W pięciu pierwszych meczach sezonu Widzew stracił ponad połowę punktów. Słowo, które pasuje do sytuacji drużyny, to “rozczarowanie”.
Piąta kolejka jeszcze trwa, więc nie wiadomo, które miejsce będzie zajmować po niej łódzka drużyna. Przed piątym meczem sezonu była czwarta.
To zresztą bez znaczenia. Na tym etapie rozgrywek tabela nie jest tak ważna. Chociaż w przypadku Widzewa, oczekiwań wobec zespołu Żeljko Sopicia, powinno to być miejsce co najmniej w pierwszej piątce. A to już niemożliwe.
Wygrane z Zagłębiem Lubin i GKS-em Katowice, remis z Wisłą Płock i porażki z Jagiellonią Białystok oraz Cracovią. Dwa zwycięstwa przyniosły kibicom dudo radości. Mecze z Wisłą, Jagą i Cravovią duże rozczarowania. Bo każdy z nich był do wygrania. Czegoś jednak zabrakło: lepszej gry, lepszej skuteczności zarówno pod bramką rywali, jak i swoją. W Białymstoku od wygranej Widzew dzieliły minuty, w meczu z Wisłą – liderem ligi – łodzianie przeważali całą drugą połowę. W meczu z Cracovią też nie byli gorsi. W każdym z pięciu spotkań widzewiacy nie pozwolili się zdominować, zepchnąć do defensywy. To cieszy i pokazuje potencjał tej drużyny, która nie boi się nikogo i zawsze wychodzi na boisko, by wygrać.
Nie udało się w aż trzech przypadkach. Widzew więcej punktów stracił, niż zdobył (8 do 7). Rozczarowanie. Złożyli się też na to sędziowie, którzy w trzech ostatnich meczach po prostu skrzywdzili widzewiaków, zabierając im dwa gole i rzut karny. Można chyba stwierdzić, że gdyby nie oni i ich błędy, czy też dziwne i krzywdzące interpretacje, Widzew miałby tych punktów więcej. Wtedy być może nie używalibyśmy tak często słowa “rozczarowanie”.
Obrywać w internecie czy też prywatnych rozmowach kibiców zaczyna trener Żeljko Sopić. Jedni nie widzą, by Chorwat postawił na tym zespole swój stempel. Inni twierdzą, że potrzebuje więcej czasu, bo przecież drużyna jest zupełnie nowa. W meczu z Cracovią w składzie było aż ośmiu piłkarzy, którzy przyszli latem.
Od pierwszego meczu są kłopoty w linii defensywnej, bo wypadali boczni obrońcy, teraz wypadł też podstawowy stoper Ricardo Visus. Problem był też w ataku, z Wisłą Widzew wyszedł bez nominalnego środkowego napastnika.
Drużynę ciągną indywidualności, jak Sebastian Bergier, Fran Alvarez i Juljan Shehu, zawodzą (to znów rozczarowanie) skrzydłowi za 2,3 mln euro, czyli Samuel Akere i Mariusz Fornalczyk, tzn. mają dobre występy (jak Nigeryjczyk w Krakowie), ale brakuje im liczb, nie wygrywają meczów dla drużyny, a takie były oczekiwania. Ale czy już trzeba bić na alarm?
Uczucie rozczarowania wraca, gdy porówna się wyniki z ostatnich sezonów. Po pięciu meczach sezonu 2024/2025, gdy zespół prowadził Daniel Myśliwiec, Widzew miał 8 punktów (2-2-1), a rozgrywki wcześniej – za Janusza Niedźwiedzia – było, tak jak teraz, 7 punktów (2-1-2).
W sezonie 2022/2023, w pierwszym po awansie, zespół Niedźwiedzia zdobył 4 punkty. Wtedy jednak był wystraszonym debiutantem, teraz jest aspirującym do czołówki zespołem o wartości ponad 20 mln euro. Nic dziwnego, że są pierwsi kibice, którzy zaczęli wątpić w Sopicia. Chorwat tłumaczył ostatnio, że potrzeba czasu, ale wiadomo, jak jest z cierpliwością u kibiców.
Najlepiej, by Sopić odpowiedział wygranymi w najbliższych meczach, z Pogonią Szczecin i Lechem Poznań (oby w końcu nie przeszkadzali sędziowie). Wtedy sytuacja się uspokoi, a rozczarowanie zamieni się w zadowolenie. A jeśli nie… Wtedy zacznie się już jazda na całego.