W trzech pierwszych meczach rundy wiosennej Widzew zdobył tylko trzy punkty. Powinien o cztery więcej. Skuteczność jest jednak fatalna.
– Wydaje mi się, że stwarzamy bardzo dużo sytuacji pod bramką przeciwnika, ale jesteśmy też bardzo nieskuteczni. Czasami brakuje nam jakości, czasami spokoju. Patrzyłem na statystyki – oddaliśmy w dwóch meczach 42 strzały, z których padła jedna bramka i przy takiej skuteczności trudno wygrywać mecze – mówił po meczu Marek Hanousek.
– Mecz był do wygrania, bo mieliśmy bardzo dużo klarownych sytuacji. Jest jakieś rozczarowanie, bo na pewno nasza skuteczność jest mocno do poprawy – to już słowa Serafina Szoty.
Temat nieskuteczności widzewiaków przewija się zresztą od dwóch meczów. Bo gdyby była lepsza, chociaż odrobinę, to punktów też byłoby więcej.
W pierwszym meczu wiosny z Pogonią Szczecin łódzka drużyna wywalczyła punkt. To był właściwie cud, więc trzeba to uznać za duży sukces. Nie było absolutnie szans na zwycięstwo. Ale takie same punkty w dwóch kolejnych spotkaniach już smakują inaczej. Bo Widzew tracił w nich po dwa punkty, a nie zdobywał po jednym. Tak się układały mecze. Warto podkreślić, że w obu czerwono-biało-czerwoni byli lepsi od przeciwników, o wiele lepsi. Lepsza była organizacja gry, lepsze tempo, lepsze, składniejsze akcje. Ale rywale dostali tyle samo – po punkcie.
Byłoby inaczej, gdyby nie fatalna skuteczność, o czym powyżej mówią piłkarze, o czym wspominał też trener. W Gdańsku już w pierwszych 10. minutach Widzew miał dwie świetne szanse, a później w całym meczu kolejne. Mecz mógł rozstrzygnąć już w doliczonym czasie gry Bartłomiej Pawłowski, ale przegrał z Dusanem Kuciakiem.
Spójrzmy na statystyki: łódzka drużyna oddała 22 strzały (przy 13 rywali), ale celne były tylko cztery. Z Jagiellonią uderzeń na bramkę rywala było 19 (celnych sześć). I z tego wszystkiego padł tylko jeden gol! A przecież był jeszcze rzut karny. Wspominaliśmy też mecz z Pogonią, którego Widzew nie mógł wygrać, bo cały czas gonił wynik, ale i w nim miał trzy słupki i poprzeczki. Skuteczność jest więc fatalna.
CZYTAJ TEŻ: W Widzewie zgodni – ten mecz był do wygrania
Jeszcze jedne statystyki, tym razem z Flashscore. W trzech meczach rundy łódzka drużyna oddała 42 strzały i zdobyła cztery bramki. Sytuacji bramkowych miała aż 54, rzutów rożnych 23. Widzew gra ofensywnie, chce wygrywać, a nie wygrywa i to jest najgorsze! Naprawdę dobra gra dała tylko 3 punkty. – Tworzyliśmy okazje, byliśmy w tym powtarzalni. Nie wykorzystaliśmy ich, ale wierzę, że on następnego spotkania będziemy je wykorzystywać i będziemy się cieszyć z goli w Sercu Łodzi – mówi trener Janusz Niedźwiedź i oby tak się stało. W piątek Widzew gra ze Śląskiem Wrocław.
A pozytywy? Właśnie ta dobra i powtarzalna gra. Drużyna Niedźwiedzia naprawdę dobrze gra w piłkę. Po meczu w Gdańsku po stronie plusów trzeba też zapisać czyste konto. Henrich Ravas ma ich już 10 na koncie w tym sezonie. Słowak bronił pewnie, ale dobrą robotę wykonali też obrońcy. Pod tym względem to był naprawdę udany występ. – Chcę docenić, że zagraliśmy bez straty gola, potrafiliśmy utrzymać koncentrację. To pierwszy pozytyw po tym spotkaniu – ocenił trener.
Widzew powinien mieć po trzech meczach rundy wiosennej siedem punktów. Z gry na nie zasłużył, ale to jest właśnie piłka nożna – sama dobra gra to za mało. Nie strzelasz, nie wygrywasz. Ale jest dobrze. Widzew na pewno jeszcze będzie zwyciężać.