Piłkarze ŁKS-u prowadzili 2:0, ale zremisowali 2:2. Kilku pozytywnie zaskoczyło, jeszcze więcej strasznie nas rozczarowało. Najlepszy był Jan Sobociński, który w 13 minucie zmienił kontuzjowanego Macieja Dąbrowskiego
W pierwszej połowie uratował ŁKS przed stratą dwóch bramek. Za pierwszym razem miał dużo szczęścia, bo mógł strzelić sobie samobója, za drugim razem popisał się świetną paradą. Przy bramce Ferugi nie miał szans. Za drugiego gola, straconego z rzutu karnego też nie można go obwiniać.
Przez niego ŁKS stracił dwa punkty. Cały mecz grał słabo, tracił piłkę i nawet w ofensywie, za którą zazwyczaj go doceniamy był cieniem samego siebie i nie potrafił celnie dośrodkować. Po stracie piłki sprokurował rzut karny i Jastrzębie wyrównało. Można się kłócić czy sędzia podyktował jedenastkę zasłużenie, ale fakt jest taki, że w tej sytuacji powinien zachować się lepiej.
Zszedł z kontuzją w trzynastej minucie spotkania.
Występ bez historii. Nic nie popsuł, nie uratował ŁKS-u przed stratą pierwszego gola, ale stał dosyć daleko.
Podobno prawa obrona to jego nominalna pozycja. Nie widać tego. Dużo strat, dużo chaosu i jeszcze więcej niecelnych podań. Po tym jak grał w sparingach obiecywaliśmy sobie po nim dużo więcej.
Zaczyna wracać do formy, ale dalej szału nie robi. Przeciął kilka podań, kilka piłek stracił. Stara się, ale to ciągle za mało.
Jeden z lepszych meczów Duńczyka w ŁKS-ie. Obok Jana Sobocińskiego największe pozytywne zaskoczenie. Nareszcie wziął na siebie ciężar gry, rozprowadzał piłki, kilkoma dryblingami pokazał świetne wyszkolenie techniczne, a dodatkowo asystował Pirulo. Oby to był tylko początek dobrej formy Rygaarda.
Asystował Juriciowi przy pierwszej bramce. Oprócz tego nie zrobił dużo, ale widać, że odzyskuje formę. Na pewno nie można odmówić mu woli walki i ambicji. Gorzej z podejmowanymi decyzjami, ale być może znowu wolno się rozkręca,
Dziwny zawodnik. Walczy, haruje na drużynę, ale koniec końców nic z tego nie ma. Podobny do Patryka Bryły, tylko że Bryła do waleczności i widowiskowych dryblingów, dokładał jeszcze bramki i asysty. Może i na Moreno przyjdzie pora.
Po ładnej akcji indywidualnej strzelił w drugiej połowie gola. Pod koniec kiedy trzeba było walczyć o trzy punkty zaczął grać drużynowo. Resztę meczu brał ciężar gry na siebie, ale bez korzyści dla drużyny. Czasami nie trzeba starać się okiwać pięciu obrońców, można też podać piłkę.
Piękna pierwsza bramka. Kilka minut później mógł zdobyć drugą, dużo łatwiejszą, ale trafił w bramkarza. Później walczył z obrońcami Jastrzębia, robiąc miejsce kolegom z drużyny, ale w piłka to nie boks. Chodzi w niej o granie, a nie o walczenie.
Wszedł w 12 minucie za kontuzjowanego Dąbrowskiego i do 90 minuty bezbłędny. Świetne przerzuty, mądra gra w obronie. Najlepszy mecz wypożyczonego z Charlotte obrońcy w 2021 roku. W ostatnich minutach meczu, stracił piłkę i niepotrzebnie faulował napastnika Jastrzębia. Gdyby nie to, byłoby 5.
Wszedł za Rozwandowicza i grał na podobnym poziomie. Plus za to że dawał drużynie więcej w ofensywie.
Jak zwykle zostawił na boisku dużo zdrowia, do końca biegał za piłką, ale skoro nie pomógł drużynie wygrać, nie może dostać oceny, wyższej niż wyjściowa.
Słaby mecz młodzieżowca. Wchodził przy wyniku 2:1, a koniec końców nie udźwignął presji kiedy trzeba było gonić wynik przy 2:2. Najbardziej z jego występu zapadnie nam moment kiedy cała drużyna stała w polu karnym i czekała na dośrodkowanie, a Gryszkiewicz podał do bramkarza.
Podejmował złe decyzje w polu karnym, niepotrzebnie kiwał się i podawał. Mógł zostać bohaterem i wymusić rzut karny, ale zabrakło mu sprytu po tym jak obrońca Jastrzębia podniósł nogę, na wysokość jego głowy.
fot: ŁKS Łódź