Kibice Widzewa żyją ostatnio jednym tematem. Czy Robert Dobrzycki zostanie współwłaścicielem Widzewa? Dlaczego to wszystko trwa tak długo i jest tak zawiłe?
Robert Dobrzycki, prezes Panattoni chce zainwestować w Widzew Łódź. To jest fakt, a nie medialna plotka. Deklaracja Dobrzyckiego mogła w jakimś sensie zdezorientować wszystkich kibiców. To raczej dość nietypowe działanie, by o swoich planach informować w mini-oświadczeniu na portalu internetowym. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę, że pan Dobrzycki nie jest właścicielem firmy krzak, tylko współwłaścicielem i prezesem światowego giganta. Jednak taka oficjalna deklaracja ujrzała światło dzienne dopiero teraz, choć rozmowy na lini TS-RD toczą się od dobrych kilku miesięcy. Dlaczego? Prawdziwe powody zna tylko autor posta, ale według naszej wiedzy chodziło o uspokojenie kibiców, którzy zaczęli dyskutować w internecie na temat tego, czy do takiej inwestycji faktycznie dojdzie. To też jednocześnie pokazanie wszystkim, w tym samemu Tomaszowi Stamirowskiemu, że w Widzew chce wejść na serio.
O tym, że panowie osiągnęli porozumienie pisaliśmy już w styczniu. Wtedy też informowaliśmy, że do dopięcia “dealu” ma dojść w lutym. Później temat trochę ucichł i pojawiły się różne plotki. Jedne mówiły, że rozmowy zostały zerwane, inne, że wciąż trwają, a jeszcze kolejne, że do wejścia Dobrzyckiego dojdzie, ale dopiero za kilka miesięcy. Oliwy do ognia dolał sam Stamirowski, który udzielił WTM takiej wypowiedzi:
“Cała sprawa krąży w środowisku, więc to taka tajemnica poliszynela. W swoim wpisie Robert też powiedział to, co się rzeczywiście dzieje. Każdy, kto jest w biznesie, nie lubi trwonić czasu, ja to rozumiem i nie ma w tym niczego, co mogłoby mnie martwić. Nie czuję się zaszachowany i nie traktuję tego, jako zgrzyt w naszych relacjach, tylko bardziej uwiarygodnienie tego, co krążyło w przestrzeni medialnej. Komentować sprawy w szczegółach nie chcę. Mogę obiecać jedno: niezależnie od tego, jak to wszystko się skończy, z mojej strony pojawią się wyczerpujące informacje. Wiem, że ta sprawa wzbudza duże zainteresowanie, więc wypowiem się na ten temat. Jak już zapewniałem wcześniej – gdy będzie o czym mówić, to powiem o szczegółach. Nigdy nie było z mojej strony problemu z komunikowaniem się. Natomiast mam w zwyczaju nie komentowanie tego, dopóki rozmowy trwają. Ja też chciałbym, żeby zakończyły się niezwłocznie, bo to jest istotne, ale wymaga też czasu – powiedział właściciel czerwono-biało-czerwonych.
I ponownie, kibice nie wiedzieli jak odebrać te słowa. Nastroje po nich były raczej pesymistycznie. Jednak w sobotni poranek, WTM potwierdził doniesienia ŁS ze stycznia, odnośnie tego, że panowie osiągnęli porozumienie i Robert Dobrzycki lada moment zostanie udziałowcem w Widzewie. Tego samego dnia, prezes Panattoni zdementował te informacje na swoim X.com. Co to oznacza?
ZOBACZ TAKŻE>>>Widzewie, co dalej? Łodzianie zmierzają do pierwszej ligi
Oznacza to, że Robert Dobrzycki, podobnie jak Tomasz Stamirowski to szanujący się biznesmeni. Dla nich najważniejszy jest podpis na umowie. Wtedy można powiedzieć, że coś się dokonało. A podpisów jeszcze nie ma. Nikt zresztą nie informował, że są. Po prostu doszło do porozumienia między nimi. Ci mniej cierpliwi kibice (w tym przypadku jest ich większość) mogą się pieklić, ile może trwać podpisywanie “jakiejś” umowy. No i tu trzeba wytłumaczyć jedną rzecz. Kupno klubu, czy jakiejkolwiek innej, bardzo dużej firmy to nie jest kupno domu, choćby miał to być najdroższy dom na świecie. To skomplikowane, bardzo długie umowy inwestycyjne, zawierające olbrzymią ilość zastrzeżeń, przepisów, ustaleń i zabezpieczeń.
Właśnie, zabezpieczenie klubu to właściwie najważniejsza część takiej umowy. Tu chodzi przede wszystkim o kwestie takie jak prawo do herbu, nazwy, barw klubowych, a także pewne zastrzeżenia dotyczące ich w przyszłości. Bo przecież za kilka lat Robert Dobrzycki może rządzić już Widzewem w pojedynkę. Co jeśli wtedy zgłosi się do niego inwestor z Emiratów Arabskich, który zaproponuje mu absurdalnie dużą sumę pieniędzy, ale będzie chciał np. zmienić herb klubu? Żeby było jasne, nie zakładamy, że Dobrzycki zgodziłby się na coś takiego. Ale takie zabezpieczenie daje gwarancję prawną, że coś takiego się nie wydarzy. Oprócz tego jest zapewne masa szczegółów, o których albo dowiemy się za jakiś czas, albo nie dowiemy się nigdy. Kibice Widzewa powinni się cieszyć, że tyle to trwa, bo to oznacza, że łódzki klub będzie dobrze zabezpieczony. Pogoń Szczecin została sprzedana niemal błyskawicznie i nie świadczy to raczej dobrze o tej transakcji. Najważniejsze jest to, że wejście Roberta Dobrzyckiego do Widzewa jest praktycznie przesądzone. To może być krok milowy w historii klubu.
PKO EkstraklasaRobert DobrzyckiTomasz StamirowskiWidzew Łódź