Widzewiacy po bardzo słabym meczu musieli uznać wyższość Puszczy Niepołomice.
Po przerwie na kadrę, kibice Widzewa ostrzyli sobie zęby na poniedziałkowy mecz swoich ulubieńców. To całkowicie zrozumiałe, bo łodzianie w ostatnim meczu w niezłym stylu ograli Zagłębie Lubin 2:0, a teraz mierzyli się z przedostatnią w tabeli Puszczą Niepołomice. Apetyty na zwycięstwo były spore i w pełni uzasadnione.
Czerwono-biało-czerwoni zaczęli obiecująco, bo na samym początku stworzyli trzy sytuacje. Najlepszą, po podaniu Jakuba Sypka zmarnował Fran Alvarez. Później to Puszcza przejęła inicjatywę i piłkarze Myśliwca tylko biegali po boisku. Biegali to trochę za duże słowo, bo bardziej pasowałoby “snuli się”. Widzewiacy byli tak wolni, że większość ich ruchów można było przewidzieć. Brakowało im pomysłu na dostanie się pod pole karne Komara. Nie pomagały nawet stałe fragmenty gry, które bił Sebastian Kerk. Jeden z komentatorów po pierwszej nieudanej wrzutce Niemca zaśmiał się, że ten chyba wyczerpał już limit złych zagrań w tym meczu. Niestety nie miał racji, bo Kerk jeszcze kilkukrotnie dośrodkowywał fatalnie. Raz wrzucił nieźle Rondiciowi i ten strzelił gola, ale więcej w tym było przypadku i zamieszania niż dobrego zagrania. A gola i tak anulowano. Później Puszcza dostał rzut karny i w drugiej połowie łodzianie już całkowicie grali jakby chcieli, a nie mogli.
ZOBACZ TAKŻE>>>Trener Widzewa: Nie chciałbym widzieć u swojej drużyny takiej dyspozycji…
Ktoś może powiedzieć o murawie przy ul. Kałuży, która była w słabym stanie. Wspomniał o tym nawet Mateusz Żyro.
– Ten mecz jest kopią wyjazdowego starcia z Puszczą w zeszłym sezonie. Jego symbolem jest fakt, że nasz najlepszy zawodnik Sebastian Kerk miał duże problemy z zagrywaniem piłek ze stałych fragmentów gry, choć zazwyczaj wychodzi mu to świetnie. Nie chcę szukać wymówek, bo murawa była taka sama dla obu drużyn, ale te warunki naprawdę nam dziś nie pomogły – powiedział kapitan zespołu, który meczu nie dokończył, bo niesłusznie obejrzał drugą żółtą kartkę.
Faktycznie, boisko wyglądało źle. Problem polega jednak na tym, że poniedziałkowa postawa Widzewa i tempo “kreowanych” przez łodzian akcji nie są wyjątkiem czy wypadkiem przy pracy. Przed każdym meczem kibice mogą zastanawiać się jaki Widzew tym razem się wolosuje. Pomysłowy, dynamiczny i przebojowy jak w meczach z Radomiakiem czy Zagłębiem? A może nudny, wolny i przewidywalny jak z Górnikiem czy Puszczą? A może wylosuje się hybryda jak w przypadku meczu z Motorem? Murawa więc nie jest żadnym wytłumaczeniem, bo w Szczecinie, gdzie boisko wygląda kapitalnie, widzewiacy zagrali równie słabo jak w poniedziałek. Po prostu, postawa drużyny Widzewa w tym sezonie to jedna wielka loteria. Rok temu, 26 listopada czerwono-biało-czerwoni wygrali w Poznaniu z Lechem 3:1. Zagrali wtedy świetne zawody. Po tamtym meczu większość kibiców wierzyła pewnie, że rok później RTS zaliczy kolejny progres. Nie musimy chyba mówić, że do niego bardzo, ale to bardzo daleko.