Piłkarze Widzewa, tak jak w ostatnią niedzielę w Szczecinie, grali tylko do przerwy. Widzew prowadził 1:0, ale w drugiej połowie zepchnięci do głębokiej defensywy łodzianie, dali wbić sobie dwie bramki i kolejny raz do domu wracają bez choćby jednego punktu.
Jagiellonia wysoko atakowała Widzew od samego początku meczu, ale łodzianie konsekwentnie próbowali konstruować swoje akcje od tyłu. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia byli bardzo cierpliwi w swoich poczynaniach. Szybciej i konkretniej starali się atakować gospodarze, ale niewiele z tego wychodziło, bo to Widzew, choć nie było tego dużo, tworzył groźniejsze sytuacje.
W 36. minucie to kibice zasiadający w sektorze gości wyskoczyli do góry, ciesząc się z bramki. Rzut wolny wykonywał Pawłowski. Wydawało się, że Jagiellonia poradzi sobie z tą sytuacją, ale białostoczanie kompletnie nie wiedzieli jak wyekspediować futbolówkę z dala od własnej bramki. Ta wróciła pod nogi Pawłowskiego, który genialnie wypatrzył czyhającego na swoją szansę Ernesta Terpiłowskiego. “Terpił” dostał podanie od Pawłowskiego i bez zastanowienia huknął z pierwszej piłki, pokonując bezradnego Alomerovicia. Piękny gol, piękna asysta. Wszystko tutaj zagrało.
Cztery minuty później powinno być 2:0 dla Widzewa, a dublet na swoim koncie powinien mieć Terpiłowski. Piłkarz został obsłużony kolejnym podaniem przez Pawłowskiego i w stuprocentowej sytuacji (chociaż obrońcy byli blisko Widzewiaka) strzelec pierwszego gola przegrał pojedynek z Alomeroviciem. Wślizgiem sunął jeszcze Jordi Sánchez, który dobijał próbę Terpiłowskiego, ale z nim także poradził sobie golkiper Jagielloni. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Po upływie kwadransa drugiej połowy Jesus Imaz znakomicie zwiódł Serafina Szotę i bardzo groźnie uderzył, ale na szczęście dla kibiców z Łodzi, tuż obok słupka bramki strzeżonej przez Henricha Ravasa. Jagiellonia coraz mocniej zamykała jednak Widzew we własnym polu karnym. Łodzianie, tak jak w Szczecinie, zaczęli bronić się bardzo głęboko i chaotycznie. W końcu to się zemściło. Najpierw Hanousek zablokował ręką strzał z dystansu gracza Jagielloni, po którym arbiter podyktował rzut wolny tuż przed szesnastką. Chwilę później strzał z tego rzutu wolnego znów ręką bronił piłkarz Widzewa, a był to… Marek Hanousek. Tym razem arbiter wskazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki. Do piłki podszedł rezerwowy Pululu, który od pierwszej minuty swojej obecności na placu gry dawał się łodzianom we znaki. Gracz gospodarzy pewnie wykorzystał jedenastkę i wyrównał stan meczu na 1:1.
Jagiellonia nie zwalniała nogi z gazu. W 84. minucie Nené cudownie znalazł w tłoku Imaza, ten przyjęciem odwrócił się z piłką i w sytuacji “sam na sam” z Ravasem posłał piłkę obok słupka. Widzew prosił się o kolejnego gola i w końcu się doczekał. W okolicy pola karnego znów faulowany był jeden z piłkarzy gospodarzy. Do piłki podszedł Bartłomiej Wdowik i przepięknym uderzeniem pokonał Ravasa. 2:1 dla Jagiellonii.
Więcej bramek nie oglądaliśmy w Białymstoku. Widzew w drugim, kolejnym meczu nie potrafił dowieźć prowadzenia i przegrywa 1:2.
Jagiellonia Białystok 1:1 Widzew Łódź
0:1 – Ernest Terpiłowski 36′
1:1 – Afimico Pululu 79′ (k.)
2:1 – Bartłomiej Wdowik 86′
Jagiellonia: Alomerović – Olszewski (Stojinović 81′), Matysik, Dieguez Grande, Wdowik – Kubicki (Pululu 61′), Romanczuk (Saček 72′), Marczuk (Lewicki 72′), Nené, Łaski (Naranjo 62′) – Imaz
Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Silva, Nunes – Hanousek, Terpiłowski (Zieliński 68′), Przybułek (Klimek 68′), Álvarez (Kun 61′), Pawłowski (Ciganiks 88′) – Sánchez (Rondić 61′)
CZYTAJ TAKŻE: Kiedy Widzew zagra z Legią? Znamy terminarz 7. kolejki
Ernest TerpiłowskiJagiellonia BiałystokPKO EkstraklasaWidzew Łódź