ŁKS został rozbity przez Jagiellonię Białystok przy al. Unii Lubelskiej. Trener Wojciech Stawowy winę za postawę zespołu w środowym starciu bierze w pełni na siebie.
– W tym meczu zawiodłem na całej linii jako trener. Daliśmy się w tym meczu wypunktować jak bokser na ringu. Nie potrafiliśmy się przebić przez blok obronny gości. Gra w naszym wykonaniu była za wolna. Brakowało dośrodkowań i uderzeń, czyli tych elementów, po których można strzelać bramki – powiedział po meczu Stawowy.
Szkoleniowiec ŁKS-u zdaje sobie sprawę, że środowe rezultaty bardzo mocno skomplikowały i tak trudną decyzję zespołu.
– Nasza sytuacja zrobiła się w pewnym stopniu beznadziejna. Chcemy te rozgrywki dograć do końca tak, by każde spotkanie w naszym wykonaniu było inne, niż to dzisiejsze – ocenił Stawowy.
Problematyczne dla ŁKS-u są dwie kluczowe kwestie. Drużyna słabo wygląda nie tylko w obronie, ale i w ataku. Która kwestia bardziej niepokoi szkoleniowca Łódzkiego Klubu Sportowego?
– Martwi mnie i jedno i drugie. Stracone bramki były prezentami z naszej strony. Bardzo ułatwiliśmy zadanie Jagiellonii. W ofensywie natomiast nie byliśmy na tyle dynamiczni i szybcy, by stwarzać sytuacje bramkowe – powiedział Wojciech Stawowy.
I dodał: – Nie chcę takiej sytuacji, w której ŁKS musiałby się wstydzić. Przyszedłem do klubu z konkretnym celem i na razie tego zadania w ogóle nie realizuję. Nie chcę, by ŁKS był zespołem, który tak łatwo oddaje rywalowi pole. Chcę, by to była drużyna, która zdobywa bramki i która potrafi bronić swojej bramki. To jest moja praca, którą przyjechałem tutaj wykonywać. Ale chcę widzieć efekty tej pracy, a na razie tych efektów po prostu nie widzę.
fot. Marian Zubrzycki