We wtorek Widzew ogłosił, że nowym dyrektorem sportowym został Tomasz Wichniarek, a Maciej Szymański dyrektorem ds. rozwoju sportu, Tym samym obaj zakończyli pracę na dotychczasowych stanowiskach. Ten pierwszy był dyrektorem ds. skautingu w Widzewie, a drugi szefem Akademii Widzewa. O swoich nowych rolach opowiedzieli dziennikarzom podczas specjalnej konferencji prasowej. Najpierw jednak głos zabrał prezes Mateusz Dróżdż. Zdradził, że we wtorek odbył się pion sportowy w klubie, podczas którego trener Janusz Niedźwiedź przedstawił analizę minionego sezonu. – Skończył się w wielkim sukcesem, ale zdajemy sobie sprawę, że popełniliśmy błędy. Chcemy wyciągnąć wnioski – powiedział prezes Dróżdż.
Dodał, że klub myśli długoterminowo, dlatego od dawna trwały prace nad strategią sportową Widzewa. – Po to, by kiedyś w przypadku np. zmiany trenera, chociaż dotyczy to każdej osoby, która trafi do pionu sportowego, nowe osoby wiedziały, czego oczekujemy, jak pracujemy i jak podejmujemy decyzję – wyjaśnił.
Te strategie wprowadzać w życie mają właśnie Wichniarek oraz Szymański. – Od jakiegoś czasu z Maćkiem piszemy tę strategię. Właśnie po to, by coś po nas zostało. Dobra organizacja i mądre zarządzanie w klubach jest bardzo ważne, by osiągać sukcesy – powiedział nowy dyrektor sportowy.
– Funkcja którą obejmuję nie jest może tak powszechna – zaczął Szymański i przedstawił strukturę pionu sportowego, nad którym oczywiście jest zarząd. Są w nim dyrektor akademii oraz właśnie dyrektor sportowy i dyrektor ds. rozwoju sportu. Kluczowe aspekty jego pracy to sztab szkoleniowy, infrastruktura, technologia i analiza oraz finanse. Nad tym wszystkim czuwać ma właśnie Szymański. Jego prezentacja dostępna jest tutaj.
Oczywiście mowa była też o planach krótkoterminowych, czyli nadchodzącym sezonie. – Mierzmy siły na zamiary. Gramy o spokojne utrzymanie – powiedział Dróżdż. – Chcielibyśmy, by Widzew miał swoją tożsamość, charakter, by grał z zaangażowaniem, ale to są oczywistości.
Prezes Widzewa dodał, że drużyna oczywiście będzie wzmocniona, ale z głową. – Dawno nie było mnie w ekstraklasie i powiem szczerze, że jestem przerażony wynagrodzeniami, tym, ile płaci teraz piłkarzom. Zagłębie Lubin. Gdyby ja przyszedł do właściciela z prośbą o zatwierdzenie takich pensji, to by zaraz mnie w klubie nie było – powiedział. – To, ile Cracovia zapłaciła za Patryka Makucha, to kosmos. Nie jesteśmy w stanie dać piłkarzowi nawet połowę tego, co on ma w Cracovii. Pamiętajmy, w jakim miejscu jesteśmy. Wiemy, że utrzymanie dla beniaminka nie będzie łatwe i pamiętamy o tym, dlatego chcemy wzmocnić zespół.
– Ciężko pracujemy nad transferami, już właściwie od lutego – dodał Wichniarek. – Mamy wytypowanych piłkarzy na każdą pozycję. Negocjacje są w toku. Niczego jeszcze nie podpisaliśmy, więc nie ma czego jeszcze ogłaszać. Chodzi o graczy z polskiej ekstraklasy i 1. ligi oraz z zagranicy. Czy ktoś jest bliżej? To zależy, z jakiego jest kraju, czy ma bliżej, czy dalej. To są równoczesne negocjacje.
Dróżdż zdradził, że chociaż była mowa o siedmiu, ośmiu transferach, to klub kluczowo się tego nie trzyma. Może być ich i więcej, i mniej. – Na pewno chcemy, by kadra była mniej liczna niż w 1. lidze – powiedział prezes.
Wichniarek dodał, że poszukiwany jest m.in. młodzieżowiec, chociaż w klubie liczą, że ci którzy już są w Widzewie, rozwiną się, a także więcej niż jeden stoper. Był kontakt m.in. z Rafałem Augustyniakiem. – Ale w tej chwili jego przyjście jest nierealne ze względów finansowych – powiedział.