Tego pierwszego Widzew oczywiście chce zatrzymać, drugiego wręcz przeciwnie. Rozmowy na temat przyszłości Juljana Shehu i Rafała Gikiewicza trwają.
Shehu i Gikiewicz mają ze sobą coś wspólnego – obaj mają kontrakty z Widzewem do czerwca 2026 roku. Różnica jest taka, że z Albańczykiem klub chce przedłużyć umowę, a z Polakiem najlepiej rozstałby się już teraz.
Shehu to gwiazda drużyny. Tak było wiosną i tak jest teraz. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to najważniejszy piłkarz Widzewa. Reprezentant Albanii o tym wie, dlatego chce, by jego nowy kontrakt był o wiele wyższy, niż ten obecny. Tego lata klub sprowadził wielu piłkarzy i na pewno kilku z nich płaci ogromne pieniądze. Na pewno większe niż Shehu, który przedłużał swoją umowę, gdy wracał po ciężkiej kontuzji. Nie wiadomo było, na jakim poziomie będzie grał. Wtedy był w zupełnie innej pozycji negocjacyjnej, niż jest obecnie.
CZYTAJ TEŻ: Zagraniczna jedenasta Widzewa nigdy nie była bliżej
W Widzewie to wiedzą i chcą mu dać solidną podwyżkę. Mindaugas Nikolicius, dyrektor sportowy w klubie, zapowiadał że chce tę sprawę załatwić w sierpniu, ale się nie udało. Trudno się dziwić, bo miał inne sprawy na głowie. Okienko było naprawdę szalone. Teraz Niko może wrócić do tematu.
– Okienka transferowe są już pozamykane, można kontynuować rozmowy. Będę chciał, aby w najbliższym czasie jego agent pojawił się w Łodzi w tej kwestii. Chcemy przyszłość Shehu związać z Widzewem i mam nadzieję, że to się uda. Tu też mogę wrócić do Zeqiriego. Jego przyjście to też sygnał dla innych piłkarzy, choćby dla Shehu. Dowód na to, że Widzew jest poważnym projektem i warto tu być – powiedział Niko w rozmowie z portalem Goal.pl.
Inaczej jest z Gikiewiczem. – Sprowadziliśmy w tym okienku dwóch bramkarzy i oni będą ze sobą rywalizować. To oznacza, że klub w tym względzie wybrał określoną drogę. Rałał ma kontrakt, wciąż jest piłkarzem Widzewa. Ale jeśli znajdzie się klub, który będzie go chciał, a Rafał uzna, że chce tam iść, to Widzew nie będzie mu robił problemów – powiedział dyrektor sportowy.
Z doświadczonym bramkarzem może być kłopot, bo jeśli zostanie, to będzie musiał pogodzić się z tym, że będzie bramkarzem nr 4. A to mało prawdopodobne, znając jego charakter. Na kontrakcie cały czas jest też inny bramkarz – Mikołaj Biegański, który tylko pobiera pensję, z zespołem nie trenuje. Tę opcję, w przypadku Gikiego, też trzeba brać pod uwagę.