Po porażce i remisie miało przyjść zwycięstwo. Nic takiego jednak nie miało miejsca. ŁKS próbował, ale przez niemal całe spotkanie bił głową w białostocki mur. Jagiellonia natomiast, mimo niespełna 40% posiadania piłki, zagrała skutecznie i zasłużenie wygrała przy al. Unii, praktycznie grzebiąc marzenia ŁKS-u o otrzymaniu w PKO Ekstraklasie.
Trener Wojciech Stawowy po raz kolejny zaskoczył wyjściową jedenastką. Tym razem na ławce rezerwowych usiadł Adam Ratajczyk, którego w roli młodzieżowca zastąpił Jan Sobociński. Młody obrońca ŁKS-u stworzył duet obrońców z Morosem Gracią. W pomocy natomiast zobaczyliśmy trzech stranierich: Domingueza, Pirulo i Guimę.
Mecz ŁKS-u rozpoczął się tradycyjnie bardzo obiecująco. Łódzki Klub Sportowy wyglądał bardzo przyzwoicie przez pierwsze 10 minut. PIłkarze trenera Stawowego kontrolowali przebieg gry. W 11. minucie meczu Guima był bardzo bliski pokonania Węglarza, kiedy to wykończył strzałem z dystansu koronkową akcję gospodarzy. Bardzo dobrze spisał się jednak Węglarz, który momentalnie uruchomił zabójczą kontrę gości. Łodzianie po swojej udanej akcji zostawili zbyt dużo mu miejsca Puljiciowi, który przebiegł z piłką około 30 metrów i precyzyjnym strzałem nie dał szans Arkadiuszowi Malarzowi.
Strata gola nie zadziałała demotywująco na ŁKS. Najbliższej wyrównania już 5 minut później był Pirulo, który jednak z rzutu wolnego uderzył minimalnie niecelnie.
ŁKS cały czas cierpliwie rozgrywał piłkę, jednak brakowało tego, czego w dwóch poprzednich meczach, czyli dobrego tego ostatniego podania otwierającego drogę do bramki rywala. Łodzianie wymieniali mnóstwo podań, jednak nie przekładało się to na klarowne akcje.
Co innego Jagiellonia, która w 27. minucie prowadziła już 2:0. Makuszewski zszedł z prawej strony i uderzył po długim rogu. Piłka odbiła się najpierw od słupka, a następnie od pleców Arkadiusza Malarza, któremu został zapisany gol samobójczy.
ŁKS dalej robił swoje, ale dokładnie to samo można napisać o Jagiellonii. Łodzianie zupełnie nie mieli pomysłu na to, by zaskoczyć dobrze zorganizowaną defensywę gości i dlatego pierwszą połowę zakończyła się wynikiem 0:2.
W przerwie trener Stawowy zdecydował się na wprowadzenie Adama Ratajczyka w miejsce Antonio Domingueza. 17-letni skrzydłowy wniósł sporo ożywienia w szeregi ŁKS-u, co skutkowało kilkoma bardzo ciekawymi akcjami w wykonaniu Rycerzy Wiosny.
W 53. minucie Michał Trąbka był o włos od zdobycia gola. Wówczas pomocnik ŁKS-u oddał strzał po którym piłka minęła już Węglarza, ale piłkę z linii bramkowej wybił Puljić.
Łódzki Klub Sportowy w drugiej części meczu mógł się podobać jeszcze bardziej niż w meczu z Rakowem. Wciąż jednak brakowało skutecznego wykończenia akcji.
Spotkanie w 68. minucie w zasadzie zamknął Tadej Vidmajer, który 2 minuty po pojawieniu się na boisku tragicznie zachował się we własnym polu karnym i sprokurował rzut karny dla gości. Jedenastkę pewnie wykorzystał Pospisil i tym samym ustalił wynik meczu.
Ostatecznie plan Jagiellonii na dzisiejsze spotkanie okazał się bardzo skuteczny. Goście oddali pole gry ŁKS-owi, ale łodzianie nie potrafili przedrzeć się przez szczelną obronę gości. Białostoczanie wyprowadzili kilka zabójczych szybkich ataków, które pozwoliły im zgarnąć pełną pulę i zagwarantować sobie miejsce w górnej ósemce po fazie zasadniczej.
Natomiast porażka Łódzkiego Klubu Sportowego praktycznie przekreśliła szanse łódzkiej ekipy na utrzymanie się w PKO Ekstraklasie. Tym bardziej, że trzy punkty do swojego konta dopisała Wisła Kraków i strata do bezpiecznego miejsca wynosi już 13 punktów.
ŁKS – Jagiellonia 0:3 (0:2)
0:1 – Puljić (12.)
0:2 – Malarz (27. – sam.)
0:3 – Pospisil (69. – k.)
ŁKS: Malarz – Wolski, Sobociński, Gracia, Klimczak (66. Vidmajer), Trąbka, Dominguez (46. Ratajczyk), Srnić, Pirulo, Guima, Wróbel (76. Sekulski)
Jagiellonia: Węglarz – Kadlec, Romanczuk, Borysiuk (76. Kwiecień), Makuszewski (55. Prikryl), Arsenić, Mystkowski, Runje, Puljić (74. Imaz), Tiru, Pospisil