Wydaje się, że w klubie podjęto już decyzję o tym, że Widzew opuści większość powierzchni biurowych na stadionie przy al. Piłsudskiego.
– Jesteśmy w końcowej fazie negocjacji z jednym z dużych najemców. Jeżeli te warunki biznesowe zostaną spełnione, to na pewno z nich skorzystamy i biura przeniesiemy ze stadionu. Mówimy o zapotrzebowaniu przynajmniej dwa razy większym niż mamy na dziś. Obecnie nie mieścimy się w tych przestrzeniach biurowych – poinformował Michał Rydz, wiceprezes Widzewa Łódź.
I dodał: – Decyzja o wyjściu z przestrzeni biurowej na stadionie nie jest chęcią udowodnienia komukolwiek czegokolwiek. Dzisiaj realnie nie mamy przestrzeni biurowych, więc musimy się przeprowadzić.
Jego słowa potwierdził prezes Mateusz Dróżdż, który podkreślił, że decyzja o opuszczeniu stadionowych biur nie jest wyrazem złośliwości, ale reakcją na realną potrzebę klubu.
– Proszę tego nie odbierać, że my wychodzimy ze stadionu, by komuś robić na złość. Nic z tych rzeczy. Nie mamy innego wyboru. W dniu meczowym w jednym pokoju siedzi czasami 17 osób. To nie jest normalna sytuacja – powiedział prezes Widzewa.
CZYTAJ TAKŻE >>> Lider Widzewa przeszedł zabieg. Czeka go przerwa
– Jeśli chodzi o koszty to na pewno będą one większe i musimy je pokryć z budżetu, choć nie planowaliśmy tego większego wydatku. Niestety jesteśmy jednak pod ścianą i jest to konieczność – podkreślają władze łódzkiego klubu.
Jeśli więć wszystko pójdzie zgodnie z planem zarządu Widzewa, to przeprowadzka będzie miała miejsce po zakończeniu obecnego sezonu PKO Ekstraklasy. To oznacza, że w czerwcu większość pracowników będzie już działać z nowego miejsca. Większość, ale nie wszyscy. Pomysł zakłada bowiem, by na stadionie pozostał pion sportowy i pierwszy zespół, który jest najbardziej związany z obiektem.
Warto przypomnieć w tym miejscu, że jeszcze na początku października wiceprezes Widzewa odniósł się także do propozycji sekretarza Łodzi, dotyczącej możliwości dzierżawy stadionu za złotówkę.
– Powiedzmy sobie wprost. Propozycje, które padają w przestrzeni publicznej, czyli „stadion za złotówkę”, to jest pocałunek śmierci. Z tego wszyscy powinni zdawać sobie sprawę – ocenił Rydz.
Co ciekawe, pierwsze takie propozycje pojawiły się już rok temu. Widzew jednak nie jest zainteresowany takim rozwiązaniem.
– Na drugim stadionie komercyjnie faktycznie da się zarabiać. Tutaj się niestety nie da – podsumował wówczas Mateusz Dróżdż.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew ma płacić więcej piłkarzom. Czy klub doczeka się gwiazd?