Jak co roku zimą, Widzew ma problemy z miejscem do treningów. A budowa boiska obok Serca Łodzi opóźnia się.
Zima nie odpuszcza i nie pozwala zapomnieć o problemach z odpowiednim miejscem do treningów. Widzew ma je od lat i niestety, chociaż powstają nowe boiska, ten nie znika. W tym roku jest tak samo.
Widzewiacy trenują głównie na Łodziance. Przed meczem z Cracovią, pierwszym w tym roku w Sercu Łodzi, raz wyszli na główną płytę stadionu, ale już po takim jednym treningu murawa uległa pewnemu zniszczeniu. Nie można tam więc ćwiczyć regularnie przy takich warunkach atmosferycznych.
Drużyna w poszukiwaniu trawiastego podgrzewanego boiska musi jechać aż do Uniejowa, co oczywiście nie jest możliwe każdego dnia. Tamtejsze boisko klub zgłosił zresztą we wniosku licencyjnym, bo posiadanie takiej murawy (naturalnej podgrzewanej), to od niedawna wymóg. Widzew czeka na swoje obok stadionu, na które są już środki. Problem w tym, że budowa znacznie się opóźnia. Budowa miała zakończyć się w czerwcu tego roku, a nawet się jeszcze nie zaczęła. Wszystko przez sprawy formalne związane z Koleją Dużej Prędkości, która przebiegać będzie tuż za Sercem Łodzi.
Brak odpowiedniego boiska do treningów na pewno ma jakiś wpływ na słabą postawę drużyny w tym roku. To dwie porażki i remis w trzech meczach. Gra też pozostaje bardzo wiele do życzenia. Przez brak naturalnego boiska opóźnia się też powrót do gry Bartłomieja Pawłowskiego. Po tak poważnym urazie, jak zerwanie wiązadeł w kolanie, piłkarz musi mieć odpowiednie warunki do treningów. W Turcji kapitan Widzewa takie miał, po powrocie ze zgrupowania już nie. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że gdyby klub miał boisko naturalne i podgrzewane obok stadionu, to Pawłowski już pomagałby kolegom w lidze.
CZYTAJ TEŻ: Widzew coraz bliżej strefy spadkowej
O kłopotach Widzewa z brakiem odpowiedniego miejsca do treningów napisał ostatnio Express Ilustrowany, który grzmiał, że zespół nie mógł przed meczem ze Śląskiem Wrocław wejść na główną płytę. Operator stadionu – Miejska Arena Kultury i Sportu – wydał nawet oświadczenie w tej sprawie.
“Jako operator stadionu MAKiS zobowiązany jest do utrzymania infrastruktury, w tym murawy, w możliwie najlepszym stanie, tak aby podczas meczów drużyna Widzewa mogła grać w optymalnych warunkach. Doskonale rozumiemy potrzeby klubu, dlatego – wychodząc naprzeciw jego oczekiwaniom – zawarliśmy porozumienie, które umożliwiło przeprowadzenie treningu na głównej płycie boiska przed meczem z Cracovią. Na tej podstawie Ekstraklasa wydała warunkową zgodę na wykorzystanie murawy. Oznaczało to dla MAKiS dodatkowe koszty, dodatkową pracę i zwiększone ryzyko pogorszenia stanu boiska. Zrobiliśmy to w dobrej wierze, dbając o komfort zespołu i jego przygotowanie do meczu.
Niestety, nie da się pogodzić intensywnego użytkowania boiska na kilka godzin przed meczem z jego idealnym stanem podczas samego spotkania. Taka sytuacja była oczywistym ryzykiem, które teraz – w dość przewrotny sposób – próbuje się przedstawić jako zaniedbanie z naszej strony. Co więcej, po meczu z Cracovią to sami piłkarze Widzewa krytycznie ocenili stan murawy. Trudno o lepszy dowód na to, że nasze wcześniejsze obawy były uzasadnione. (…) Płyta boiska jest najcenniejszym elementem infrastruktury stadionowej, a jej nadmierna eksploatacja może negatywnie wpłynąć na warunki rozgrywania meczów” – napisano m.in.
Sytuacja Widzewa szybko się nie zmieni. Potrzeba lepszej pogody, potrzeba po prostu wiosny. I nowego boiska przy stadionie, by sytuacja nie powtórzyła się za rok.