Widzew pozostał średniakiem ligi, którego ciągnie w dół. Spora w tym zasługa piłkarzy, którzy mieli wzmocnić drużynę, ale okazali się rozczarowaniem.
Rozgrywki w PKO Ekstraklasie powoli dobiegają końca. Dla Widzewa ten sezon to rozczarowanie. Nie będzie 50 punktów, co było celem drużyny. Jest jeszcze szansa na miejsce powyżej dziewiątego, ale w sumie, co to będzie za osiągnięcie? Zespół prowadzi właśnie trzeci już trener i to mówi wszystko, czy był to sezon udany, czy nie.
Niektórzy piłkarze stanęli na wysokości zadania, starali się, pomogli drużynie, byli jej wzmocnieniem. Jedni, jak należy, strzegli dostępu do bramki, inni je zdobywali, albo pomagali kolegom je strzelać. Ale była spora grupa takich zawodników, którzy po prostu zawiedli. Oto nasz subiektywny ranking.
Gdy ściągać piłkarza z zagranicy, to jasne jest, że po to, by wzmocnił zespół. Czy Kosowianin wzmocnił Widzew? Odpowiedź jest chyba prosta i tyle w temacie.
Nie można powiedzieć, że nie dostał szans. 20 meczów to jednak coś. Ale fakty są takie, że 24-latek nie dał rady, po prostu nie strzelał goli. Chyba ekstraklasa to za wysokie progi.
Pięknie nam się przedstawił Francuz niedługo po dołączeniu do Widzewa. Gol przeciwko Górnikowi Zabrze był cudowny. Ale było to już tak dawno temu, że wydaje się, że to wieczność. Od tamtej pory Diliberto nie zrobił na boisku już nic, co dałoby się zapamiętać. W tym sezonie zagrał tylko… raz. Szansę dał mu Patryk Czubak. Sopić też nie chce na niego stawiać. Dziwne to wszystko, bo Francuz rozegrał naprawdę sporo meczów na drugim poziomie w swoim kraju. Może to mental, może brak mu motywacji, może jeszcze coś innego… Nie wiemy. Wiemy, że to rozczarowanie i że trzeba się będzie jakoś pożegnać, bo kontrakt Diliberto też ważny jest do 2026 roku.
To jeden z tych piłkarzy, którzy potrafią grać w piłkę i widać to gołym okiem: chodzi o sposób poruszania się z piłką i bez piłki, o technikę, itp., ale którzy jednak nie potrafią sprzedać tego w meczu. W przypadku Tupty tak właśnie jest. Zaczął od asysty w debiucie i liczyliśmy na ciąg dalszy, Tego jednak nie ma. Nie ma już asyst, nie ma goli. Wiemy, że środek ataku to nie jest nominalna pozycja Słowaka, ale i tak nas to nie przekonuje. To zawód. Sami jesteśmy ciekawi, czy Widzew wykupi piłkarza, który jest wypożyczony do końca sezonu.
Miał fajne wejście do drużyny. Może nie zachwycał, ale nie zawodził. Strzelał gole, pomagał drużynie. Z czasem zaczął jednak popadać w marazm. Znikał z radaru, prześlizgiwał się przez kolejne mecze. Jesienią Łukowski strzelił trzy gole, wiosną już żadnego. A przecież w sumie zagrał w 26 meczach. Jedna asysta to też wynik wstydliwy i wręcz dyskwalifikując. “Łuko” ma kontrakt, ciekawe, co z tego wyniknie. Jeśli chce grać u Sopicia, to musi przejść całkowitą metamorfozę, musi przeobrazić się w skrzydłewego, który zasuwa na boisku, strzela i asystuje. Ale czy da radę?
O Niemcu napisaliśmy już chyba wszystko. Miał być wielkim wzmocnieniem, a wręcz liderem Widzewa. Kerk miał chyba inne plany, nie wziął na siebie odpowiedzialności. Teraz nie gra, bo w klubie nie chcą, by zbierał minuty, co skutkowałoby przedłużeniem jego kontraktu o kolejny rok. Ta sytuacja mówi wszystko.
Niektórzy pisali, że Nigeryjczyk nie tylko będzie wzmocnieniem drużyny, ale i całej ligi. Na jakiej podstawie, nie wiadomo. Być może śledzili występy Gonga w lidze słowackiej, a może uwierzyli prezesowi Michałowi Rydzowi, który w samych superlatywach opisywał proces pozyskania piłkarza poprzedzony gruntowną analizą jego umiejętności. No nie wyszło… Gong zagrał w tym sezonie w 18 meczach i chyba większość chciałby zapomnieć. My chcemy. Bez gola, bez asysty. Sopić nie stawia na Nigeryjczyka, więc sprawa jest jasna. Problemem jest kontrakt piłkarza ważny do końca czerwca przyszłego roku. Trzeba się będzie jakoś rozstać, a to kolejne koszty dla Widzewa, bo przecież najpierw za Gonga zapłacił. Mówi się i pisze o 350 tys. euro.
Trudno właściwie stwierdzić, czy postawa Bośniaka to rozczarowanie, bo przecież w poprzednich klubach nie poszło mu dobrze. I mowa o trzech krajach: Francji, Holandii i Rosji. Kilka lat temu strzelił 9 goli dla Stali Mielec i wiele osób uwierzyło, że to dobry napastnik. Chyba jednak nie… Bo dobry napastnik, w ogóle dobry piłkarz, strzela gole i współpracuje z kolegami z drużyny. O Hamuliciu tego napisać nie można.
Z drugiej strony to jednak rozczarowanie, bo oczekiwania w Widzewie były bardzo duże. Hamulić miał zastąpić Jordiego Sancheza, a przegrał rywalizację z Imadem Rondiciem. Gdy dostawał szanse gry, zawodził, chociaż nie można stwierdzić, że mu się nie chciało. Po prostu nie bronił się piłkarsko, a zaczęły do tego dochodzić sprawy pozaboiskowe. Hamulić jest najwyraźniej niezdolny do życia w grupie, współpracy i poświęcenia dla drużyny. Kolejni trenerzy, a przecież było ich aż trzech w tym sezonie, nie chcieli współpracować z piłkarzem. W końcu Żeljko Sopić odsunął go od zespołu i tak skończyła się przygoda Hamulicia z Widzewem. Nie będziemy tęsknić.