Czy Widzewowi przydałby się Bartłomiej Pawłowski? Z kilku powodów – TAK.
Piłkarze m.in. Fortuna 1. Ligi od ponad tygodnia przygotowują się do rundy wiosennej, a szefowie klubów i pracownicy działów sportowych pracują przy transferach. Widzew podchodzi do sprawy spokojnie. Po przejęciu władzy przez Tomasza Stamirowskiego ma już nie być szastania pieniędzmi i wydawania ich na lewo i prawo. Wszystko ma być robione z głową, czego strzeże przede wszystkim prezes Mateusz Dróżdż.
CZYTAJ TEŻ: DiMedical nowym sponsorem strategicznym Widzewa
Ale wzmocnić drużynę, która walczy o PKO Ekstraklasę, trzeba. „Gdzie są transfery?” – pytają nie tylko zniecierpliwieni kibice, ale pytać o to ma prawo także trener Janusz Niedźwiedź. To on bowiem jako pierwszy będzie odpowiadał za to, co wydarzy się za kilka miesięcy. On też jednak wygląda na spokojnego. – Mamy zgodę na dwa transfery. Stopera i ofensywnego piłkarza. Nasze priorytety się nie zmieniły. Określiliśmy je dawno. Chcemy sprowadzić jakościowych piłkarzy. Szukamy wzmocnień, a nie uzupełnień – mówił kilka dni temu.
O dwóch transferach mówi też często prezes Dróżdż. Niewykluczona jest jednak niespodzianka…
Pierwszy z nich to stoper z „lewą nogą”. Niedawno media donosiły, że ekstraklasowy Bruk-Bet Termalica Nieciecza ubiegł Widzew i ściągnął Czecha Mateję Hybsa, o którym myśleli też w Łodzi. Widzew ma też jednak inne opcje i wkrótce jedną z nich ma zrealizować.
Drugi to lewoskrzydłowy i tym piłkarzem ma być Kristoffer Hansen. 27-letni Norweg podobno od jakiegoś czasu jest już nawet w Łodzi, bo przechodził kwarantannę. Przed nim już tylko badania medyczne. Hansen ma dobre CV. Co najważniejsze, grał regularnie w norweskiej ekstraklasie, strzelał i notował asysty. Nie powinien mieć problemów z wywalczeniem miejsca w składzie w ataku drużyny przy ustawieniu 1-3-4-3 po lewej stronie ataku. Dużą zaletą Norwega jest umiejętność schodzenia do środka i atakowanie bramki rywali. Gole strzelał głównie prawą nogą właśnie po zejściach do środka.
Ktoś taki przydałby się z drugiej strony. Kibicowskie oczy kierują się w stronę Bartłomieja Pawłowskiego. 29-latek jest na wylocie ze Śląska Wrocław. Jesienią zagrał w 12 meczach PKO Ekstraklasy, ale trener Jacek Magiera nie widzi go już w składzie. Pawłowski został przesunięty do drugoligowych rezerw Śląska. Nie zadowala go to oczywiście i dlatego jego menedżerowie szukają mu klubu. Prezes Dróżdż, pytany o Pawłowskiego, milczy. Każe czekać na ogłoszenie wzmocnień. Nie jest już jednak żadną tajemnicą, że Widzew go chce, a i Pawłowski gotowy jest wrócić na al. Piłsudskiego 138 i pomóc drużynie w walce o awans.
Czy to dobry pomysł? Naszym zdaniem – tak.
Pawłowski to idealny kandydat do gry po prawej stronie ataku, gdzie najczęściej występował Karol Danielak (teraz wróci też Przemysław Kita). Trójka Pawłowski – Guzdek (albo Montini) – Hansen mogłaby być postrachem obrońców w Fortuna 1. Lidze. – To chyba najlepsza pozycja dla niego – uważa Radosław Mroczkowski, który Pawłowskiego prowadził w 2013 roku w Widzewie właśnie. – Może grać w ataku i w pomocy, także na prawym wahadle, ale jednak najlepiej czuje się w ofensywie. Jest zaawansowany technicznie, szybki, nie boi się pojedynków jeden na jeden, potrafi zagrać niekonwencjonalnie. To naprawdę kreatywny gracz. W dobrej formie mógłby bardzo pomóc Widzewowi.
