Po co zmieniać coś, co działa dobrze? Chyba z tego założenia wyszedł trener Janusz Niedźwiedź, bo w trzecim kolejnym meczu Widzew wyszedł w tym samym składzie i ustawieniu. Nic dziwnego, bo przecież dwa mecze z rzędu w tym zestawieniu wygrał. Teraz chciał to zrobić po raz trzeci i był faworytem patrząc na formę i miejsca w tabeli obu zespołów.
Widzewiacy lubią szybko strzelić gola, wyjść na prowadzenie i kontrolować grę. Mecz z Górnikiem zaczęli jednak spokojnie, nie ruszyli od razu do ataku. Gospodarze osiągnęli przewagę, chociaż nie grali bardzo szybko. Pierwszą szansę na gola mieli jednak goście, a konkretnie Jordi Sanchez, który bardzo pomysłowo ograł obrońcę, ale niestety strzelił nad bramką.
O wiele bardziej precyzyjny był Szymon Włodarczyk. Młodzieżowiec Górnika to syn Piotra Włodarczyka, byłego piłkarza Legii Warszawa, ale też Widzewa. Szymon idzie w ślady ojca. W tym sezonie zdobył już cztery gole, a po 18 minutach w piątkowy wieczór w Zabrzu miał na koncie już pięć. Po błędzie Patryka Stępińskiego i Serafina Szoty napastnik zabrzan uderzył zza pola karnego i Hanrich Ravas nie miał szans, by ją dosięgnąć. Górnik wyszedł na prowadzenie.
Kilka minut później było już 2:0. Tym razem bramkarza gości pokonał Lukas Podolski, który strzelił niemal z tego samego miejsca, co Włodarczyk. Ravas znów rzucił się do piłki, ale znów była za daleko. Widzewiacy nie byli po raz kolejny w stanie zablokować strzału sprzed pola karnego na wprost swojej bramki. Dla mistrza świata Podolskiego to pierwszy gol w tym sezonie.
Pierwsza połowa została przedłużona aż o 5 minut, bo kibice rozpalili race i boisko utonęło w dymie. I właśnie w doliczonym czasie bramkarza Widzewa po raz drugi pokonał Włodarczyk. Tym razem Podolski wystąpił w roli asystenta.
Do przerwy Widzew miał swoje próby – to m.in. strzały z dystansu Bartłomieja Pawłowskiego i Dominika Kuna – ale nie zdołał pokonać bramkarza. Nie ma co ukrywać, że nie była to najlepsza połowa łódzkiej drużyny w tym sezonie, a raczej najgorsza. Niestety nie wyglądało to dobrze. By myśleć chociaż o punkcie, trzeba było zagrać zupełnie inaczej w drugiej części gry.
A na nią Widzew wyszedł z trzema zmianami. Nic dziwnego. Weszli Mateusz Żyro, Juliusz Letniowski i Karol Danielak. I było lepiej, goście grali odważniej i bardziej ofensywnie niż wcześniej. Naprawdę dobrą szansę miał Pawłowski, którego strzał głową obronił jednak bramkarz Górnika. Niestety na tym się właściwie w tej części gry skończyło. Górnik nawet przejął inicjatywę (super szansa Roberta Dadoka) i oddalił grę od swoje bramki. Czas mijał i coraz bardziej stawało się jasne, że Widzew już tego meczu nie uratuje. Miał za mało do zaoferowania z przodu.
W 78. minucie znów okazję miał Pawłowski, ale znów bramkarz był górą. Nie chciało wpaść. Tak samo było w 84. minucie, gdy zablokowany został Jordi Sanchez.
Niestety Widzew w tym meczu nie był w stanie nic zdziałać. Przegrał po serii sześciu spotkań bez porażki. To piąta przegrana w tym sezonie. Czy trzeba się denerwować? Nie trzeba. Teraz należy wyciągnąć wnioski, naprawić błędy i wrócić na ścieżkę zwycięstw. Kolejna okazja, by zgarnąć trzy punkty, w kolejny weekend, kiedy Widzew podejmie w Sercu Łodzi Radomiaka.
Górnik Zabrze – Widzew Łódź 3:0 (3:0)
1:0 – Włodarczyk 18.
2:0 – Podolski 24.
3:0 – Włodarczyk 51.
Górnik: Bielica – Szcześniak, Bergstrom, Jensen (46. Dadok) – Wojtuszek (63. Cholewiak), Mvondo, Pacheco (63. Vrhovec), Janża – Włodarczyk (86. Krawczyk), Okunuki (86. Marosa) – Podolski.
Widzew: Ravas – Stępiński, Szota (46. Żyro), Kreuzriegler – Zieliński (46. Danielak), Hanousek (81. Shehu), Kun (46. Letniowski), Milos (78. Zjawiński) – Terpiłowski, Jordi, Pawłowski.
Żółte kartki: Pacheco, Szcześniak, Bergstrom – Jordi, Milos, Stępiński