Z czterech ostatnich meczów Widzew przegrał trzy, a jeden zremisował. Oczekiwania były na pewno większe. Pojawiły się pierwsze słowa krytyki Żeljko Sopicia.
Widzew po raz trzeci z rzędu zapewnił sobie utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że tym razem zapewnili mu to rywale. Pewny utrzymania łódzki zespół już w piątek, kiedy Śląsk Wrocław przegrał z Górnikiem Zabrze. Zanim się to stało, Widzew przegrał z Koroną Kielce i Motorem Lublin, a także zremisował z Górnikiem. W sobotę znów przegrał, tym razem z Zagłębiem Lubin. Bilans ostatnich meczów czerwono-biało-czerwonych jest wręcz bardzo słaby, jest wstydliwy. Nie są to wyniki drużyny, która walczy o utrzymanie. Pomogli na szczęście rywale.
A początek Żeljko Sopić w roli trenera Widzewa miał naprawdę dobry. Najpierw wygrał na wyjeździe z Piastem Gliwice, a potem w Sercu Łodzi z Lechią Gdańsk (dwa razy bez straty gola). Dało to kibicom duże nadzieje, tym bardziej że wcześniej przeżywali głównie upokorzenia. Nic dziwnego, że pracę stracił Daniel Myśliwiec. Drużyna zbliżała się do strefy spadkowej. Dwie wygrane Sopicia plus jedna wcześniej Patryka Czubaka (z GKS-em Katowice), dała utrzymanie. Bez tych 9 punktów byłaby katastrofa, co łatwo policzyć w tabeli. To był kluczowy moment.
Później znów zaczął się zjazd. Widzew spadł na 13. miejsce. Zagłębie jest już tuż za nim, traci tylko punkt. Niżej są już tylko najgorsi z najgorszych, czyli Lechia Gdańsk i spadkowicze Śląsk, Puszcza i Stal. Łodzianom – pod względem formy – bliżej do nich niż do środka tabeli.
W mediach społecznościowych kibice – co oczywiste – wylewają żale. Są pierwsze krytyczne uwagi w stosunku do chorwackiego trenera. Liczono na coś więcej. Może na taki zryw, jaki nastąpił w Zagłębiu Lubin. Leszek Ojrzyński przejął drużynę niemal w tym samym czasie do Sopić. Wygrał cztery mecze, został trenerem kwietnia w PKO Ekstraklasie, a przecież sytuacja Zagłębia była gorsza od Widzewa.
Oczywiście za ostatnie wyniki trudno winić tylko Sopicia. To trener, a nie czarodziej, który z kapelusza wyciągnie dobrych piłkarzy, albo wyczaruje ich dotknięciem różdżki. W zespole od dawna brakuje jakości, w kadrze są po prostu zbyt słabi zawodnicy, a to nie wina trenera. W pewnym momencie drużynę pociągnęli Juljan Shehu i Fran Alvarez, a o tyły zadbał Mateusz Żyro. Ale też się skończyło, tym bardziej że z różnych powodów Albańczyk i Hiszpan wypadali ze składu.
Może kibice mogli liczyć na większe zaangażowanie piłkarzy Widzewa? Większość z nich spodziewa się jednak pożegnania z klubem w czerwcu, więc te trudno oczekiwać, że teraz oddadzą zdrowie za Widzew.
Wszystkie te okoliczności nie są sprzyjające. Sopić wpadł trochę w tę pułapkę. Zdarzało mu się już wspominać – chociaż dość subtelnie – o jakości tej drużyny i jej możliwościach. Znamy je. Dla przykładu Chorwat trafił do ekstraklasowicza, który nie ma w kadrze wartościowego napastnika. Jak to możliwe?
Kontrakt Chorwat ma jednak długi, jego drużynę mamy zobaczyć dopiero po letnich wzmocnieniach. Wtedy będzie można go rozliczać: z gry, z wyników. Chociaż trudno odmówić kibicom czy dziennikarzom prawa do oceny gry i formy zespołu już teraz. A ostatnio ten irytuje, denerwuje i zawstydza. A w czwartek klasyk z Legią Warszawa, najbardziej prestiżowy mecz dla fanów Widzewa. To pojedynek, po którym kibice mają być dumni z drużyny. Po tym, co ostatnio oglądamy, trudno być optymistą. I tu już musi wykazać się Sopić, musi tak zmotywować piłkarze, że bez względu na okoliczności mają zasuwać od pierwszej do ostatniej minuty. Jeśli tak nie będzie, to w Sercu Łodzi na pewno pojawią się gwizdy.