W niedzielny wieczór łodzianie zmierzą się u siebie ze Śląskim Wrocław. RTS ma czym postraszyć gości.
Widzewiacy naprawdę dobrze weszli w nowy sezon. Trzy mecze, siedem punkt. Zdecydowanie można być zadowolonym. Na drugim biegunie póki co jest ekipa Jacka Magiery. Śląsk rozegrał do tej pory tylko dwa mecze (spotkanie z Radomiakiem zostało przedłożone na wniosek WKS-u) i zgarnął w nich tylko jeden punkt. Trzeba dodać, że wrocławianie rywalizują jednocześnie w eliminacjach europejskich pucharów, w których na ten moment nie idzie im zbyt dobrze. Wiele wskazuje na to, że srebrny medal ekipy Jacka Magiery w poprzednim sezonie nie był wynikiem piłkarskiego geniuszu jego graczy, a po prostu szczęśliwym zbiegiem okoliczności, na który złożyło się wiele czynników. Mamy na myśli m. in. słabą formę reszty ligowej czołówki, ale również kapitalną rundę w wykonaniu “Trójkolorowych”, w której wynik był mocno ponad stan. Teraz wrocławianie będą chcieli się “odkuć” i zgarnąć trzy punkty przy Piłsudskiego, ale to zadanie będzie wyjątkowo trudne.
Łodzinie w tym sezonie są szczególnie groźni z dystansu. Zdobyli w ten sposób już trzy gole, po jednym w każdym rozegranym dotychczas meczu. Dwukrotnie trafił Jakub Łukowski, raz Fran Alvarez. Pod tym względem widzewiacy są najlepsi w lidze. Zresztą dwaj wymienieni piłkarze napędzają ostatnio RTS. Do kluczowych dla ofensywy Widzewa graczy należy jeszcze dodać Antoniego Klimka i Imada Rondicia. Pierwszy zaliczył kapitalną zmianę w Krakowie, notując dwie asysty. Drugi od dawna jest niezwykle skuteczny w końcówkach spotkań. Już w poprzednim sezonie Bośniak kilkukrotnie wpisywał się na listę strzelców w doliczonym czasie gry. Ponownie zrobił to w poniedziałkowym starciu z Cracovią.
Dla podopieczni Daniela Myśliwca w niedzielny wieczór liczą się tylko trzy punkty. Na ten moment wydaje się, że sportowe argumenty są po stronie łodzian, jednak w Ekstraklasie niczego nie można być pewnym. Pomóc czerwono-biało-czerwonym będą chciały pełne trybuny Serca Łodzi. I tu warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną statystykę. Widzewiacy w jedynym do tej pory domowym meczu w tym sezonie zdobyli dwie bramki, które padły w 3. i 10. minucie gry. Śląsk z kolei w ostatnich pięciu spotkaniach, aż czterokrotnie tracił bramkę w pierwszym kwadransie. Czy możemy dopatrywać się w tym kolejnej okazji dla czterokrotnych mistrzów Polski?