Osobiście zawsze byłem zwolennikiem budowy dwóch obiektów – jednego przy al. Unii, a drugiego przy al. Piłsudskiego. Chociaż to zapewne mniej opłacalne z ekonomicznego punktu widzenia, to w tym przypadku górę wzięła moja miłość do łódzkiej piłki nożnej. W końcu mamy w Łodzi dwa bardzo duże piłkarskie kluby z wielkimi tradycjami, pięknymi historiami oraz ogromnymi potencjałami i każdy z nich powinien mieć miejsce, w którym jego pracownicy, piłkarze, trenerzy i kibice czują się jak w domu.
Właśnie taką możliwość dają dwa stadiony. Widzew wreszcie dostał pozwolenie na obrandowanie obiektu, dzięki czemu stał się on bardziej widzewski. Wiadomo, że to stadion miejski, ale przy okazji warto pamiętać, kto jest jego głównym użytkownikiem i najemcą. Natomiast po rozbudowie stadionu przy al. Unii Lubelskiej wielki herb ŁKS-u rzuca się w oczy z daleka, nie pozostawiając złudzeń, który klub ma tu siedzibę.
Kolejna kwestia to kibice. Wiadomo, że piłkarskie środowisko w Łodzi jest dość specyficzne. Pogodzenie zwaśnionych fanów dwóch łódzkich klubów graniczy z cudem, więc budowa jednego stadionu dla nich byłaby nie tyle decyzją „niepopularną”, co raczej, z tego punktu widzenia, niezrozumiałą. Pewnie kibice Widzewa i ŁKS-u potrafiliby dbać o wspólny dom, ale nie chce mi się wierzyć, że kibole obu zespołów nie próbowaliby w jakiś chuligański sposób zademonstrować, że stadion w Łodzi należy do nich. Do głowy przychodzi mi na przykład możliwość przemalowania krzesełek na obiekcie. I nie, nie jest to mój autorski pomysł.
CZYTAJ TAKŻE >>> ŁKS chce kolejnego pomocnika z ekstraklasy?
Dość regularnie pojawia się zarzut dotyczący pojemności obu stadionów. Zdaniem niektórych osób, oba obiekty są za małe i w dłuższej perspektywie sprawią, że łódzka piłka nożna zostanie zamknięta w przeciętności na długie lata.
Faktycznie stadion Widzewa jest za mały, a przy projektowaniu i budowie obiektu nie doszacowano potencjału kibicowskiego, jakim dysponuje klub z al. Piłsudskiego. Wydaje się, że gdyby stadion mógł pomieścić 25 tysięcy widzów, to i tak byłby wypełniany niemal podczas każdego meczu, szczególnie w PKO Ekstraklasie. Z drugiej strony chyba mało kto spodziewał się, że po reaktywacji Widzew będzie przyciągał takie rzesze kibiców na trybuny. To wspaniały fenomen nie tylko w skali Polski, ale całej Europy, który naprawdę trudno było przewidzieć, biorąc pod uwagę chociażby frekwencję na starym obiekcie. W tym miejscu trzeba zadać sobie natomiast jedno pytanie. Czy kibice Widzewa regularnie wypełnialiby także stadion o pojemności 40 tysięcy miejsc?
Ciężko jeszcze w tym momencie odnieść się do frekwencji na stadionie ŁKS-u, bo pierwszym poważnym testem dla kibiców zespołu trenera Kazimierza Moskala będzie sezon 2022/2023. To premierowy pełny sezon po rozbudowie obiektu, chociaż mecze w poprzednim sezonie pokazały, że Łódzki Klub Sportowy także ma ogromny potencjał kibicowski. Rzecz w tym, by go teraz wykorzystać.
Warto jeszcze podkreślić, że stadiony na 18 tysięcy kibiców nie są przecież takie małe. Dla porównania obiekt Rakowa Częstochowa może pomieścić 5,5 tysiąca kibiców. To dopiero jest mały stadion. Powiedzmy więc, że łódzkie stadiony są… stosunkowo niewielkie. Ale takie obiekty mają gigantyczną zaletę – nie tak trudno je wypełnić, a gra na pełnym 18-tysięczniku jest dla piłkarzy zdecydowanie przyjemniejsza niż gra na 40-tysięczniku, na którym połowa miejsc jest pusta.
W kwestii pojemności stadionów warto jeszcze poruszyć temat ostatnich meczów międzypaństwowych, które odbyły się na obiekcie przy al. Unii Lubelskiej 2. Każde ze spotkań oglądało około 11 tysięcy widzów, trybuny „żyły”, a atmosfera podczas meczów, szczególnie tych z udziałem reprezentacji Ukrainy, była naprawdę doskonała. Ciężko sobie wyobrazić, by ta sama liczba kibiców stworzyła klimat piłkarskiego święta na dużo większym stadionie w Gdańsku czy Wrocławiu.
Nie ma także co liczyć na to, że na większym stadionie w Łodzi gościlibyśmy regularnie reprezentację Polski, której domem jest PGE Narodowy. A tak, dzięki dość kameralnym, ale przyjaznym obiektom, które mamy w Łodzi, możemy doświadczać wielkich piłkarskich emocji i nie wstydzić się niskiej frekwencji i świecących pustkami trybun.
CZYTAJ TAKŻE >>> Daniel Tanżyna znalazł nowy klub? Zaskakujący wybór byłego kapitana Widzewa
Poruszając temat stadionów w Łodzi nie można zapomnieć o różnicy w kosztach ich budowy. Przypomnijmy, że obiekt przy al. Piłsudskiego powstał za około 125 mln złotych. Kolejnych 28 mln kosztowała przebudowa węzła komunikacyjnego. Z kolei stadion ŁKS-u to koszt około 250 mln złotych.
Sporo tłumaczeń dotyczy faktu, iż obiekt przy al. Unii powstawał w dwóch etapach, a do tego w ostatnich latach ceny materiałów budowlanych poszły bardzo mocno w górę. To jednak tylko jeden z powodów. Nie ma co kryć, że stadion ŁKS-u jest po prostu większy, lepszy i nowocześniejszy. Nie tylko pod kątem kibicowskim, ale także, a może przede wszystkim, biznesowym.
Nie bez powodu wspomniane mecze reprezentacji Ukrainy odbyły się właśnie na tym stadionie, podczas gdy obiekt przy al. Piłsudskiego pełnił rolę boiska treningowego. Patrząc jednak z perspektywy Miasta, a nie klubów, to całkiem fajna sprawa mieć dwa takie obiekty i móc zaproponować reprezentacjom odbywanie przedmeczowych treningów na kameralnym, ale wciąż całkiem nowoczesnym stadionie na Widzewie oraz rozgrywanie meczów na świeżutkim i jeszcze nowocześniejszym obiekcie przy al. Unii.
Tak jak wspomniałem, budowa dwóch stadionów w Łodzi ma swoich przeciwników, bo ma też swoje wady. Ostatnie wydarzenia piłkarskie w Łodzi utwierdziły mnie jednak w przekonaniu, że to była dobra decyzja. Biorąc pod uwagę przede wszystkim te sportowe (a nie ekonomiczne) za i przeciw, jak można nie twierdzić, że decyzja o budowie dwóch stadionów w Łodzi była słuszna?