Bartłomiej Pawłowski przychodził do Widzewa jako piłkarz ofensywny, ale jeszcze pół roku temu niewielu przypuszczało, że nawet w ekstraklasie będzie najlepszym napastnikiem Widzewa. Teraz trener łódzkiego zespołu już nie zwodzi dziennikarzy oraz kibiców i otwarcie przyznaje, że Pawłowski to napastnik, wymieniając go jednym tchem obok Sancheza i Montiniego.
– W tym tygodniu ten mikrocykl był bardzo skrócony, bo mieliśmy raptem trzy treningi. W naszym zespole jest w tym momencie trzech napastników: Bartek Pawłowski, Jordi Sanchez i Mattia Montini – powiedział Niedźwiedź podczas konferencji prasowej przed meczem z Jagiellonią.
Sam Pawłowski, przychodząc do Widzewa, twierdził, że jest piłkarzem na wskroś ofensywnym. Do tej pory jednak jego wiodącą pozycją była ofensywna pomoc. Teraz, poniekąd z konieczności, został przekwalifikowany na napastnika. Ale i na tej pozycji radzi sobie całkiem nieźle, co potwierdził strzelonym golem w meczu z Pogonią (chociaż mógł, a nawet powinien strzelić chociaż dwa).
CZYTAJ TAKŻE >>> Zbigniew Boniek o meczu Widzewa: „Nie podzielam entuzjazmu”
Przypomnijmy, że już w ubiegłym sezonie Bartłomiej Pawłowski grywał na pozycji napastnika. Taka była potrzeba chwili, bo Mattia Montini był kontuzjowany, a Bartosz Guzdek nie spisywał się najlepiej. Okazało się, że Pawłowski umie odnaleźć się na tej pozycji, a jego gole strzelone ŁKS-owi i Podbeskidziu poprowadziły Widzew do awansu do PKO Ekstraklasy.
Obecnie jednak Włoch jest w pełni zdrowy, a do tego do zespołu dołączył Jordi Sanchez. Mimo to w meczu z Pogonią to właśnie Pawłowski wybiegł na boisko jako podstawowy napastnik Widzewa. Na drugim biegunie w tej sytuacji znalazł się Montini, który do Szczecina w ogóle nie pojechał.
– Pawłowski i Sanchez są obecnie wyżej w hierarchii i tutaj nie ma żadnych dodatkowych informacji. Po prostu Mattia przegrywa rywalizację i dlatego nie pojechał do Szczecina – wyjaśnił Janusz Niedźwiedź.
Chociaż takie słowa z ust trenera nie padły, to można się domyślać, że i tym razem Włocha w kadrze na Jagiellonię nie będzie.
CZYTAJ TAKŻE >>> Zaskakująco silna Jagiellonia na drodze Widzewa
Jak informowaliśmy w środę, Widzew poważnie sonduje możliwość sprowadzenia jeszcze jednego ofensywnego pomocnika. Mowa o Filipie Starzyńskim [WIĘCEJ TUTAJ], co w czwartek potwierdził m.in. Łukasz Grabowski z „Faktu”.
Jeśli Widzew faktycznie sprowadziłby Starzyńskiego (lub jakiekolwiek innego ofensywnego pomocnika), to można przyjąć, że szanse na występy Pawłowskiego w innej roli niż napastnik będą bliskie zeru.
Rywalizacja w drugiej linii Widzewa jest bowiem bardzo mocna, bo wśród piłkarzy mogących występować tuż za napastnikiem są m.in. Letniowski, Terpiłowski, Sypek, Normann Hansen, a także Shehu czy Lipski.
W Widzewie prawdopodobnie przyjęto więc już za pewnik, że Pawłowski będzie brany pod uwagę głównie jako napastnik i taką też rolę ma pełnić w najbliższych meczach. Jeśli bowiem do wspomnianej grupy pomocników dorzucilibyśmy jeszcze Pawłowskiego i Starzyńskiego (lub jakiegoś innego piłkarza), to robi nam się ona zdecydowanie zbyt liczba, w porównaniu do dwóch etatowych napastników, z których jeden jest pod formą, a drugi trenuje z Widzewem dopiero od kilku tygodni.
CZYTAJ TAKŻE >>> TYLKO w ŁS. Problemy z murawą na Widzewie? Groundsman MAKiS-u: „Nie wiem, skąd pojawiają się te głosy”