie jest już wybitnym golkiperem, ale jest dużą osobowością w szatni. Ma solidnego stopera, ma naprawdę jakościowych pomocników. Nie możemy jednak nie odnieść wrażenia, że cały czas kogoś Widzewowi brakuje. Może to Bartłomiej Pawłowski? Jeśli tak, to niestety na „Pawłosia” w klubie jeszcze trochę poczekają.
Porażka w Poznaniu pokazała słabości drużyny z Łodzi i była w pewnym sensie symboliczną przegraną dla RTS-u i trenera Myśliwca. To na tym stadionie, zespół „Myśliwego” odniósł pierwsze „duże” zwycięstwo. Później przyszły wygrane w derbach, z Górnikiem, Legią czy znowu z Lechem. W piątek z kolei, Widzew po raz pierwszy od powrotu do Ekstraklasy przegrał tak wysoko. Ani raz w ostatnich trzech sezonach łodzianie nie stracili czterech bramek w jednym meczu. Teraz się to “udało”.