Pierwsza dobra wiadomość dla kibiców Widzewa pojawiła się godzinę przed rozpoczęciem spotkania – w wyjściowym składzie był Marek Hanousek, który leczył uraz barku. Dlatego trener Janusz Niedźwiedź mógł wystawić taki sam skład, jak w wygranym spotkaniu w Mielcu. Teraz rywal był dużo silniejszy, którym zachwyca się pół piłkarskiej Polski i którego stawiają za wzór łódzkiemu beniaminkowi.
Dobre wyniki sprzed reprezentacyjnej przerwy dodały widzewiakom pewności, dlatego bez respektu natarli na faworyta. Pierwszym efektem była żółta kartka dla Zorana Arsenicia, który nieprzepisowo zatrzymał Juliusza Letniowskiego. Działo się to w 2. minucie, a kwadrans później ukarany został Bartosz Nowak za zatrzymanie kontrataku.
Początek należał do Widzewa, a najlepszą szansę miał Paweł Zieliński, lecz strzelił za lekko. Było kilka okazji, by mocno kopnąć zza pola karnego, lecz skończyło się na okazjach… Raków wyczekał aż gospodarze się wyszumią, przesunął się wyżej i zepchnął widzewiaków do defensywy. Momentami desperackiej. Dwie doskonałe okazje miał Fabian Piasecki, jednak będąc sam na sam z bramkarzem strzelał niecelnie.
Gola powinien za to strzelić Łukasz Zjawiński, bo w odróżnieniu od napastnika Rakowa miał przed sobą pustą bramkę po kiksie Vladana Kovacevicia, który zwyczajnie się machnął. Łodzianin dobiegł do piłki, lecz naciskany przez Frana Tudora przewrócił się. Sędzia długo sprawdzał w systemie VAR, jednak uznał, że Chorwat lekko popchnął napastnika Widzewa. Decyzja była bardzo kontrowersyjna, ale chyba największe pretensje można mieć do Zjawińskiego, bo takie okazje trzeba wykorzystywać.
Działo się to w 28. minucie. Później przeważał Raków, gospodarze próbowali kontrować, ale i tak musiał ich ratować Heinrich Ravas, m.in. broniąc bardzo mocny strzał Patryka Kuna. W sumie jednak remis do przerwy był sprawiedliwy, bo goście lepiej grali w piłkę, jednak trzeba pamiętać o kontrowersyjnej sytuacji.
W łódzkim zespole było za dużo słabych punktów, by przez dłuższy czas grać jak równy z równym z Rakowem. Niewiele, a tak naprawdę nic nie wnosili wahadłowi: Zieliński i Mato Milos, podobnie jak Zjawiński. Z braci Kunów dużo lepszy był ten młodszy, z Częstochowy, a i Letniowski miewał lepsze występy.
W drugiej połowie Raków już nie czekał, co zrobi rywal, ale od pierwszego gwizdka mocniej zaatakował. Widzew miał kłopoty z utrzymaniem się przy piłce, długimi fragmentami ograniczając się do biegania za przeciwnikami. Zniknął zupełnie Letniowski, a Milos może z pięć razy był przy piłce. Janusz Niedźwiedź jeszcze bardziej pogorszył statystykę występu młodzieżowców, zamieniając Zjawińskiego na wracającego po kontuzji Bartłomieja Pawłowskiego.
Niewiele to zmieniło w grze Widzewa, który większość czasu spędzał przed swoim polem karnym. Ivi Lopez strzelił gola, ale ze spalonego. W odpowiedzi Jordi Sanchez kopnął mocno z 16 m, tyle że daleko od bramki. Rywale też się wyszumieli i nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze i ambitnie grającą łódzką defensywę. Aż przyszła 90. minuta i wreszcie widzewiacy doczekali się swoich okazji. Po dwóch przechwytach najpierw Sanchez trafił prosto w bramkarza, a po chwili czterech łodzian miało przed sobą trzech rywali, jednak Hiszpan zmarnował szansę.
Widzew: Ravas – Stępiński (90. Żyro), Szota, Kreuzriegler – Zieliński, D. Kun, Hanousek, Milos (65. Danielak) – Zjawiński (57. Pawłowski), Sanchez (90. Kempski), Letniowski (65. Lipski)
Raków: Kovacević – Tudor, Arsenić, Svarnas – Długosz (46. Sorescu), Koczergin, Papanikolaou (85. Ledermann), P. Kun – Nowak (63. Wdowiak), Lopez (90. Musiolik) – Piasecki (63. Gutkowskis)
Widzów: 17408