Imada Rondicia zabrakło w kadrze na mecz z Atalantą Bergamo. Nie jest to przypadek.
W poprzednim sezonie Bośniak był podstawowym napastnikiem Widzewa. W rundzie jesiennej strzelił 9 goli, co pozwoliło mu się wypromować. Dobra gra w czerwono-biało-czerwonych barwach była dla niego trampoliną. Zimą kupił go FC Koeln, które walczyło o powrót do Bundesligi. Widzew dostał 1,5 mln euro, co było rekordową sprzedażą w historii klubu (a były jeszcze bonusy, m.in. mecz towarzyski obu drużyn).
Imad Rondić jednak Niemiec nie podbił. Co prawda wywalczył z zespołem upragniony awans, ale jego wkład w to nie był duży. Były widzewiak strzelił tylko jednego gola (właściwie to był samobój) w dziewięciu meczach, bo w tylu wystąpił (415 minut). Wygląda na to, że więcej może nie być, chociaż jego kontrakt ważny jest aż do 2029 roku.
Rondicia zabrakło w kadrze na przedsezonowy test z Atalantą i nie był to przypadek. Portal come-on-fc.com pisze wprost, że to koniec Bośniaka w drużynie. – Takie jest niestety życie – powiedział trenerów Kozłów Lukas Kwaśniok. – Trzeba podejmować decyzje, które nie zawsze są przyjemne dla jednostki. Życie jest piękne, ale nie zawsze sprawiedliwe.
W kadrze są inni napastnicy – Luca Waldschmidt, Florian Kainz, Linton Maina i Said El Mala – i Rondić po prostu przegrał z nimi rywalizację. Kwaśniok potwierdził też, że Bośniak usłyszał, że jego pozycja jest bardzo słaba.
– Rozmawialiśmy po okresie przygotowawczym i doszliśmy do wniosku, że może być mu trudno o grę – to z kolei słowa dyrektora sportowego Thomasa Kesslera. – Trener miał w składzie wielu zawodników i wybór nie padł na niego. Zawodnik może przemyśleć, jak widzi swoją przyszłość.
I dodał, że nikt Rondicia nie chce wyrzucać za drzwi. – Chodzi po prostu o jego obecny poziom. Obowiązkiem każdego zawodnika jest przekonanie trenera do tego, by znaleźć się w kadrze i składzie.
A to byłemu widzewiakowi się nie udało. Nowego napastnika szuka łódzki klub, to może Bośniak wróci…