

Czy zimą Widzew ponownie przejdzie rewolucję kadrową? Raczej nie. To jednak nie oznacza, że zimowe okienko transferowe przy Piłsudskiego nie będzie ciekawe.
Widzew wydał latem blisko 10 milionów euro na nowych piłkarzy. Do Widzewa trafili m.in. Lindon Selahi, Ricardo Visus, Stelios Andreou, Pape Meissa Ba czy Andi Zeqiri. Nowi zawodnicy, chociaż kosztowali krocie, nie stworzyli od razu silnej drużyny, przez co Widzew 12. miejsce w tabeli ekstraklasy. Z tego powodu z funkcją dyrektora sportowego pożegnał się Mindaugas Nikolicius. Odpowiedzialność za sport w Widzewie ponosi teraz Dariusz Adamczuk, który nie wyklucza kolejnych poważnych zakupów do łódzkiego klubu.
– Dla mnie nie ma z tym problemu, skoro mamy właściciela, który może wydawać pieniądze. Ale wydawajmy je mądrze. Zostałem nauczony tego, by szanować każdą złotówkę. Oczywiście nikomu nie zagwarantuję, że każdy transfer będzie udany, ale zrobimy w pionie sportowym wszystko, by każdy ruch był dokładnie przemyślany – powiedział Dariusz Adamczuk.

Pełnomocnik zarządu Widzewa ds. sportu wskazał, gdzie jego zdaniem kadra łódzkiego zespołu ma największe deficyty.
– Mi brakuje troszeczkę bardziej doświadczonych zawodników, którzy zrobią różnicę. Mamy Gallapeniego, Krajewskiego, Akere, Fornalczyka czy Visusa. To są młodzi chłopcy, a wiemy, jak polska liga wygląda. Jestem zwolennikiem wymieszania młodości z doświadczeniem. W Pogoni mieliśmy starszych graczy, ale były też młode wilki, które naciskały. To doświadczenie musi być w szatni, bo polska liga jest naprawdę ciężka – przyznał Adamczuk, który chciałby również, żeby w szatni łódzkiego zespołu było więcej Polaków.
– To bardzo ciężki temat. To samo miałem w Pogoni Szczecin. Nie jest łatwo ściągnąć Polaka, który da jakość, bo Polacy chcą zazwyczaj wyjeżdżać za granicę. Cieszę się, że latem udało się ściągnąć do Widzewa Bergiera i Fornalczyka, ale faktycznie balas jest mocno zachwiany i będziemy chcieli zwiększyć liczbę Polaków. Czy to się uda już zimą? Tego nie wiem – dodał.
Ilu piłkarzy zimą sprowadzi Widzew? Tego jeszcze nie wiadomo. Dużo będzie zależało od tego, jak zespół spisze się w ostatnich spotkaniach w tym roku.
– Mam to w głowie, ale przed nami jeszcze rozmowy z trenerem. Szkoleniowiec nie chce na razie skreślać nikogo z obecnych zawodników. Zostały nam cztery mecze w tym roku, a wiadomo, że w piłce nożnej to naprawdę dużo. Wszystko się może zmienić. Mamy nadzieję, że te spotkania, które są przed nami, będą wyglądały lepiej i nie będziemy musieli robić zimą wielu zmian. Już dzisiaj mogę zapewnić, że tych transferów nie będzie tak dużo, jak latem – zakończył Dariusz Adamczuk.