Widzew przegrał z Pogonią 1:2, choć do przerwy prowadził 1:0. Dramat łodzian rozpoczął się tuż po zmianie stron, gdy już w 46. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego stracili bramkę na 1:1. Do tej sytuacji nie musiało jednak w ogóle dojść.
Zaraz po wznowieniu gry prowadzący spotkanie w Szczecinie Tomasz Musiał podyktował rzut wolny dla Pogoni po starciu Luisa da Silvy z Efthýmisem Kouloúrisem. Zdaniem sędziego ten pierwszy, wyskakując do piłki, faulował walczącego o nią z poziomu murawy Greka. Powtórki nie dają jednoznacznej odpowiedzi czy interpretacja arbitra była słuszna. Wątpliwości wyrażali też niektórzy z obserwatorów spotkania Pogoń – Widzew.
Sytuacja nie jest oczywista. W pierwszej chwili wejście Portugalczyka wyglądało na groźne, mogące zakończyć się trafieniem kolanem w głowę rywala, co widać na poniższych screenach z transmisji.
Ostatecznie jednak do kontaktu nie doszło (kolejny screen poniżej). Inna sprawa, że Kouloúris upadł jednak na murawę, jak porażony piorunem, lub faktycznie przynajmniej kolanem przeciwnika, podczas gdy rzeczywiście dostał w ucho co najwyżej ręką przeciwnika.
Decyzji arbiter nie zmienił, bo i nie miał ku temu podstaw. Gwizdnął na podstawie tego, co widział z pewnej odległości. Według przepisów gry w piłkę nożną w tej sytuacji nie można bowiem było zastosować wideowerifkacji. VAR wykorzystać można, zgodnie z aktualnymi Przepisami Gry, w sytuacjach:
– bramka/nie ma bramki,
– rzut karny/brak rzutu karnego,
– bezpośrednia czerwona kartka (nie dotyczy drugiego napomnienia),
– błędna identyfikacja przez sędziego zawodnika przewiniającej drużyny karanego napomnieniem lub wykluczeniem.
CZYTAJ TEŻ: Młody widzewiak umie pływać, ale… pieskiem [OCENY PIŁKARZY WIDZEWA]
Niewykluczone, że gdyby Musiał mógł zobaczyć tę sytuację ponownie, podjąłby inną decyzję, choć zapewne tę, którą pozostawił w mocy może również obronić, gdyż wejście da Silvy wydawało się groźne. Na pewno było też bardziej dynamiczne niż zachowanie rywala. Odbyło na pewnej wysokości, więc obrona głowy może tu być naturalną argumentacją, zwłaszcza że defensor Widzewa jednak wskoczył na rywala, choć niektórzy sugerują tu zrobienie mu „stołka” przez Portowca.
Nie zmienia to faktu, że z tego rzutu wolnego gol paść nie powinien. Powtórki pokazują jak źle zachowała się cała defensywa Widzewa, a nawet więcej formacji, bo na skraju pola karnego łodzian dostępu do ich bramki broniło aż 9 zawodników. 3-4 z nich znajdowało się w bezpośrednim sąsiedztwie późniejszego strzelca gola.
NIE PRZEGAP: Widzew 2023. Tragedia w defensywie