Fatalny błąd Rafała Gikiewicza pozbawił Widzew zwycięstwa w meczu z Radomiakiem Radom.
Do 90. minuty wszystko szło dobrze. Widzew prowadził w Radomiu 1:0 po golu Juljana Shehu. Miał kolejne okazje, ale nie udało mu się podwyższyć prowadzenia. Swoje okazje mieli też rywale. Do ataku ruszyli zwłaszcza po przerwie. Gonili wynik. Widzewiacy zbyt głęboko cofnęli się pod swoją bramkę, ale bronili się dzielnie. Po raz pierwszy w tym roku i w ogóle od bardzo dawna, defensywa prezentowała się bardzo dobrze. Była duża szansa, że po raz trzeci w tym sezonie, a pierwszy od 9 listopada (mecz z Zagłębiem Lubin), Widzew zagra na zero z tyłu.
Rafał Gikiewicz w bramce też pomagał broniąc bardzo groźny strzał z pierwszej piłki Pedro Perottiego. Bramkarz Widzewa wykazał się świetnym refleksem i nogą, w stylu bramkarza piłki ręcznej, odbił to uderzenie.
Aż przyszła 90. minuta. Na strzał z ponad 30 metrów zdecydował się Francisco Ramos. Uderzył mocno, ale nie był to dobry strzał. Piłka leciała dość długo, do tego w środek bramki. Dziewięciu na dziesięciu bramkarzy odbiłoby piłkę, jak należy, najpewniej – dla bezpieczeństwa – nad bramkę. Gikiewicz, nie wiedzieć czemu, zdecydował się obronić ten strzał jedną ręką. Był wyraźnie spóźniony z interwencją, jakby piłkę zobaczył w ostatniej chwili. Uderzenie obronił, ale źle.
Koszmar Widzewa Łódź trwa! 🤯 W samej końcówce meczu Renat Dadashov strzelił gola wyrównującego dla @Radomiak_Radom! 🔥 Podział punktów w Radomiu! 🤝 pic.twitter.com/z5UCel1Bm0
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 28, 2025Reklama
Piłka spadła przed nim, z dobitką zdążył Renat Dadashov, któremu piłkę nabił Polydefkis Volanakis. Błąd, pech, katastrofa. Bo był remis, który oznaczał stratę dwóch punktów. A są to punkty niezwykle ważne, bo Widzew i Radomiak walczą o utrzymanie. Pierwsza wygrana łodzian w tym roku była na wyciągnięcie ręki. Można napisać, że tej drugiej, której Gikiewicz z jakichś powodów nie wyciągnął…
Błąd doświadczonego bramkarza jest ewidentny. W ogóle, nie licząc wspomnianej wyżej interwencji, Gikiewicz miał w piątek problemy. Przed przerwą dziwnie piąstkował piłkę po dośrodkowaniu, źle kopał długie podania. To nie był jego dzień, a jak się potem okazało, to była jego katastrofa.
To tym bardziej przykre, że to najbardziej doświadczony zawodnik w kadrze Widzewa, który z powodzeniem grał w polskiej ekstraklasie i w Niemczech. Bronił setki groźniejszych strzałów niż ten Ramosa.
Błąd Gikiewicza nie był pierwszym w tym sezonie. 37-latek od dawna nie pomaga drużynie (wystarczy wrócić do poprzedniego meczu z Pogonią Szczecin), a pomoc – w sytuacji Widzewa w tabeli – jest niezwykle potrzebna. Jak ważna jest dobra postawa bramkarza, pamiętamy z nieodległej przeszłości. Nie byłoby awansu do PKO Ekstraklasy bez interwencji Jakuba Wrąbla i Henricha Ravasa, a potem utrzymania bez parad Słowaka. W słabej drużynie, a taką jest Widzew, potrzeba bramkarza, który czasem obroni strzały nie do obrony. Na pewno nie takiego, który przepuści uderzenia łatwe, takie jak to w Radomiu.
W mediach społecznościowych ocena postawy Gikiewicza jest jednoznaczna. Wiele wpisów nie nadaje się do cytowania. Wiele z nich nie przystoją kibicom Widzewa, bramkarz łodzian wręcz mierzy się z hejtem.
“Boże drogi co za kiks naszego bramkarza. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałem. Szkoda 2 punktów” – napisał Zbigniew Boniek na portalu X.
Boże drogi co za kiks naszego bramkarza. Musze przyznać, że tego się nie spodziewałem. Szkoda 2 punktów 😢😢
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) February 28, 2025
Sam Gikiewicz jeszcze nie odniósł się do tej sytuacji, chociaż często komentuje swoje występy, czy mecze Widzewa. Nie miał też nigdy problemu z tym, by przeprosić za swoją postawę. Tym razem najwidoczniej potrzebuje trochę więcej czasu.
W kadrze Widzewa z bramkarzy są jeszcze Jan Krzywański, który był na ławce w Radomiu, oraz Mikołaj Biegański. Czy może nastąpić zmiana w bramce? To mało prawdopodobne. Gdy w przeszłości wchodzili do bramki, w Pucharze Polski, nie pokazywali ekstraklasowych umiejętności. W Widzewie nie bez przyczyny postawili na Gikiewicza. Nie tak dawno zresztą podpisano z nim nowy kontrakt na kolejny sezon z opcją przedłużenia o kolejny rok. Ale wygląda na to, że jednak trzeba szukać kogoś nowego do bramki, bo słaba forma 37-latka nie zaczęła się w Radomiu, tylko trwa od dawna.
Statystyki też go nie bronią, bo wpuścił najwięcej goli spośród wszystkich bramkarzy w lidze (38).