Przymierzamy się do transferów, ale to muszą być zawodnicy, którzy od razu wejdą do pierwszego składu. Zimą jest o to trudniej, dlatego chcemy wykonać mądre ruchy – mówi właściciele Widzewa Tomasz Stamirowski.
W sobotę Widzew Daniela Myśliwca rozegra ostatni w tym roku mecz. W Sercu Łodzi podejmie Pogoń Szczecin. Miejsce w tabeli po niemal całej tegorocznej rundzie wskazuje, że na wiosnę drużyna walczyć będzie o utrzymanie.
– Szkoda, że ta runda nie skończyła się po meczach z Lechem i Stalą Mielec w Pucharze Polski, bo rzeczywiście nastroje byłyby lepsze. Atmosferę w klubie bezdyskusyjnie tworzą zwycięstwa. Porażka z Puszczą była zimnym prysznicem. To był najsłabszy mecz w tej rundzie. Trudno to się oglądało, a do tego wynik mówi sam za siebie. Taka porażka boli, bo punktów wciąż nam brakuje. Sami jednak stworzyliśmy śladową liczbę okazji do zdobycia goli. Za mało zrobiliśmy, by wygrać – powiedział w rozmowie z portalem Interia.pl Tomasz Stamirowski, większościowy udziałowiec Widzewa.
Po siedmiu meczach tego sezonu nastąpiła zmiana trenera. Daniel Myśliwiec zastąpił Janusza Niedźwiedzia. Stamirowski jest z tej zmiany zadowolony. – Symbolem tej zmiany jest właśnie to wyjazdowe zwycięstwo z Lechem. Dawno nie udało nam się rozegrać tak dobrego spotkania i pokonać drużynę z ligowego topu. Nie chodzi tylko o wygraną, ale przede wszystkim o to, że graliśmy lepiej od rywala. W wielu spotkaniach pod wodzą trenera Myśliwca dominowaliśmy, choć nie zawsze – jak na przykład z Wartą – udawało się wygrać. Dla mnie postęp jest widoczny, a do tego okazało się, że młodzieżowiec Antoni Klimek jest wzmocnieniem – stwierdził.
Szef klubu mówi też m.in. o tym, że bardzo żałuje porażek z Puszczą Niepołomice, ale też z Wartą Poznań czy Jagiellonią Białystok. – Tabela jest tak płaska, że wygrana z Puszczą dałaby nam awans na siódme miejsce, a jesteśmy na jedenastym. Dlatego żałuję takich porażek – powiedział.
Dodał, że Widzew musi martwić się o utrzymanie i jest w gronie jedenastu takich zespołów.
Padło też pytanie o zimowe wzmocnienia drużyny. – Mam plan na transfery, ale sporo zależy od dostępności – mówi Stamirowski dodając, że wiosną w zespole była plaga kontuzji. – Bartek Pawłowski dochodzi do siebie. Sebastian Kerk wróci dopiero wiosną, a bardzo by nam się przydał w środku boiska. Do tego niemal cała runda była bez Serafina Szoty, a do tego urazy Mato Milosa i Juljana Shehu. Sporo tego było. Przymierzamy się do transferów, ale to muszą być zawodnicy, którzy od razu wejdą do pierwszego składu. Zimą jest o to trudniej, dlatego chcemy wykonać mądre ruchy.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.