Zbigniew Boniek był w sierpniu w Łodzi, gdzie odebrał tytuł honorowego obywatela miasta. Zibi jak najbardziej zasłużył na ten tytuł, bo chociaż pochodzi z Bydgoszczy, to w Łodzi spędził wiele lat i rozsławiał miasto w Polsce i poza jej granicami. To najwybitniejszy piłkarz w historii Widzewa, z którym sięgał po mistrzowskie tytuły i z którym eliminował piłkarskie potęgi w europejskich pucharach. Przy okazji pobytu w naszym (i swoim) mieście), Boniek udzielił wywiadu magazynowi „LIFE IN Łódzkie”. Mówił w nim o Łodzi, swoim życiu prywatnym i zawodowym, a także o biznesie. Nie zabrało oczywiście pytań o Widzew.
– Mam kilka zasad, którymi kieruję się w życiu. Jedna z nich dotyczy przeszłości. Uważam, że bez niej nie ma ani teraźniejszości, ani przyszłości. Dlatego w moim sercu Łódź i Widzew były, są i zawsze będą bardzo ważne. Sam o sobie mówię, że jestem bydgoszczaninem adoptowanym przez Łódź. Tu spędziłem piękny czas, poznałem smak wielkiej piłki, zderzyłem się z dorosłą rzeczywistością i musiałem wziąć odpowiedzialność za swoje życie, bo nie było przy mnie mamy i taty. Tu się ożeniłem i tu urodziło się moje pierwsze dziecko. I zawsze, kiedy trzeba, będę wspierał Łódź i Widzew, bo to moje miasto i mój klub. Do dzisiaj mam w Łodzi wielu znajomych i przyjaciół. I to z obu stron miasta. Zdradzę panu, że nigdy nie byłem do nikogo negatywnie nastawiony. Nawet wśród piłkarzy ŁKS-u miałem kolegów. Bo mecz to jedno i na boisku jesteśmy rywalami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy później byli kolegami i razem poszli na piwo – powiedział Boniek.
Wspomniał też o swojej ostatnie wizycie na stadionie Widzewa. – Byłem na meczu z Legią Warszawa, ale oglądałem i oglądam wszystkie mecze Widzewa, które transmituje telewizja. Te pierwszoligowe i te w ekstraklasie. Cieszę się, że awansowali, aczkolwiek należę do tych, dla których obecność Widzewa w ekstraklasie to obowiązek. Teraz chodzi o to, żeby zaczęli w niej odgrywać ważną rolę. Niemcy mają dwa najważniejsze kluby – Bayern Monachium i Borussia Dortmund, w Hiszpanii są to Barcelona, Real i może jeszcze Atletico Madryt, we Włoszech Juventus, Milan, Inter, Napoli i Roma. W Polsce to Lech, Legia, Wisła, Górnik i właśnie Widzew stanowią piłkarski top. Ze względu na swoją przeszłość i piłkarską markę. Widzew ma do tego fantastycznych kibiców i musi im zaoferować coś więcej, niż tylko obecność w ekstraklasie i walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki – stwierdził.
I dodał: – Kluczem do zrozumienia tego fenomenu jest RTS, czyli Robotnicze Towarzystwo Sportowe. Skrót, który od zawsze był w nazwie klubu, a który miał i ma ogromne znaczenie dla kibiców. Widzew nigdy nie był policyjny czy wojskowy. Był klubem prostych ludzi, których w Polsce było i jest najwięcej, a zarządzały nim osoby, dla których kariery nie były najważniejsze. Zawsze, kiedy Widzew grał mecze wyjazdowe, budził wśród kibiców przeciwnika respekt i szacunek. Bano się go, ale lubiano. Dlatego niezależnie czy jest w czwartej lidze, czy w ekstraklasie, Widzew zawsze będzie miał kibiców. I to na całym świecie.
Zibi był też pytany o plany na przyszłość i znów wspomniał o Widzewie. – Nie, ale powiem, że jest jeden projekt związany z Polską. Wspólnie z kilkoma znajomymi chcemy zainwestować w biznes okołosportowy. Poza tym chcę zobaczyć, co się dalej będzie działo z Widzewem. To jest wyjątkowa marka i mocno wierzę, że jeszcze w swoim życiu pojadę na losowanie Champions League, w którym weźmie udział Widzew Łódź. Nie jest to łatwe, ale nie niemożliwe – powiedział.
Cały wywiad ze Zbigniewem Bońkiem można przeczytać tutaj.