Piłkarze Widzewa czasem grają lepiej, a czasem gorzej. Niezmiennie, topowy poziom utrzymują jedynie kibice czerwono-biało-czerwonych.
Kibice Widzewa niezmiennie od lat należą do ścisłej krajowej czołówki. To jeden z pierwszym klubów, gdzie pojawił się zorganizowany doping, a później również ruch ultras. Choć XXI. wiek nie rozpieszcza fanów RTS-u, to ci nadal trwają przy swoim klubie. Nie ma wątpliwości, że duża w tym zasługa pokolenia pamiętającego dwa mistrzostwa Polski i grę w Lidze Mistrzów. Tamte sukcesy zbudowały rzeszę fanatyków. Sylwester Cacek powiedział kiedyś, że kibice Widzewa to kibice sukcesu. Ciężko o większą bzdurę, gdy spojrzy się jakiej rangi “sukcesy” odnosili czerwono-biało-czerwoni w ostatnich latach. Awanse w niższych ligach cieszyły, ale nie da się ich porównywać do tego, co doświadczali sympatycy klubu w latach 90. A mimo to, Serce Łodzi praktycznie zawsze jest wypełnione. To ewenement na skalę ogólnokrajową. Nie inaczej było w tym sezonie.
ZOBACZ TAKŻE>>>Gorąco w Widzewie. Co dalej z Danielem Myśliwcem?
Do wypełnionego stadionu przy al. Piłsudskiego 138 jesteśmy już przyzwyczajeni od lat. Kibice Widzewa nie ograniczają się jednak do domowych meczów i za swoimi ulubieńcami jeżdżą po całej Polsce. Prawdziwy pokaz siły dali w ubiegłym sezonie, gdy na mecz przyjaźni z Ruchem Chorzów udali się w 20 tysięcy osób. To absolutny rekord Polski i wynik, który za granicą zdarza się właściwie jedynie w Niemczech. Niestety w tym sezonie Czerwona Armia nie miała zbyt wielu okazji, by pokazać się poza swoim domem. Łodzianie w lidze pojawili się w Mielcu, Krakowie i Szczecinie. Po wizycie przy Kałuży otrzymali zakaz wyjazdowy na pięć meczów. Powód? Wybryki na dachu stadionu. Trzeba przyznać, że wydarzenie dość nietypowe, nawet jak na nasze krajowe standardy.
Mimo kary od władz ligi widzewiacy pojawili się w Szczecinie, korzystając z gościnności “Portowców”. Na pierwszy “legalny” wyjazd musieli jednak poczekać do listopada na klasyk z Legią. I choć do stolicy czerwono-biało-czerwoni pojechali w komplecie, to klatka stadionu “Wojskowych” była tego dnia pusta. Fanatycy RTS-u nie mogli wnieść przygotowanej specjalnie oprawy, a sam proces wpuszczania osób na sektor był bardzo powolny. Fanów Widzewa zabrakło również w Krakowie, tyle że na meczu z Puszczą. Tam z kolei kibice nawet nie pojechali, bo…zasady sprzedaży biletów na ten mecz im na to nie pozwoliły.
Na pocieszenie widzewiacy zaliczyli trzy wyjazdy w Pucharze Polski. Udali się do Torunia, Zielonej Góry i Kielc. Pozostaje liczyć, że wiosna będzie lepsza zarówno dla piłkarzy, jak i sympatyków RTS-u. Nie jest tajemnicą, że ich wsparcie jest niesamowicie ważne dla drużyny, szczególnie na wyjazdach.