Tomasz Łapiński był znakomitym obrońcą. Na koncie ma tytuły mistrza Polski, grę w Lidze Mistrzów i reprezentacji Polski, a także srebrny medal olimpijski. Po zakończeniu kariery okazało się jednak, że „Łapa” to również utalentowany pisarz i wnikliwy obserwator. Jest na to kolejny dowód.
To nie była kariera usłana różami, ale talent, umiejętności i charakter na boisku zawsze się obronią, dlatego pochodzący z niewielkich Łap na Podlasiu Tomasz Łapiński osiągnął tak wiele. W czasie, gdy był aktywnym zawodnikiem, należał do zdecydowanie najlepszych w kraju na swojej pozycji, choć jak sam przyznaje, nie zawsze był ulubieńcem trenerów.
Po zakończeniu przygody z piłką (najpierw zawodniczej, później trwającej chwilę szkoleniowej) oddał się innym pasjom. Jedną z nich okazało się pisanie. Debiut literacki Tomasza Łapińskiego – powieść „Szmata” – spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem.
To było jednak dopiero preludium. Ale nie dało się już wówczas nie zauważyć, że zazwyczaj skryty, zamknięty w sobie i małomówny „Łapa” (tak opisałaby go zapewne większość kolegów z szatni) potrafi opowiadać. I to jak! Choć „Szmata” teoretycznie była historią całkowicie zmyśloną, znaleźć w niej można było wiele mniej lub bardziej luźnych odniesień do wydarzeń, które miały miejsce w trakcie kariery piłkarskiej autora.
Teraz znakomity przed laty środkowy obrońca poszedł krok dalej. Niedawno ukazała się jego kolejna książka, wydana przez Wydawnictwo Kanału Sportowego i Arskom Sport Brokers. „Z pamięci” to już historia do bólu prawdziwa, pisana konkretnymi momentami z życia Łapińskiego, okraszona wspomnieniami i anegdotami dotyczącymi konkretnych, często bardzo dobrze znanych ludzi, których „Łapa” spotkał na swojej drodze.
CZYTAJ TEŻ: „Z pamięci” – obowiązkowa lektura dla kibiców Widzewa i nie tylko…
Ta opowieść to znakomite studium polskiej piłki nożnej lat 90-tych, zawierająca barwne portrety trenerów, z którymi pracował Łapiński (ile razy miał wpływ na losy Franciszka Smudy? Dlaczego nie lubił go Janusz Wójcik?), kolegów z szatni (pamiętacie, że Marek Citko miał własnego rzecznika prasowego?), a także kibiców.
Ale „Z pamięci” to nie tylko niesamowite historie, które naprawdę się wydarzyły. To również głębokie przemyślenia, ponadczasowe wnioski, a wszystko podane w ramach pasjonującej opowieści. Zresztą Łapiński tym razem z siebie daje dużo więcej.
Choć sam mówi: – Nie napisałem autobiografii. Przewijam się w tle. Opisuję wydarzenia, w których brałem udział. Jestem dla nich filtrem w tej książce. Filtr, siłą rzeczy, też się obnaża. Nie ukrywam, kim w kontekście tych wydarzeń jestem. Słychać mój głos. Ale to głos, który stara się nie mówić o sobie – to jednak nie do końca tak właśnie jest. Otwiera się, najpierw w ramach wspomnień, a później w bezpośredniej rozmowie z Leszkiem Milewskim, która jest ważnym elementem książki.
Książki, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Zainteresuje ona nie tylko kibiców Widzewa, ale każdego fana piłki nożnej w Polsce. Łapiński to w końcu legenda czerwono-biało-czerwonych, ale też wielokrotny reprezentant Polski, uczestnik igrzysk olimpijskich w Hiszpanii w 1992 roku, podczas których sięgnął z drużyną narodową po brąz, ale też na samym początku młody piłkarz z małego miasta, który szukał swojej drogi i nigdy nie miał łatwo.
Książkę „Z pamięci” kupić można w sklepie internetowym Kanału Sportowego [SPRADŹ DOSTĘPNOŚĆ I ZAMÓW]. I na pewno nie będą to pieniądze stracone, bo nowa publikacja Łapińskiego oprócz tego, że wciąga i bawi, również skłania do przemyśleń i refleksji. Dlatego nie będziecie mogli się od niej oderwać, a potem zostanie z Wami na dłużej.
NIE PRZEGAP: Wychowanek Widzewa wraca po 4,5-letniej dyskwalifikacji: „Przeszedłem szkołę życia”