Stefan Savić jest obecnie wolnym zawodnikiem, bo po dwóch latach rozstał się z Wisłą Kraków. Do tego zespołu trafił w sierpniu 2020 roku z Olimpiji Ljubljana w ramach wolnego transferu. Wówczas wydawało się, że będzie ogromnym wzmocnieniem, ale poza pojedynczymi błyskami nie był w stanie dać tego, czego od niego oczekiwano.
W trakcie swojego dwuletniego pobytu w stolicy Małopolski rozegrał łącznie 55 meczów, w których zdobył pięć bramek i zanotował osiem asyst.
Stefan Savić był praktycznie dogadany z innym z ekstraklasowych klubów – Śląskiem Wrocław. Według wrocławskich mediów transfer był już na ostatniej prostej, a 28-latek urodzony w Salzburgu miał się związać ze Śląskiem dwuletnią umową z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.
Wszystko jednak wskazuje na to, że do tego nie dojdzie, bo zainteresowane strony ostatecznie nie znalazły porozumienia. Całe zamieszanie podobno chce wykorzystać Widzew, a Savić miał już otrzymać konkretną ofertę ze strony łódzkiego beniaminka.
CZYTAJ TAKŻE >>> Albacete żegna Jordiego Sancheza. Następny przystanek – Widzew Łódź
Stefan Savić urodził się 9 stycznia 1994 roku w Salzburgu. Pierwszym klubem zawodnika był Lieferinger SV, gdzie trafił jeszcze w wieku juniorskim. W sezonie 2010/2011 zasilił szeregi Red Bull Salzburg, a następnie swoje umiejętności doskonalił pod okiem szkoleniowców m.in. LASK, Slaven Belupo Koprivnica czy Roda JC Kerkrade. Przez trzy lata występował także w słoweńskim klubie NK Olimpija Ljubljana, gdzie rozegrał 127 meczów, dorzucając 24 trafienia i 21 asyst. Z tego klubu trafił do Polski, a konkretniej do Wisły Kraków.
Savić ma swój udział w wywalczeniu tytułu najlepszej drużyny w Austrii w kategorii U-16, mistrzostwa Austrii i Pucharu Austrii na szczeblu seniorskim – wszystko w barwach Red Bull Salzburg, a także mistrzostwa Słowenii w sezonie 2017/2018 i Pucharu Słowenii w 2018 i w 2019 roku. Wówczas przywdziewał koszulkę NK Olimpija Ljubljana.
28-letni pomocnik reprezentował także barwy narodowe Austrii w kadrach U-16, U-17, U-18 i U-19.
CZYTAJ TAKŻE >>> ŁKS zwraca się do siły wyższej. Marketingowy strzał w “dziesiątkę”