Widzew Łódź od piątku ma oficjalnie nowego większościowego udziałowca. To Robert Dobrzycki, którego plany są naprawdę duże.
XXI. wiek to dla Widzewa pasmo nieszczęść i porażek. Łodzianie bankrutowali, spadali z ligi, w końcu upadli całkowicie i musieli startować od IV ligi. Reaktywacja do łatwych i przyjemnych też nie należała. Po tylu latach ciężkiej pracy, widzewiacy zostali nagrodzeni. Klub przejął szalenie bogaty człowiek, kibic RTS-u, Robert Dobrzycki. Choć jeszcze nic nie zrobił, to przy Piłsudskiego kibice widzą w nim zbawcę. Piłka nożna widziała już jednak różne historie. Trzymamy kciuki, żeby ta ułożyła się po myśli kibiców czerwono-biało-czerwonych i RTS znów był wielki. Nie ma wątpliwości, że nadzieje na to są, bo Dobrzycki chce wprowadzić Widzew na inny poziom.
Wejście Roberta Dobrzyckiego do Widzewa otwiera przed klubem możliwość doskoczenia do czołówki Ekstraklasy pod kątem finansowym i organizacyjnym. Ostatnie lata w polskiej piłce pokazały też, że da się zbudować klub funkcjonujący w przemyślany sposób, a jednocześnie zaliczający stały progres i grający “o coś”. Najlepsze przykłady to Raków Częstochowa Michała Świerczewskiego i Motor Lublin Zbigniewa Jakubasa. A Dobrzycki to finansowo właśnie poziom tych dżentelmenów. Dodatkowo należy pamiętać o tym, że wielką szansą rozwoju stały się europejskie puchary, które przestały być już w Polsce kojarzone z kompromitującymi porażkami.
Przed dwoma laty do ćwierćfinału Ligi Konferencji dotarł Lech Poznań. W tym sezonie w gronie ćwierćfinalistów tych samych rozgrywek znalazły się Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok. Za awans do tej fazy turnieju, oba kluby dostaną przynajmniej po 50 milionów złotych. To jak na polskie warunki bardzo duże sumy, które przy mądrym zarządzaniu finansami, dają wielkie możliwości i swobodę w zarządzaniu budżetem na kolejny sezon. Celem RTS-u w najbliższych latach będzie właśnie doskoczenie do tego prestiżowego grona. A przypomnijmy, że od sezonu 2026/2027, Polska będzie miała w sumie pięć drużyn w eliminacjach europejskich pucharów.
Zanim jednak przyjdzie gra o najwyższe cele i Europa, trzeba zrobić dwie rzeczy. Utrzymać się w lidze w tym sezonie i zbudować silną drużynę na przyszły. Pierwsze ruchy w klubie już wykonano. Nowym dyrektorem sportowym Widzewa jest od niedawna Mindaguas Nikolicius, zaś trenerem wybrany przez Zeljko Sopić. Na szczęście wywalczenie utrzymania to nie żadne science fiction. W tym momencie wydaje się mało prawdopodobne, by to właśnie łodzianie mieli spaść z ligi. Gdy już oficjalnie RTS zrealizuje aktualny cel, w Łodzi zacznie się szalenie gorący okres.
Zespół ma zostać całkowicie przebudowany. Do tego potrzebne są duże pieniądze. Te widzewiacy mają zapewnione, choć kwota, która w czwartek została podana przez Tomasza Włodarczyka z Meczyków – według naszej wiedzy – nie jest prawdziwa. Czy to znaczy, że łodzianie będą musieli dysponować mniejszymi środkami? Nie. Chodzi o to, że nie określono póki co konkretnego budżetu transferowego. Ostatecznie, ten może być nawet większy od kwoty, którą przedstawił Włodarczyk.
Zdążyły pojawić się już nawet pierwsze plotki dotyczące potencjalnych letnich wzmocnień Widzewa. Z naszych informacji wynika, że niektóre z nich faktycznie mają potwierdzenie w rzeczywistości. Na listach “Niko” ma być m. in. Mariusz Stępiński. Kibiców bardziej “grzeją” jednak doniesienia o rzekomym zainteresowaniu takimi graczami jak Ivan Perisić czy Ivan Rakitić. Choć w tym momencie brzmią one nieprawdopodobnie, to nie przekreślalibyśmy szansy ściągnięcia przez Widzewa piłkarzy podobnego formatu. Nie mówimy oczywiście, że któryś z wymienionych Chorwatów trafi do Serca Łodzi, ale faktem jest, że “Niko” chciałby sprowadzić latem gracza o mocnym nazwisku, z wieloma sukcesami na koncie. Chorwaci to pod tym względem idealna nacja. Od lat niemal w każdym finale Ligi Mistrzów występuje przynajmniej jeden Chorwat, a nie można też zapominać o sukcesach ich reprezentacji na Mistrzostwach Świata czy Europy.
Pamiętajmy jednak, że ściągnięcie takiego zawodnika to nie kwestia jednej rozmowy, przedstawienia oferty i podpisania papierów. To długi proces, prezentacja wizji, projektu, pokazanie całego miasta. Nawet jeśli finansowo obie strony doszłyby do porozumienia, nie jest powiedziane, że taki transfer ostatecznie zostałby zrealizowany. Ściąganie piłkarzy takiego kalibru to jednocześnie szansa dla całej ligi. Tylko w ten sposób Ekstraklasa jest w stanie dojść do momentu, w którym zacznie być atrakcyjna dla piłkarzy z mocnymi nazwiskami, ale i nie będących u schyłku sportowej kariery. Jakieś kroki w tym kierunku polskie zespoły już wykonały, bo przecież mieliśmy tu graczy takich jak Daniel Ljuboja w Legii, w Widzewie nadal występuje Rafał Gikiewicz, a w Pogoni Kamil Grosicki. Nad nimi jest oczywiście Lukas Podolski z Górnika, który w piłce osiągnął najwięcej. W jego przypadku chodziło przede wszystkim o sentyment do klubu, ale “Poldi” pokazuje, że można mieć na koncie mistrzostwo świata i grać w Ekstraklasie.
Najpierw jednak liczy się utrzymanie, o którym napisaliśmy już wyżej. Kibicom trudno będzie zachować chłodną głowę i to w pewnym sensie zrozumiałe, bo rządzą nimi emocję. Najważniejsze jest to, by ze spokojem do tego wszystkie podeszli ludzie rządzący Widzewem.
Mindaugas NikoliciusPKO EkstraklasaRobert DobrzyckiWidzew Łódź