Przez 120 minut z boiska wiało nudą, ale za kilka dni już nikt nie będzie o tym pamiętał. Marek Kozioł najpierw był przez dwie godziny był ostoją obrony ŁKS-u, a następnie obronił rzut karny. Osłabiony kontuzjami ŁKS wyeliminował rywala z ekstraklasy i zagra w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski!
W pierwszych minutach meczu ełkaesiacy grali skoncentrowani i utrzymywali piłkę z dala od własnego pola karnego. Co więcej, wyglądali też na bardziej chętnych do gry ofensywnej i byli aktywniejsi na połowie rywala. Po pierwszych dziesięciu minutach dłużej przy piłce zaczęli utrzymywać się krakowianie, ale wciąż gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Zarówno jednym, jak i drugim brakowało klarownych okazji do strzelenia bramki.
Wraz z upływem czasu coraz mocniej zaczynała się utrwalać przewaga Cracovii. Groźnie było w 15. minucie, kiedy w dogodnej sytuacji znalazł się Jakub Myszor, jednak chybił. Sześć minut później zgromadzeni na trybunach kibice ożywili się po tym, jak świetną pozycję do strzału z dystansu wypracował sobie Antonio Dominguez. Hiszpan huknął z lewej nogi zza dwudziestego metra, lecz piłka przeleciała nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Karola Niemczyckiego.
W 29. minucie dwie świetne sytuacje miała Cracovia – najpierw po rzucie rożnym wykonywanym przez Knapa nieznacznie nad poprzeczką uderzył Balaj, a następnie fatalny błąd popełnił Jan Kuźma. Były gracz Sandecji dostał piłkę od Kozioła i przepuścił ją tak niefortunnie, że ta znalazła się pod nogami napastnika Cracovii. ŁKS tylko szczęściu zawdzięcza to, że Loshaj i Balaj nie potrafili wykończyć tej okazji.
W 33. minucie znów błysnął Dominguez, jednak jego strzał z dystansu już po raz drugi okazał się niecelny. Raptem trzy minuty później Piotr Janczukowicz opuścił boisko z kontuzją, wspierając się na ramionach fizjoterapeutów. Jego miejsce zajął debiutujący w pierwszym zespole napastnik drużyny rezerw, Maciej Radaszkiewicz. W 42. minucie Maciej Wolski uderzył płasko, ale trafił wprost w Niemczyckiego.
Do końca pierwszej połowy nie oglądaliśmy już więcej akcji, które wywołałyby u kibiców szybsze bicie serca. Pierwsza część gry rozczarowała – szykowaliśmy się na pucharowe emocje, a tymczasem oglądaliśmy grę bezbarwną, prowadzoną w wolnym tempie, z dużą ilością przerw i błędów. Nie spełniły się też zapowiedzi Kibu Vicuñii, który mówił przed meczem, że ŁKS będzie chciał grać ofensywnie. To Cracovia dłużej miała piłkę, lecz niewiele z tego wynikało. Nie oglądaliśmy także skutecznego wysokiego pressingu, który potrafi zakładać drużyna Michała Probierza. Po pierwszej połowie różnica ligi pomiędzy oboma zespołami nie była tak widoczna, jak można było tego oczekiwać.
Nieco żywsza było dopiero końcówka drugiej części gry. Na kwadrans przed końcem meczu trybuny nareszcie ożyły, widząc szybszą, bardziej aktywną grę łodzian. W 78. minucie to goście mogli jednak wyjść na prowadzenie. Kozioł sparował wówczas kąśliwy strzał z narożnika pola karnego. Jeden z piłkarzy Cracovii był bliski przyjęcia odbitej piłki, ale na szczęście dla ŁKS-u nie udało mu się jej opanować.
W 84. minucie Dominguez dobrze dośrodkował z rzutu wolnego, ale będący w dogodnej pozycji do strzału Jakub Tosik minął się z piłką. Dwie minuty później swoją okazję na zdobycie gola na wagę awansu miała Cracovia. Rivaldinho pomylił się jednak, uderzając na bramkę Kozioła z pola karnego. W doliczonym czasie gry żadna ze stron nie forsowała już nadmiernie tempa.
W dogrywkę z większą energią weszli ełkaesiacy, ale to goście stworzyli pierwszą groźną okazję. Rasmussen uderzył z dystansu, ale na posterunku czuwał niemal bezbłędny w czwartkowy wieczór Kozioł. Pięć minut przed końcem pierwszej części dogrywki zobaczyliśmy szybką wymianę ciosów pomiędzy oboma zespołami. Najpierw groźną akcję Cracovii zakończyła wrzutka Rasmussena, a następnie ŁKS wyprowadził szybką kontrę napędzaną przez Michała Trąbkę. Piłka trafiła ostatecznie do Radaszkiewicza, który długo składał się do strzału, aż wreszcie trafił rykoszetem w byłego gracza Stali Stalowa Wola.
W drugiej części dogrywki inicjatywę miała przez większość czasu Cracovia, jednak nie prowadziło to do zbyt groźnych sytuacji. Z boiska czuć było raczej atmosferę wyczekiwania na zbliżający się konkurs rzutów karnych. W ostatniej minucie dogrywki piłkę meczową miał na głowie Tosik. Po rzucie rożnym uderzał na bramkę Niemczyckiego z zaledwie kilku metrów, jednak nad poprzeczką.
Czekały nas rzuty karne. W oczekiwaniu na nie kibice skandowali nazwisko Kozioła, najlepszego zawodnika ŁKS-u. Jako pierwszy uderzał Pelle van Amersfoort. Strzelił po ziemi, a Kozioł świetnie wyczuł jego intencje! Okrzyki „Marek Kozioł, Marek Kozioł!” były tym razem jeszcze głośniejsze. Tosik uderzył w środek bramki, ale zmylił Niemczyckiego. Kolejną jedenastkę zamienił na bramkę Rivaldinho. Bezbłędny jak zawsze był także Dominguez. Chwilę później stadion przy al. Unii eksplodował okrzykiem radości – Matej Rodin nie trafił w bramkę! Gdy swoją jedenastkę pewnie wykorzystał też młody Ebenezer Kelechukwu Ibe-Torti, zrobiło się już naprawdę gorąco – kolejny rzut karny miał przecież zdecydować o dalszych losach rywalizacji. Do piłki podszedł prawy obrońca Cracovii, Otar Kakabadze i… trafił wprost w poprzeczkę. ŁKS awansował do 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski!
ŁKS – Cracovia 0:0, karne 3:1
ŁKS: Kozioł – Szeliga (62. Tosik), Dąbrowski, Marciniak, Koprowski – Wolski, Domínguez, Kuźma (61. Bąkowicz), Rygaard (80. Trąbka), Gryszkiewicz (80. Kelechukwu) – Janczukowicz (39. Radaszkiewicz).
Cracovia: Niemczycki – Kakabadze, Jugas, Rodin, Rocha – Myszor (61. Ogorzały), Knap (71. Rakoczy), Loshaj (62. Sadiković), van Amersfoort, Hanca (79. Rivaldinho) – Balaj (61. Rasmussen).
Żółte kartki: Gryszkiewicz, Domínguez, Tosik – Loshaj, Luís Rocha.