Marcin Krzywicki to niespełniony wielki talent polskiej piłki. Kilkanaście lat temu wróżono mu wielką karierę, ale ostatecznie niewiele z niej wyniknęło. Popularny „Krzywy” podczas swojej kariery nigdy nie spróbował swoich szans na granicą, a w Polsce reprezentował barwy Cracovii czy Wisły Płock.
Zimą 2017 roku Krzywicki dołączył do odradzającego się Widzewa, który grał wówczas w III lidze. Dzięki temu miał okazję zagrać w pierwszym meczu na nowym stadionie przy al. Piłsudskiego, w którym Widzew mierzył się z Motorem Lubawa.
— Jadąc na mecz, już na ten nowy stadion, to mimo że grałem wcześniej na innych dużych stadionach, widziałem niesamowite rzeczy. Na Widzew ludzie przyjeżdżają z całej Polski. Sam podjazd pod stadion już był niesamowity. Wcześniej oglądałem takie rzeczy w telewizji w Lidze Mistrzów, jak Real podjeżdża pod stadion, kibice stoją i czekają na podpisy, zdjęcia. To samo było w III-ligowym Widzewie. Gdyby nie ochrona i barierki to do dzisiaj próbowałbym się dostać do szatni — powiedział.
I dodał: – Mnie to naprawdę ruszyło, bo to jest jakieś szaleństwo. Każdemu życzę takiego przeżycia, bo wszyscy mali chłopcy chcieliby grać na takich stadionach. Ja zapominałem o tym, że oto była IV liga. Na Widzewie czułem się jak w Lidze Mistrzów.
Krzywicki wielokrotnie bardzo pozytywnie wypowiadał się na temat Widzewa. Często chwalił samą organizację klubu, ale przede wszystkim kibiców i atmosferę na trybunach.
– Tak się nachwaliłem tego Widzewa, że w Bydgoszczy ciężko po mieście mi się poruszać, bo jestem wychowankiem Zawiszy, a wiadomo, że fani Zawiszy sympatyzują z ŁKS-em. Ale ja mówiłem jak było – skomentował Krzywicki w rozmowie z Kadziewiczem.
Przypomnijmy, że Marcin Krzywicki nie zagrzał miejsca w Łodzi zbyt długo. Chociaż podpisał kontrakt z Widzewem na dwa i pół roku, to już w lipcu 2017 r. za porozumieniem stron rozstał się z łódzkim klubem.
CZYTAJ TAKŻE >>> Hiszpański napastnik o rzekomym zainteresowaniu ze strony Widzewa: „Nie miałem o tym pojęcia”