Nareszcie Widzewowi udało się strzelić gola w pierwszej połowie meczu. Co z tego, skoro rywale zdobyli dwa.
Wcześniej po raz ostatni widzewiacy pokonali bramkarza rywali przed przerwą 21 października ubiegłego roku. Bartłomiej Pawłowski strzelił bramkę Miedzi Legnica w 8. minucie meczu. Jak się okazało, było to trafienie za trzy punkty.
Później czerwono-biało-czerwoni strzelali już tylko w drugich połowach. Wiosną nie udało im się pokonać bramkarzy w pierwszych 45 minutach ani razu. Seria urosła do 17 meczów, co jest absolutnym rekordem Widzewa, oczywiście rekordem niechlubnym. Trener Janusz Niedźwiedź bagatelizował problem, mówił, że nieważne, kiedy jego zespół strzela gole, ważne, by dawały punkty. Tylko, że nie dawały. Widzewowi bardzo trudno było wygrywać, kiedy tracił pierwszy gole. Efektem tego była seria dziewięciu meczów bez zwycięstwa.
W sobotę w meczu z Górnikiem Zabrze tę fatalna serię w końcu udało się przerwać. Oczywiście dzięki niezawodnemu Pawłowskiemu, który pokonał bramkarza pięknym strzałem głową w 20. minucie. Niestety jeszcze przed przerwą przez fatalne zachowanie widzewiaków w defensywie, Górnik zdobył dwie bramki i do szatni gospodarze schodzili przegrywając. W drugiej połowie zabrzanie dołożyli kolejnego gola, a łodzianie już tylko jednego i kolejna z rzędu, już piąta, porażka w Sercu Łodzi stała się faktem.