Od obozu z Turcji nie przeprowadziliśmy dziesięciu treningów na trawie – mówi Bartłomiej Pawłowski, piłkarz Widzewa.
O problemach Widzewa z boiskami mówi się od lat, bo klub nie ma swojego ośrodka treningowego, ani nawet własnych boisk. Kiedyś miał, tuż obok starego stadionu, ale z powody budowy nowego obiektu trzeba je było zlikwidować.
Od kilku lat widzewiacy trenują głównie na Łodziance na miejskim obiekcie. Zarządza nim Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji i różnie bywa z boiskami tam. Na przykład to sztuczne od lat jest bardzo eksploatowane nie tylko przez pierwszą drużynę Widzewa, ale przez wiele innych, m.in. klubowej akademii, obecnie nie nadaje się właściwie do użytku, bo jest zniszczone, dziurawe. Wciąż sam tam mecze i zajęcia, ale już nie ekstraklasowego zespołu, bo trener Janusz Niedźwiedź stwierdził, że nie zgodzi się, by jego piłkarze tam trenowali.
CZYTAJ TEŻ: To jakaś klątwa. Widzew znów ma problem z wahadłowymi
I dlatego Widzew jeździł do Wiśniowej Góry, gdzie wynajmuje sztuczne boisko, albo trenował na niewymiarowym boisku na ul. Sępiej. Raz w tygodniu przed meczami drużyna może też wejść na główną płytę Serca Łodzi. Ale mamy już wiosnę i zespół powinien codziennie trenować na boisku naturalnym, na takim, na jakim gra w PKO Ekstraklasie. I od niedawna znów korzysta z Łodzianki, tym razem z boiska hybrydowego. To jednak też jest w złym stanie. Nie tak powinno wyglądać, jest zaniedbane.
Nieoficjalnie wiadomo, że trener Niedźwiedź jest zły i trudno mu się dziwić. Przed meczem z Lechem Poznań widzewiacy praktycznie nie trenowali na boisku naturalnym. – Nie tylko to, ale oczywiście to też ma wpływ na płynność naszej gry. Przejście z murawy sztucznej na naturalną nie jest łatwe. Nie pomaga też, jeśli chodzi o urazy. Chcemy trenować na dobrze przygotowanej naturalnej murawie – podkreślił przed spotkaniem z mistrzem Polski dodając, że jego zespół jest jednak charakterny i pracuje jak najlepiej może w takich warunkach, jakie ma. W klubie można jednak usłyszeć, że brak dobrych boisk do treningów wpłynął w pewnym stopniu na słabsze wyniki na wiosnę i też trudno się temu dziwić.
Niedawno Bartłomiej Pawłowski wspominał, że trudniej ćwiczy mu się uderzenia z rzutów wolnych na sztucznej murawie, bo na niej kopie się piłkę zupełnie inaczej, niż na trawie. Teraz powiedział o tym w programie „Studio Ekstraklasa” w Interii. – 20 któregoś stycznia wróciliśmy z Turcji i do dzisiaj nie przeprowadziliśmy dziesięciu treningów na trawie. Tak jest, jak się nie ma bazy, odbija się to czkawką. Inaczej gra się w hali, inaczej na sztucznej murawie, inaczej na trawie. To inne dyscypliny – stwierdził. Dodał też, że jego zdaniem ma to wpływ na słabsze wyniki w rundzie rewanżowej. – Nie mamy też boiska na miejscu. Na sztuczne boisko musieliśmy dojeżdżać 40 minut poza Łódź. To są może małe rzeczy, ale jak się je wszystkie uzbiera, to ma to wpływ na naszą dyspozycję.
Jak wygląda najbliższa perspektywa Widzewa? Na Łodziance jest też boisko całkowicie naturalne i trzeba mieć nadzieję, że je MOSiR przygotuje już, jak należy. W przyszłości klub chce mieć oczywiście własne boiska, ale to melodia dalekiej przyszłości. Niedawno Widzew opublikował harmonogram budowy ośrodka i boisk. Naturalne w nowym ośrodku w Bukowcu (którego jeszcze nie ma) ma powstać w 2024 roku, a przy stadionie w kolejnym roku. Z kolei jeszcze w tym roku na Łodziance powstać mają dwa boiska sztuczne. To dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Sportu.