Wojciech Stawowy był dobrym trenerem. Skoro zarząd ŁKS w środku sezonu postanowił go zmienić, to znaczy, że nowy musi być jeszcze lepszy. Czego powinniśmy oczekiwać od Ireneusza Mamrota?
Przede wszystkim tego, żeby za dużo nie zmieniał. Drużyna prowadzona przez Stawowego grała bardzo przyjemną piłkę. Błędy, które popełniała w obronie, były kuriozalne, natomiast to jak prezentowała się w ataku powinno stanowić wzór dla większości klubów z ekstraklasy. Jakich zmian chcemy?
ŁKS nie traci bramek po akcjach przeciwników. On strzela je sobie sam, podając swoim rywalom pod nogi, bądź tracąc piłkę w śmieszny wręcz sposób. Jeżeli wychodzenie spod pressingu krótkimi podaniami nie działało za Moskala i za Stawowego – za Mamrota też nie zadziała. Czas coś zmienić, bo ani Sobociński, ani Dąbrowski, ani Moros Gracia nie są w stanie grać w ten sposób.
Trener Stawowy miał swoją żelazną jedenastkę. Nie lubił robić zmian. Nawet kiedy Dąbrowski grał beznadziejnie, były już szkoleniowiec ŁKS dalej uparcie stawiał na niego licząc, że się przełamie. Żeby zobaczyć, że Rygaard nie ma siły grać pełnych 90. minut potrzebował, aż trzech meczów. Nowy szkoleniowiec powinien odważnie rotować składem jeżeli ten nie będzie spełniał jego oczekiwań.
ŁKS jest obecnie najgorszą drużyną jeżeli chodzi o ranking Pro Junior System. Młodzieżowcy grają, bo muszą. Jest to dosyć dziwne, gdyż Sajdak (najwięcej asyst w Fortuna 1 Lidze), Gryszkiewicz (zawodnik, który przez pół roku osiągnął lepsze wyniki niż gloryfikowany Ratajczyk), czy Janczukowicz ( dwa gole w czterech meczach, świetny występ w derbach Łodzi) nie odbiegają od reszty piłkarzy ŁKS, a wręcz są od niektórych lepsi. Również w bramce przydałoby postawić się na młodego Arndta, bo Malarz jest z meczu na mecz co raz gorszy. W odwodzie czekają jeszcze: Oskar Koprowski, Kelechuwku Ebenezer Ibre-Torti, czy Jowin Radziński.
No i przede wszystkim awansu, takiego bez problemowego, bez stresów. Najlepiej takiego, jak dwa lata temu!
Fot: ŁKS Łódź