To był kolejny fatalny mecz Widzewa na wiosnę. W 87. minucie Dominik Kun strzelił jednak gola na wagę utrzymania.
Widzew grał w Legnicy o zwycięstwo, bo trzy punkty niemal na 100 procent dawały utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Ale przed samym meczem można było się zastanawiać, czy po czterech porażkach z rzędu, sukcesem nie byłby już remis. Mimo to, że rywalem RTS-u był ostatni zespół w tabeli, który w dodatku już spadł. Taki punkt też dałby dużo łódzkiej drużynie, bo w gorszej sytuacji od niej jest jeszcze kilka innych zespołów.
W pierwszej połowie gra była wyrównana, chociaż w jej drugiej części, to Widzew był lepszy i miał lepsze okazje. Zaczęło się jednak od szansy Jordiego Sancheza, który zaraz na początku meczu miał przed sobą tylko jednego obrońcę na wprost bramki, ale łatwo stracił piłkę. Gospodarze odpowiedzieli dobrym wbiciem piłki w pole bramkowe, po którym interweniować musiał Henrich Ravas. Dobitka Angelo Henriqueza trafiła w słupek.
Później był naprawdę dobry strzał z dystansu, ale jednak niecelny, Juljana Shehu i dłuższy moment gry bez dobrych bramkowych okazji. Ale i tak mecz był ciekawy, toczony w dość szybkim tempie. Oba zespoły wyglądały też na naprawdę zdeterminowane. W przypadku Widzewa było to zrozumiałe. Gracze Miedzi też jednak nie zamierzali łatwo się poddać, jakby chcieli zrekompensować kibicom przegrany sezon. Jak ważnym rywalem dla legniczan był mecz z Widzewem, można zresztą było odczuć na trybunach.
Ostatni kwadrans przed przerwą to dobre, a wręcz bardzo dobre, okazje łodzian. Najpierw Bartłomiej Pawłowski był bliski powtórki z Białegostoku, kiedy zdobył przepiękną bramkę z wolnego. Teraz strzelał niemal z tego samego miejsca, ale zabrakło niewiele, bo piłka odbiła się od poprzeczki. Pierwszy dobiegł do niej Mateusz Żyro, ale głową fatalnie spudłował. Pawłowski wyjątkowo nie ma szczęścia, bo w ostatnim meczu dwa razy obił słupek. Widzew w ogóle jest liderem w tym elemencie, czyli w trafianiu w obramowanie bramek rywali.
Później była jeszcze naprawdę ładna indywidualna akcja najlepszego strzelca łodzian, ale tym razem Pawłowski uderzył za wysoko. Do przerwy było więc bez bramek. Widzew nie zdobył więc gola w pierwszej połowie już po raz 17. z rzędu!
Po przerwie widzewiacy zaczęli niemrawo. Gospodarze od początku meczu grali w niskim pressingu i czekali na okazję do kontry. To oznaczało, że goście musieli rozgrywać piłkę, ale robili to właśnie niemrawo, za wolno, bez elementu zaskoczenia rywala. Gdy już nie wiedzieli, co zrobić z piłką to zagrywali długie piłki, co od razu było skazane na niepowodzenie. W końcu niezły strzał oddał Paweł Zieliński, ale bramkarz obronił, a dobitka Ernesta Terpiłowskiego była za słaba. Podobnie jak strzał Żyry głową. Wszystko, co widzewiacy robili pod polem karnym Miedzi było niedokładne, albo za słabe. Nie mogło to dać prowadzenia. Do tego, łodzianie sprawiali wrażenie, jakby brakowało im sił szybciej biegać. Nie mieli „gazu”.
W 77. minucie Widzew uratowały cud i Patryk Stępiński. Kapitan łódzkiej drużyny brzuchem zatrzymał strzał z rzutu wolnego Henriqueza, a dobitka Andrzeja Niewulisa zatrzymała się na poprzeczce. Te sytuacje wynikały jednak z tego, że gospodarze osiągnęli przewagę. Widzewiacy sprawiali wrażenie zupełnie bezradnych i bezsilnych.
Jakimś cudem udało się jednak wygrać ten mecz. A to za sprawą wprowadzonego na ostatnie kilkanaście minut Dominika Kuna, który w 87. minucie przejął piłkę niedaleko od linii środkowej boiska i pobiegł z nią w stronę bramki. Rywale go nie zatrzymywali, więc dobiegł aż do pola karnego i uderzył obok bramkarza. I wynik już się nie zmienił.
To zwycięstwo oznacza utrzymanie. Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek Widzew ma 41 punktów, a Śląsk Wrocław, który jest trzeci od końca – 32. Lepszy bilans ma łódzki zespół. Gdyby jednak przynajmniej trzy zespoły na koniec sezonu miały tę samą liczbę punktów, to decydowałaby mała tabela. Śląsk ma jednak gorszy bilans z meczów bezpośrednich z także z Radomiakiem, Koroną Kielce i Zagłębiem Lubin.
Miedź Legnica – Widzew Łódź 0:1 (0:0)
0:1 – Kun (87.)
Miedź: Abramowicz – Gulen, Mijusković, Niewulis, Carolina – Tront (90 Obieta) – Drachal (63. Kostka) , Dominguez, Chuca (63. Drygas), Velkovski (75. Narsingh) – Henriquez (90. Kobacki).
Widzew: Ravas – Stępiński (92. Czorbadżijski), Szota, Żyro – Zieliński, Hanousek, Shehu (78. Kun), Milos (86. Krezuriegler)- Terpiłowski, Jordi (78. Normann Hansen), Pawłowski (86. Zjawiński).
Żółte kartki: Carolina – Żyro
Widzów: 4407
1 Comment
widać że Was boli to, że Widzew się już utrzymał! I ma boleć!
stronniczy, mierni, Łódzki sport.
Ave Widzew!! 🔴⚪️🔴