Po meczu Widzewa z Zagłębiem w Lubinie doszło do awantury między piłkarzami obu drużyn. Dogrywki były na boisku i w tunelu.
Widzew podzielił się punktami z Zagłębiem. Gola na wagę punktu łódzka drużyna zdobyła w doliczonym czasie gry. Zdobył go strzałem głową Imad Rondić, który był w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Chwilę wcześniej bramkarz Sokratis Dioudis wybił piłkę przed siebie. W interwencji przeszkadzał mu Jordi Sanchez, ale sędziowie (także VAR) uznali, że przewinienia widzewiaka nie było. Od tego momentu między piłkarzami obu drużyn wrzało. Do awantury doszło jeszcze na boisku, a potem już w tunelu.
Dokładnego przebiegu wydarzeń póki co nie da się odtworzyć. Ze strony Widzewa miał w niej brać głównie udział Fabio Nunes. O tej sytuacji na konferencji mówił trenerzy Daniel Myśliwiec. – Jeżeli chodzi o zamieszanie po końcowym gwizdku, to chciałbym, żebyśmy rozmawiali o piłce. Jesteśmy tutaj po to, żeby budować kulturę środowiska. Mam nadzieję, że gdy emocje opadną, każdy przemyśli swoje zachowanie. Można przegrać, można stracić punkty, ale nie można stracić godności – powiedział.
Z kolei Waldemar Fornalik stwierdził, że nie widział dokładnie zajścia.
Nie wiadomo jeszcze, czy ktoś został ukarany przez sędziego już po ostatnim gwizdku. Portal Widzewtomy donosi, że czerwoną kartkę zobaczył bramkarz Zagłębia. Nie ma informacji na temat m.in. Nunesa. Jeśli i on dostał czerwoną kartkę, to Widzew będzie miał problem, bo w meczu z Ruchem Chorzów w przyszłą sobotę grać nie może Andrejs Ciganiks. Łotysz ma cztery żółte kartki, poza tym, że jedzie na kadrę.
Myśliwiec odniósł się też do starcia Jordiego z greckim bramkarzem Zagłębia. – Jordi wygrał pozycję i ochraniał ją, a dokładnie to miejsce, gdzie była piłka – tłumaczył.
Innego zdania był Waldemar Fornalik, który ocenił, że był faul. – Dla mnie jako trenera i byłego piłkarza, Jordi Sanchez faulował bramkarza. Nie był zainteresowany piłką – stwierdził.