Po trzech meczach rundy wiosennej Widzew ma dokładnie tyle samo punktów, co po trzech spotkaniach otwierających sezon i to jest naprawdę dobry znak dla kibiców z Łodzi. Tym bardziej, że teraz jeszcze bardziej niż jesienią wyczuwalne jest poczucie niedosytu w klubie, który przecież dokładnie rok temu przygotowywał się do pierwszego w roku 2022 meczu z Arką Gdynia.
Warto wiele razy przypominać, gdzie był Widzew równe 12 miesięcy temu, by nabrać pokory do wyników, które osiąga. Wiosnę łodzianie zaczęli przecież od wstydliwego 2:5 z Arką Gdynia na własnym stadionie, choć oczekiwania były przecież bardzo wysokie. Teraz mają za sobą trzy remisy, choć oczywistym jest, że w meczach z Lechią, a zwłaszcza z Jagiellonią znacznie bliżej im było do wygranych niż do porażki. I to jest bardzo dobry znak, pokazujący, że drużyna jest dobrze przygotowana do rundy rewanżowej, a jedyne czego jej brakuje, to po prostu skuteczność. Tę jednak łatwiej odzyskać niż sprawić, by słabo grający zespół zaczął nagle dominować w każdym spotkaniu. Jak są sytuacje – gole na pewno przyjdą (choć czasem później niż wcześniej, o czym boleśnie przekonuje się choćby Pogoń Szczecin. Skoro w Widzewie czuć ogromny niedosyt, to co powiedzieć mają w Szczecinie, gdzie aspiracje były spore, a tu już w połowie lutego trzeba przyznać, że bardzo szybko uciekła szansa na włączenie się w grę o mistrzostwo Polski). Gdy okazji bramkowych brak, a czasem zgadza się wynik, prędzej przyjdzie porażka niż seria efektownych wygranych. Dlatego właśnie styl jest tak ważny i potwierdza, że Widzew zmierza we właściwym kierunku. Co nie zmienia oczywiście faktu, że zaledwie jeden punkt zdobyty w dwóch meczach z mającą potężne kłopoty Lechią Gdańsk to dużo za mało, jeśli w Łodzi poważnie myśli się o europejskich pucharach. Te straty będzie trzeba odrobić w trudniejszych – przynajmniej na papierze, po spojrzeniu w tabelę – meczach.
Podczas zimowej przerwy w Ekstraklasie miałem przyjemność spotkać się i długo porozmawiać z Igą Świątek oraz trzema najważniejszymi osobami z jej sztabu. Plon wielodniowej pracy można oglądać na antenach Canal+Sport oraz w naszej aplikacji i uważam, że zerknąć powinien na to każdy, kto chce lepiej zrozumieć sport na wysokim poziomie. I to nie tylko tenis ziemny, choć przecież właśnie tu młodziutka Polka dotarła na szczyt, dokonując rzeczy wielkich.
– Pracujemy na słowach-kluczach. W 2021 roku to było „consistency”, trudno mi o polski odpowiednik. To stabilizacja połączona z regularnością, utrzymywaniem poziomu – wspominała Daria Abramowicz, czyli psycholog, z którą od paru lat współpracuje numer jeden na światowej liście rankingowej. I rzeczywiście, dobijając się do czołówki Iga Świątek była regularna, przewidywalna w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie schodziła poniżej pewnego wyznaczonego sobie poziomu, choć oczywiście miała świadomość, że można osiągnąć więcej. Daleki jestem od bliskich porównań zawodniczki z Raszyna z łódzkim klubem, ale jesienny Widzew kojarzył mi się właśnie z taką stabilnością i regularnością.
– Na ten rok, na 2022, hasłem było „prevail” – uchylała nam kolejne drzwi do świata Igi Świątek Daria Abramowicz. – Przeważać, zrobić jeden kroczek więcej, jedną jakościową akcję więcej wytrzymać. Nawet wtedy, a zwłaszcza wtedy, gdy jest bardzo trudno – łatwo się mówi o tym wszystkim, o czym opowiedziała nam psycholog Igi Świątek, ale dużo trudniej to wykonać. Trzeba być niesamowicie świadomym własnej wartości, mieć charakter, walczyć o swoje i nie przejmować się mniejszymi lub czasem większymi niepowodzeniami. Iga tego dokonała. Wraz ze swoim sztabem podkreśla, że najbardziej pokazała swoją wolę walki i chęć zwyciężania podczas US Open, czyli turnieju wygranego po serii gorszych wyników – przegranym Wimbledonie, niezbyt udanym turnieju w Warszawie, słabszym od oczekiwanego początku grania w Ameryce Północnej.
I znów – podkreślam, by nie narażać się nie śmieszność: to bardzo luźne porównanie, wybitnej sportsmenki do polskiego klubu piłkarskiego z rosnącymi aspiracjami – takiej woli walki o swoje i świadomości, że jest się na właściwej drodze mogą oczekiwać od drużyny Janusza Niedźwiedzia jej kibice. Że nadal będzie robić krok więcej, stopniowo wyrywać rywalom wszystko to, co wyrwać się da. W Gdańsku się nie udało, choć szans nie brakowało. Ale takich okazji, by pokazać charakter, by zrobić krok więcej, jak mówiła w „Czterech Porach Igi” Daria Abramowicz, jeszcze nie zabraknie. I to jest moim zdaniem prawdziwy cel Widzewa na wiosnę – podtrzymać wyrobioną markę, nie schodzić poniżej pewnego poziomu, wyszarpywać przeciwnikom takie mecze, jak choćby Warcie Poznań jesienią. Wtedy i gra, i wyniki będą się zgadzały, a w Łodzi zapanuje prawdziwa, pełna słońca widzewska wiosna.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport
Iga ŚwiątekJanusz NiedźwiedźPKO EkstraklasaWidzew ŁódźŻelisław Żyżyński