Obecny trener ŁKS-u trafił na ul. Reymonta jako piętnastolatek, opuszczając rodzinne Sułkowice – miejscowość położoną nieopodal Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie rozpoczynał przygodę z piłką w barwach miejscowej Gościbi. Szansę debiutu w seniorskiej drużynie Wisły dostał w 1985 roku. To były trudne czasy dla Białej Gwiazdy – krakowianie musieli pozbierać się po drugim w 79-letniej wówczas historii spadku do drugiej ligi. Do elity powrócili dopiero po trzech sezonach – dla wiślaków to wciąż najdłuższy okres banicji poza najwyższą klasą rozgrywkową w dziejach klubu. – Umiejętności, boiskowa waleczność, ale nade wszystko ujmująca skromność i widoczne w każdej sytuacji oddanie Wiśle sprawiły, że Kaziu został ulubieńcem kibiców. Należał do tych, którzy nie w przenośni, ale rzeczywiście zostawiali na boisku pot, krew i łzy – pisali o nim autorzy “Internetowej historii Wisły”.
Po pięciu sezonach w czerwono-biało-niebieskich barwach obecny trener ŁKS-u trafił za… 1,9 miliarda ówczesnych złotych (to oczywiście kwota z czasów hiperinflacji) do Lecha Poznań. Moskal spędził w stolicy Wielkopolski cztery sezony, a następnie przeniósł się do Izraela, gdzie bronił barw Hapoelu Tel Awiw oraz Maccabi Ironi Aszdod. Pod Wawel wrócił w 1998 roku, ale tym razem nie do Wisły, tylko do występującego w tamtym czasie na zapleczu elity Hutnika. – Trenerem Hutnika był wtedy Jerzy Kowalik, a w Wiśle po początkowej euforii przyszedł kryzys, w efekcie którego pracę stracił trener Smuda – wspominał Moskal w podcaście „Po Gwizdku”. – Mieli tam duże problemy z kontuzjami, czasem nie wystarczało zawodników nawet do skompletowania kadry meczowej. Wisła zdecydowała się na zatrudnienie trenera Kowalika, a on widząc, że brakuje mu ludzi do gry, postanowił zabrać mnie razem ze sobą. Przyszedłem do klubu w połowie września. Początkowo miałem mieć kontrakt tylko do końca grudnia. Okazało się, że zostałem zdecydowanie dłużej [cztery lata – przyp. red.] i spełniłem swoje dziecięce marzenia o zdobyciu dla Wisły mistrzostwa Polski i grze w europejskich pucharach – powiedział.
Obecny trener ŁKS-u wrócił do Wisły w wyjątkowym momencie jej historii – na początku prezesury Bogusława Cupiała, który sprawił, że walczący zazwyczaj o miejsce w środku ligowej tabeli klub zmienił się w krajową potęgę i na wiele lat zdominował walkę o mistrzostwo Polski. Moskal stał się ważnym ogniwem wiślackiej drużyny – podczas swojego drugiego pobytu przy Reymonta zebrał aż 84 występy z białą gwiazdą na piersi, dwukrotnie świętował mistrzostwo Polski, a także rywalizował w Pucharze UEFA oraz w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wśród meczów Wisły na europejskiej arenie znalazły się starcia, które na trwałe zapisały się w historii polskiej piłki klubowej – wygrany dwumecz z Realem Saragossa (4:1, 1:4 i 3:4 w karnych, w rewanżu Moskal zdobył bramkę), zwycięstwo 5:2 z Schalke Gelsenkirchen czy wreszcie porażka 3:4 z Barceloną. –Mając trzydzieści kilka lat, nie spodziewałem się, że mogę przeżyć jeszcze w piłce takie rzeczy. Na pewno wielkim wydarezeniem był dla mnie wyjazd na Camp Nou – nie zagraliśmy tam wielkiego meczu, ale sama atmosfera stadionu i otoczka spotkania to było dla nas coś wyjątkowego. Mecze z Interem, Porto czy Saragossą to były naprawdę niewyobrażalne rzeczy; coś, co zdarza się raz na sto lat – wspomina trener ŁKS-u.
Po czterech latach pod Wawelem i krótkim epizodzie w Górniku Zabrze Moskal zakończył karierę zawodowego piłkarza, ale szybko wrócił do Wisły, w której zatrudniono go jako asystenta trenera Wernera Liczki. W kolejnych latach pracował z wiślackimi juniorami i drużyną rezerw, a także asystował kolejnym trenerom pierwszej drużyny: m.in. Jerzemu Engelowi, Adamowi Nawałce, Henrykowi Kasperczakowi i Robertowi Maaskantowi. Trzykrotnie był też pierwszym trenerem klubu – od kwietnia do czerwca 2007 roku, od listopada 2011 do marca 2012 i od marca do listopada 2015. W trakcie drugiej kadencji na tym stanowisku Moskal miał okazję kierować klubem w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Obecny trener ŁKS-u poprowadził krakowian do zwycięstw z Odense i Twente Enschede. Przygoda Białej Gwiazdy z europejskimi pucharami zakończyła się ostatecznie w 1/8 finału, w starciu ze Standardem Liége (obyło się bez wstydu: dwumecz zakończył się remisem, o awansie zadecydowała suma bramek strzelonych na wyjeździe).
Moskal był więc związany z Wisłą przez zdecydowaną większość swojej przygody z piłką – łącznie niemal 20 lat w roli juniora, zawodnika, asystenta trenera i wreszcie pierwszego szkoleniowca. Doczekał się nawet poświęconej sobie przyśpiewki (słynne “Moskal Kazimierz / Nie rusz Kazika bo zginiesz” śpiewane na melodię pieśni, którą kibicie opiewali kiedyś legendę klubu, Kazimierza Kmiecika), a nawet… wiersza. Twórcą fraszki zatytułowanej Na Moskala jest Dariusz Zastawny, autor książki Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach.
Grał z przodu, w pomocy, w obronie A i z bramką mógłby się zmierzyć Obyśmy mieli w naszym gronie Na pęczki takich Kazimierzy.
W Krakowie wciąż mieszka rodzina trenera, a obaj synowie, jak sam przyznał, kibicują Wiśle. Szkoleniowiec ŁKS-u jest jednak pewien, że przy okazji piątkowego meczu będą po jego stronie. – Myślę, że nie będą kibicować przeciwko tacie, właściwie to jestem pewien, że będą trzymać kciuki za mnie. Jeśli tylko mogą, jeżdżą zresztą na mecze ŁKS-u. Wiem, że takie spotkania są trudne, dla mnie to też nie będą łatwe chwile. Pojadę jednak do Krakowa jako trener ŁKS-u po to, żeby uzyskać jak najlepszy wynik. To jest moje zadanie i zrobię wszystko, żeby ŁKS jak najlepiej się tam zaprezentował – zapowiada trener biało-czerwono-białych.