Do meczu z sąsiadem w tabeli Widzew przystąpił z dwoma zmianami i obie dotyczyły wahadeł. Kontuzjowanego Fabio Nunesa zgodnie z przypuszczeniami zastąpił Mato Milos, a Karola Danielaka po prawej stronie Paweł Zieliński. Wahadłowych Widzew mógłby jednak w ogóle nie mieć. Dorze jakby miał, ale jednak wiele lepszych od Milosa i Zielińskiego. Ci dwaj zupełnie nie spełniali swojej roli, nie oskrzydlali akcji łódzkiej drużyny, w ogóle nie byli aktywni. Nie wolno jednak skupiać się tylko na nich, bo do przerwy wszyscy grali bardzo słabo, może jak zazwyczaj z wyjątkiem Henricha Ravasa.
Przez pierwsze 45 minut widzewiacy mieli ogromne problemy, by przejść z piłką przez środek boiska. Nawet jeśli mieli piłkę, to po chwili ją tracili. Albo podawali niecelnie – do rywala, lub w aut jak Juliusz Letniowski, albo tracili ją w pojedynkach z przeciwnikami. Ale trudno się dziwić, bo to były zrywy, który nie mogły przynieść powodzenia. Tak było w co najmniej trzech przypadkach, kiedy piłkę w kierunku bramki Stali holowali Dominik Kun, Mato Milos i Marek Hanousek. Biegli z nią przez kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt metrów, ale w końcu któryś z rywali dość łatwo zabierał im piłkę. Samotnych akcji próbował też Jordi Sanchez, ale obrońcy traktowali go twardo i to nie mogło się udać.
Gra Widzewa to był jeden wielki przypadek. To była bezradność i oczy bolały od patrzenia. W pierwszej połowie łódzki zespół stworzył jednak jedną dobrą okazję, ale jej okoliczności to była kwintesencja gry przed przerwą – przypadek. Po rzucie rożnym piłkę ramieniem odbił Łukasz Zjawiński, a po drodze głową trafił ją jeszcze Piotr Wlazło, pomocnik Stali. To zagranie zmyliło bramkarza, ale piłka odbiła się od słupka. Nic więcej Widzew nie zaprezentował.
Gospodarze mieli sporą przewagę, kilka szans, ale w ataku niczym szczególnym też nie zaimponowali. W 32. minucie było bardzo niebezpiecznie, kiedy na bramkę Widzewa ruszył Said Hamulić. Nieprzepisowo powstrzymał go Serafin Szota, ale sędzia pokazał mu tylko żółtą kartkę. Ta sytuacja była jeszcze sprawdzana, ale na szczęście decyzji arbiter nie zmienił i Szota mógł zostać na boisku.
Jeszcze jednak akcja zasługuje na odnotowanie. Widzewiacy w swoim stylu uparcie rozgrywali piłkę od własnej bramki i po jednym z takich zagrań jeden z kolegów „wsadził na konia” Marka Hanouska, którego uprzedził rywal i powalił go na ziemię. Efekt tego był taki, że Czech doznał kontuzji barku i ledwo dograł pierwszą połowę do końca. Po przerwie już na boisko nie wyszedł.
Drugą połowę Widzew zaczął znów od błędu w rozegraniu spod własnej bramki, ale na szczęście rywale się do końca nie połapali i Ravas chwycił piłkę.
Ale piłka nożna jest nieprzewidywalna i w 53. minucie goście z Łodzi wyszli na prowadzenie. Do podania przez pół boiska od Letniowskiego biegł Jordi, ustawił sobie piłkę głową, przepchnął Arkadiusza Kasperkiewicza i uderzył lewą nogą z ostrego kąta. Piłka przeleciała między nogami bramkarza Stali i Widzew zdobył gola. Hiszpan był bardzo nieskuteczny w poprzednim meczu – z Cracovią, ale teraz spisał się znakomicie.
Gospodarze sprawiali wrażenie zmęczonych jakby stracili większość sił w pierwszej połowie. Po przerwie nie atakowali już tak, jak przed nią. Po stracie gola mieli przewagą, ale nie przekładało się to na sytuacje pod bramką Widzewa. Dopiero w 76. minucie Hamulić stanął oko w oko z Ravasem, ale przegrał ze Słowakiem. Kilka minut później napastnik Stali znów próbował, ale tym razem głową uderzył zbyt słabo. Robiło się jednak coraz bardziej niebezpiecznie.
Na szczęście za chwilę widzewiacy wyprowadzili kontrę i chociaż poruszali się bardzo wolno, to nie tracili piłki i zbliżali się do bramki. W końcu strzelał Zieliński i piłka przez obrońcę doturlała się do Dominika Kuna, który uderzył na bramkę gospodarzy już upadając. Piłka poleciała jednak poza zasięgiem bramkarza Stali i Widzew prowadził już różnicą dwóch goli. To jednak nie był jeszcze koniec, bo za chwilę goście znów wyprowadzili kontrę, a pod bramką Kun wystawił piłkę Jakubowi Sypkowi i rezerwowy Widzewa zdobył trzeciego gola.
Ten wynik, zważywszy na to, jak prezentowała się łódzka drużyna przed przerwą, szokuje, ale nie będziemy marudzić. Widzewiacy spędzą reprezentacyjną przerwą w znakomitych nastrojach, a my razem z nimi.
Stal Mielec – Widzew Łódź 0:3 (0:0)
0:1 – Jordi 53.
0:2 – Kun 82.
0:3 – Sypek 86.
Stal: Mrozek – Kasperkiewicz, Matras, Flis – Hiszpański (60. Ratajczyk), Domański, Wlazło, Getinger – Lebedyński, Hamulić, Gerbowski (77. Vastsuk).
Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Kreuzriegler (87. Dębiński) – Zieliński, Hanousek (46. Lipski), Kun (87. Czorbadżijski), Milos – Zjawiński (71. Sypek), Jordi, Letniowski (62. Danielak).
Żółte kartki: Flis – Szota
Widzów: 4953