Bartosz Guzdek i Mattia Montini mieli walczyć ze sobą o miejsce w ataku Widzewa. Tymczasem obaj wylądowali na ławce rezerwowych. Bo nie dają drużynie tego, czego oczekuje trener.
Wydawało się, że wraz z odejściem Pawła Tomczyka skończy się narzekanie na skuteczność środkowego napastnika. Niestety Tomczyka już nie ma, ale problem nie zniknął. Pozostali w Widzewie nominalni napastnicy, też nie strzelają goli.
Wciąż najskuteczniejszym piłkarzem drużyny w tym sezonie pozostaje Bartosz Guzdek. Na koncie ma 6 bramek. 19-latek miał świetną pierwszą część rozgrywek. Zaczynał jako rezerwowy, ale wszedł z ławki, strzelił gola i wywalczył miejsce w składzie. Potem wychodził od początku i dalej trafiał. Zasłużył na powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski. Wybraliśmy go też najlepszym młodym piłkarzem 2021 roku w Łodzi w plebiscycie „Piłkarz Roku Łódzkiego Sportu”.
W sierpniu przybył Guzdkowi konkurent do gry w ataku, bo klub zakontraktował Mattię Montiniego. Raz grał jeden, raz drugi, a w meczu z GKS-em Jastrzębie w jedenastce wyszli obaj i obaj zdobyli po bramce. Wydawało się, że wiosną Widzew z obu będzie miał dużo pożytku. I może tak będzie, bo do końca sezonu jest jeszcze sporo czasu i meczów do rozegrania. Na razie jednak trudno o optymizm.
CZYTAJ TEŻ: Ekspresowe wdrażanie Patryka Lipskiego do Widzewa
Włoch jesienią zdobył dwa gole w Fortuna 1. Lidze i jednego w Fortuna Pucharze Polski. Swoją ostatnią bramkę strzelił 2 listopada w pucharowym meczu z GKS-em Jastrzębie. Guzdek po raz ostatni trafił do siatki 28 listopada w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec. Minęło już bardzo dużo czasu, ale oczywiście długa była przerwa w rozgrywkach, więc meczów bez strzelonej bramki młodemu Polakowi i Włochowi nie uzbierało się dużo. Problem w tym, że żaden z nich nie pokonał bramkarza rywali także w sparingach. To mogło niepokoić.
Ligę w pierwszym składzie zaczął Montini. Głównie pewnie dlatego, że Guzdek w spotkaniu z Arką Gdynia musiał pauzować za kartki. Trenerzy nie byli zadowoleni z formy, w jakiej po zimowym urlopie do Łodzi wrócił Montini, ale trener Niedźwiedź mówił niedawno, że 30-latek przed inauguracją trenował i pracował jak należy, a jego forma rosła. Z Arką Montini grał do 60 minuty. Zasłużenie zszedł z boiska tak wcześnie. W ostatni piątek w pojedynku ze Stomilem Olsztyn siedział już na ławce i w ogóle z niej nie wstał. Co ciekawe, aż do 78. minuty obok niego był też Guzdek. Niedźwiedź zdecydował, że w ataku zagra Bartłomiej Pawłowski, czyli nominalny skrzydłowy. Montini i Guzdek przegrali z nim rywalizację. I raczej się to nie zmieni, bo Pawłowski strzelił dwa gole.
Środek ataku nie jest dla niego miejscem nowym. Grał tam w Widzewie już przed laty, grał tak również w innych klubach. – W ostatnim sparingu przed ligą z Ingulcem, przez część drugiej połowy Bartek był ustawiony w ataku. Tak samo było od 60. minuty w meczu z Arką Gdynia. Mamy dla niego dwie, trzy, różne pozycje, na których może grać. To zależy od różnych czynników. Ale teraz zdecydowaliśmy, że będzie wysuniętym napastnikiem – tłumaczy trener Niedźwiedź. Jak wiemy, to była dobra decyzja.
Pawłowski strzelił dwa gole, ale warto też zwrócić uwagę, jak dużo pracy wykonywał w ataku. Choćby przed drugim golem, kiedy dobił strzał Kristoffera Hansena. – Wcześniej zrobił wielką robotę. Utrzymał się przy piłce, skupił uwagę obrońców, w końcu wyłożył piłkę Kristofferowi, a potem odnalazł się w polu karnym i dobił jego strzał – wymienia szkoleniowiec Widzewa.
29-latek zrobił więc dokładnie dwie rzeczy, na których Niedźwiedziowi zależy. Strzelał gole i pracował dla drużyny. – Napastnicy w naszej drużynie mają określone zadania, oczywiście poza strzelaniem goli – tłumaczy Niedźwiedź.
– To m.in. zakładanie pressingu, utrzymanie piłki, atakowanie przestrzeni, gdy dostajemy piłkę. W polu karnym muszą dawać opcję prostopadłych podań. Rozmawiam z naszymi napastnikami i mówię im, jakie są wytyczne. Mają być niebezpieczni w polu karnym. Rywalizację do gry w ataku wygrywać będzie ten, kto będzie groźny w polu karnym, będzie stwarzał okazje i strzelał bramki. Innej filozofii nie będzie – mówi trener Widzewa.
Reklama
Po dwóch meczach wiosennej części rozgrywek Montini ma na liczniku 60 minut na boisku, a Guzdek ledwie 12. – Z Bartkiem nic się nie dzieje. Akurat teraz postawiliśmy na Bartka Pawłowskiego. Był okres przygotowawczy i każdy dostał możliwość pokazania się. Było wiele minut do rozegrania. Ale doszli Pawłowski, Terpiłowski, jest też Kita. Rywalizacja jest większa. Mamy wiele opcji – wyjaśnia Niedźwiedź, który – jak zapewnia – przed nikim nie zamyka drogi do pierwszego składu. – Teraz w ataku wyszedł Bartek Pawłowski i strzelił dwie bramki. Ale on może grać też na innych pozycjach – przypomina.
Widzew faworytem meczu z Górnikiem Polkowice? Wejdź i zagraj z NobleBet!
Gdy Widzew zaliczał swoje ostatnie awanse do ekstraklasy, to miał w składzie bramkostrzelnych napastników. Najpierw Bartłomieja Grzelaka, a potem Marcina Robaka. Teraz zdobywanie bramek rozkłada się na cały zespół, bo do siatki w tym sezonie trafiało aż 20 piłkarzy drużyny z Serca Łodzi. Z jednej strony, to dobrze. Z drugiej jednak, napastnik, który zdobędzie w rozgrywkach kilkanaście goli, zawsze jest wartością dodaną do zespołu. Dobrze, by więc było, gdyby nominalni napastnicy w końcu się odblokowali i robili to, co do nich należy. Najpierw muszą jednak zasłużyć na grę.