Piłkarze Widzewa Łódź nie pojechali do Poznania w roli faworyta. Tym zdecydowanie przed meczem był Lech, ale podopieczni Daniela Myśliwca zagrali rewelacyjne spotkanie i to oni w niedzielny wieczór cieszyli się przy Bułgarskiej z kompletu punktów.
Widzew bez żadnego strachu wyszedł na murawę przy Bułgarskiej. Daniel Myśliwiec nie chciał, aby jego podopieczni czekali na to co zrobi faworyzowany przeciwnik. Od początku meczu łodzianie bardzo odważnie atakowali lechitów i byli bardziej konkretni z piłką przy nodze.
Pierwsze efekty tego przyszły już w 5. minucie meczu, gdy Fábio Nunes został sfaulowany w polu kranym Lecha. Arbiter wskazał na 11. metr, a do piłki podszedł Jordi Sánchez. Hiszpan uderzył jednak bardzo źle i z łatwością futbolówkę złapał Bartosz Mrozek. Co się odwlecze to nie uciecze. W 17. minucie Sánchez zrehabilitował się i wykorzystał swoją szybkość na prawym skrzydle, skąd dograł piłkę do będącego w szesnastce Klimka. Młodzieżowiec odegrał do Dominika Kuna, a ten podał do Frana Álvareza. Hiszpan pieczołowicie przygotował sobie piłkę do strzału i świetnym uderzeniem zza pola karnego wyprowadził Widzew na prowadzenie.
Lech starał się odpowiedzieć, ale Widzew dobrze bronił. W ostatniej akcji pierwszej części gry z kolei to Widzew mógł podwyższyć na 2:0. Mógł, a nawet powinien. Po rzucie rożnym w znakomitej sytuacji znalazł się Juan Ibiza, ale stoper z Półwyspu Iberyjskiego nie był w stanie z trzech metrów wcisnąć piłki do siatki. Ta trafiła tylko w słupek.
Po zmianie stron Widzew nie zmieniał swojego podejścia. Czerwono-biało-czerwoni odważnie bronili. W 64. minucie podopieczni Daniela Myśliwca byli blisko drugiego gola. Ernest Terpiłowski wślizgiem pozbawił piłki bramkarza Lecha, który zbyt długo zwlekał z oddaniem jej któremuś z kolegów. Piłka toczyła się wzdłuż linii bramkowej i już biegł do niej Antoni Klimek, który także wślizgiem chciał wpakować ją do siatki, ale został uprzedzony przez jednego z obrońców Lecha.
Defensywa Widzewa wyglądała naprawdę dobrze. Między słupkami także bez zarzutu spisywał się Henrich Ravas, ale Lech w końcu dopiął swego. W 88. minucie Karlström pięknym uderzeniem sprzed pola karnego posłał piłkę tuż pod poprzeczkę bramki Widzewa, a słowacki bramkarz został bez szans. Wydawało się, że spotkanie w Poznaniu zakończy się remisem, ale w 93. minucie defensywa Lecha popełniła fatalny błąd i zostawiła w sytuacji sam na sam z bramkarzem Antoniego Klimka. Młodzieżowiec z zimną krwią pokonał Bartosza Mrozka. Lech rzucił się do odrabiania strat, a co za tym idzie, jeszcze bardziej się otworzył. Wykorzystał to Bartłomiej Pawłowski, który przejął piłkę po tym, jak poznaniacy przecięli podanie Klimka. Lider Widzewa poprawił sobie futbolówkę i pewnym uderzeniem ustalił wynik meczu na 3:1.
– Strzelimy gola w ostatniej minucie meczu – śmiał się Myśliwiec na konferencji prasowej przed meczem z Lechem. Jak powiedział, tak zrobili jego podopieczni. Bo gol Pawłowskiego był ostatnim akcentem starcia w Poznaniu.
Lech Poznań 1:3 Widzew Łódź
0:1 – Fran Álvarez 17′
1:1 – Jesper Karlström 88′
1:2 – Antoni Klimek 90+3′
1:3 – Bartłomiej Pawłowski 90+6′
Lech: Mrozek – Blazić, Milić, Andersson (Hotić 64′) – Pereira, Karlström, Murawski, Ba Loua (Gholizadeh 64′) – Marchwiński (Szymczak 72′), Velde, Ishak
Widzew: Ravas – Stępiński (Zieliński 58′), Żyro, Ibiza, Silva (Ciganiks 80′) – Hanousek, Kun, Álvarez (Pawłowski 80′) – Nunes (Terpiłowski 58′), Klimek, Sánchez (Rondić 72′)
CZYTAJ TAKŻE: Widzew stracił kolejnego piłkarza