Nie dwa, trzy transfery, jak zapowiadali wcześniej prezes i dyrektor sportowy, a sześć, siedem transferów, ma zrobić latem Widzew.
Wiosna jest dla Widzewa fatalna i w klubie nie mają już żadnych wątpliwości, że potrzeba wzmocnień i to naprawdę porządnych. – Myślami jestem już w przyszłości. Nowy sezon będzie chyba najciekawszy od lat. Czekają nas derby i musimy się przygotowań. Mamy też parę rewanżów do wzięcia z tego roku. Moje marzenie zostaje, czyli wygranie z Legią – mówi Tomasz Stamirowski, większościowy udziałowiec Widzewa. – Myślimy o zbudowaniu lepszej drużyny, wzmocnienie jej. Wierzę w nią, bo coś się zacięło, ale wciąż ma potencjał.
Potencjał obecnych piłkarzy to jednak za mało i Stamirowski zapowiada poważne wzmocnienia. Jakiś czas temu Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy w klubie, oraz były już prezes Mateusz Dróżdż, mówili, że na lato planowane są co najwyżej dwa, trzy transfery. Uciął to właściciel, który mówi o wzmocnieniu zespołu nawet siódemką piłkarzy. Wiadomo już zresztą, że przychodzi nowy bramkarz (młody Jan Krzywański), a potrzebni są jeszcze młodzieżowcy. To więc logiczne, że musi być więcej ruchów, jeśli Widzew ma być silniejszy.
CZYTAJ TEŻ: Tomasz Stamirowski: „Prezes Widzewa ma łączyć, a nie dzielić”
Priorytetem jest pozyskanie ofensywnego pomocnika i napastnika. – Oczywiście pewne ceny za piłkarzy są chore – zauważył Stamirowski. I dodał, że Widzew nie będzie królem polowania i nie miał szans z Rakowem Częstochowa w namówieniu do gry Łukasza Zwolińskiego czy Maxime’a Domingueza. – Nie stać nas na nich – twierdzi.
Zapewnił jednak, że klub ma pieniądze na wzmocnienia, a właśnie w przypadku dwóch ofensywnych graczy, trzeba będzie głębiej sięgnąć do kieszeni. – Oczywiście ci piłkarze muszą pasować do systemu i filozofii gry trenera. Uważam, że jesteśmy solidnym, dobrym klubem, który może zachęcać zawodników do przyjścia do nas – powiedział i zauważył, że atmosfera w Sercu Łodzi jest zupełnie inna niż na innych stadionach i to też przyciąga.
Stamirowski dodał też, że bardzo ważne jest to, by osoby odpowiedzialne za transfery, wiedziały dobrze, na czym stoją, jaki mają budżet. – Muszą być jasne przekazy – stwierdził i wrócił do zimy, gdy jego zdaniem tak nie było. Do Widzewa miał przyjść Dani Ramirez, ale z powodów formalnych nie było to możliwe. Za chwilę Dróżdż publicznie stwierdził, że Widzewa nie stać na transfery. – Ustaliliśmy, że mają być wzmocnienia: wahadłowy, ofensywny pomocnik, młodzieżowcy. Otwieram potem „Przegląd Sportowy” i czytam, że Widzew nie zrealizuje transferów, bo nie ma pieniędzy. To było dla mnie zaskoczenie, bo mieliśmy je i mieliśmy pozyskać Ramireza, a nagle ich nie mamy. Nie chcę o takich rzeczach, jako właściciel, dowiadywać się z prasy – powiedział i dodał, że dowiedział się wręcz o kryzysie finansowym w klubie, co jego zdaniem nie było prawdą. – Takie przekazy niszczą klub, powstał chaos przekazu, gdzie jesteśmy w finansach – stwierdził Stamirowski.
Przypomniał, że Widzew jako jeden z czterech klubów ma licencję bez zastrzeżeń finansowych. – Nie mamy długów i będę o to dbał – powiedział. – Wychodziło na to, że w kwietniu nie będziemy mieli na płace, ale okazało się, że nie mamy deficytu, gdy spojrzało się na cyfry.