Mroczkowski wspomina czasy, gdy Pawłowski trafił na al. Piłsudskiego 138 w 2013 roku. – Był po trzech wypożyczeniach, w trudnym dla siebie momencie. Do nas przyszedł z Warty Poznań i ustabilizował formę, wskoczył na wysoki poziom. Mieliśmy wtedy młodą drużynę i on się do niej bardzo dobrze wpasował. W ogóle to fajny chłopak. To był wtedy najlepszy okres w jego karierze: grał bardzo dobrze, strzelał bramki. Nic dziwnego, że został zauważony i trafił do Malagi – mówi Mroczkowski.
Pawłowski jest uniwersalny i pasowałby do gry także w środku ataku. Oczywiście przed nim w kolejce są młodzieżowiec i najlepszy strzelec drużyny Bartosz Guzdek oraz Mattia Montini, który ma potencjał, by stać się napastnikiem numer jeden w drużynie. – Ale Pawłowski, w razie potrzeby, też by tam pasował – uważa Mroczkowski. – Oczywiście, to piłkarz o innej charakterystyce od graczy na tę pozycję, którzy są już w drużynie, ale wystarczy przypomnieć sobie mecze Bartka w Widzewie właśnie w środku ataku. Radził sobie naprawdę dobrze. Byłby dobrą alternatywą.
Drużynie Janusza Niedźwiedzia trzeci napastnik na pewno by się przydał. Jesienią grali nie tylko Guzdek i Montini, ale też Paweł Tomczyk, a bywało, że i Danielak był przesuwany z boku do środka. A teraz z Widzewa odszedł Tomczyk.
Pawłowski to chłopak stąd. Pochodzi z Ozorkowa. Nigdy nie ukrywał, że kibicuje Widzewowi. Wiele lat po odejściu z niego, to się nie zmieniło, chociaż grał przecież w wielu innych klubach.
– Zna Widzew, jego klimat. Kibice dobrze go wspominają. Pasowałby tutaj. Na pewno nie musiałby się aklimatyzować. W jego przypadku ryzyko, że nie wkomponuje się w to otoczenie, jest zdecydowanie mniejsze, niż w przypadku innych nowych zawodników. Poza tym, jak się mówi – co bardzo lubię – byłoby więcej Widzewa w Widzewie.
Radosław Mroczkowski
Pawłowski w Widzewie nie tylko byłby u siebie, ale też spotkałby starych znajomych. Z trenerem Januszem Niedźwiedziem zna się z Jaroty Jarocin, a z prezesem Dróżdżem z Zagłębia Lubin. – Znamy się i czasem rozmawiamy. Składamy sobie życzenia – przyznał niedawno trener Widzewa.
Pawłowski ma 29 lat i jeszcze co najmniej kilka lat gry na wysokim, przynajmniej ekstraklasowym poziomie, przed sobą. Grał już w Hiszpanii, w Turcji i kilku klubach w Polsce. W ekstraklasie rozegrał 183 mecze i strzelił 23 gole. Może uzbierać się tego więcej. Najwięcej zależy jednak od niego. Na pewno nie tylko Widzew chciałby go u siebie. – Czasem trzeba zrobić krok do tyłu, nawet zejść ligę niżej, by potem znów ruszyć do przodu – uważa Mroczkowski.
A Pawłowski ma coś do udowodnienia. Dobra gra w Widzewie i wprowadzenie go do PKO Ekstraklasy, to byłoby coś. – Uważam, że Bartek potrzebuje kopa, nowego piłkarskiego życia. W Widzewie mógłby je dostać. I mogłaby na tym zyskać drużyna, która potrzebuje wzmocnień, a nie uzupełnień. Potrzebuje piłkarzy, którzy w przypadku awansu poradziliby sobie w ekstraklasie. Pawłowski do takich piłkarzy się zalicza- twierdzi Mroczkowski.
Teraz zdecydować musi sam piłkarz, bo ze zgodą na odejście ze Śląska nie byłoby najpewniej problemu. 29-latek musi jednak postanowić, co dalej z jego karierą: czy zaryzykować i zrobić krok do tyłu (czytaj: zejść ligę niżej) i podjąć wyzwanie, czy szukać spokojniejszej posady w klubie z ekstraklasy, o mniejszych aspiracjach, ale gotowych najpewniej już teraz zapłacić mu więcej. To już jego decyzja. Widzew na niego czeka.