Nie jest łatwo, ale ŁKS nadal ma szanse na utrzymanie w krajowej elicie.
ŁKS dwoma zwycięstwami z rzędu w meczach z Puszczą Niepołomice i Wartą Poznań rozbudził apetyty swoich kibiców w kwestii utrzymania w ekstraklasie. Przeanalizowaliśmy, jakie są szanse na to zdarzenie i co działa na korzyść łodzian, a co nie.
Matematyka jest brutalna i nieubłagana wobec łodzian
Osiemnastozespołowy format rozgrywek ekstraklasy obowiązuje od sezonu 2021/22. W obu tych sezonach piętnaste miejsce, czyli ostatnie, które dawało utrzymanie, zajmował Śląsk Wrocław. Wrocławianie zdobywali w nich kolejno: 35 i 38 punktów. ŁKS więc, żeby zdobyć chociaż te 35 punktów, musiałby do końca sezonu punktować ze średnią 1,9 punktu/mecz. To dużo. Dla porównania aktualny lider ekstraklasy, Jagiellonia Białystok, punktuje ze średnią 1,88 punktu/mecz. ŁKS więc, żeby zdobyć tyle “oczek”, co Śląsk dwa lata temu, musiałby do końca bieżącego sezonu punktować lepiej niż aktualny lider ekstraklasy.
Ogólnie w ostatnich dziesięciu latach w ekstraklasie tylko dwukrotnie zdarzyła się sytuacja, że do utrzymania wystarczyło punktować poniżej poziomu jednego punktu/mecz. Miało to miejsce w sezonach 2013/14 (wyjątkowo słaba postawa dwóch spadkowiczów – Zagłębia Lubin i Widzewa), a także 20/21 (tylko jedna drużyna spadała wówczas z ligi).
W tym roku do utrzymania najprawdopodobniej sytuacja będzie podobnie. Do utrzymania wystarczą 34 bądź 35 punktów. Wynika to ze statystyki przewidywanych “oczek” dla piętnastego miejsca, którą opracował Piotr Klimek.
Screen z wyliczeń Piotra Kilimka (źródło: X)
Poza matematyką na korzyść ŁKS-u nie działa również na terminarz. Cztery kluby, z którymi najprawdopodobniej łodzianie będą walczyć o utrzymanie to Ruch Chorzów, Puszcza Niepołomice, Korona Kielce i Cracovia. ŁKS już z wszystkimi tymi zespołami się mierzył dwukrotnie, poza Cracovią. Drugie spotkanie przeciwko “Pasom” ełkaesiacy rozegrają szóstego kwietnia w Krakowie.
W najlepszej sytuacji jest Puszcza, która ma przed sobą jeszcze trzy mecze z bezpośrednimi rywalami. Cracovia, Korona i Ruch mają po dwa. Dlaczego tylko jeden mecz do końca sezonu z bezpośrednim rywalem do końca sezonu dla ŁKS-u to tak duża bolączka? To z nimi bowiem, przynajmniej teoretycznie, najłatwiej “Rycerzom Wiosny” zdobywałoby się punkty. Warto też dodać, że mecze bezpośrednie decydują o ostatecznej pozycji w tabeli na koniec sezonu przy równej liczbie punktów. Ełkaesiacy lepszy bilans mają tylko z Puszczą. Z Koroną taki sam (przy równej liczbie “oczek” między tymi drużynami będzie decydować bilans bramkowy), a z Ruchem gorszy. W rywalizacji z Cracovią łodzianie na razie również są w niekorzystnym położeniu, bo w pierwszym meczu między tymi zepołami w bieżącym sezonie przegrali 0:2 na stadionie Króla.
Trzeba również dodać, że aż w siedmiu z dziesięciu meczów do końca sezonu ŁKS zmierzy się z zespołami z górnej połowy tabeli. W tym aż z czteroma zespołami, które nadal liczą się w walce o mistrzostwo Polski. Ruch do końca sezonu będzie się mierzył do końca sezonu z pięcioma zespołami z górnej połowy tabeli. Korona będzie się mierzyła z czteroma takimi rywalami. Puszcza również z czteroma. Cracovia z sześcioma. ŁKS więc, przynajmniej teoretycznie, ma najgorszy terminarz spośród pięciu drużyn, które będą walczyć o utrzymanie.
Aktualna forma
Na korzyść ŁKS-u działa forma w ostatnich meczach. Łodzianie zdobyli sześć punktów, najwięcej spośród zespołów walczących o utrzymanie ex aequo z Cracovią. Krakowanie też zdobyli sześć “oczek”, ale warto dodać, że czterech ostatnich spotkań nie wygrali. Jedyny zwycięski jej mecz w tym roku z Radomiakiem Radom też mógłby się potoczyć inaczej, gdyby nie czerwona kartka obejrzana przez piłkarza z Radomia już w pierwszej minucie spotkania. Ruch zdobył pięć punktów. Wygrał 3:0 z Piastem Gliwice i zremisował z Wartą oraz Jagiellonią. Korona zdobyła pięć. Pokonała ŁKS, zremisowała z Legią Warszawa oraz Cracovią. Puszcza zdobyła najmniej, bo trzy. Warto też dodać, że niepołomiczanie jako jedyni z tego grona w roku 2024 jeszcze nie wygrali.
Efekt nowej miotły
Jak już wcześniej ustaliliśmy – ŁKS, żeby się utrzymać potrzebuje serii kilku zwycięstw z rzędu. A takie sytuacje zazwyczaj zdarzają się na początku pracy trenera w danym klubie. Przykładami takich sytuacji z ostatniego sezonu w ekstraklasie są:
– Jan Urban (przejmował Górnika Zabrze na piętnastym miejscu w tabeli. Ostatecznie Górnik zajął szóste miejsce w tabeli, zdobywając dwadzieścia punktów w dziewięciu ostatnich meczach sezonu)
– Aleksandar Vuković (przejmował Piasta Gliwice na szesnastym miejscu w tabeli. Ostatecznie po świetnej wiośnie zajął piąte miejsce, zdobywając 33 punkty w trzynastu ostatnich meczach sezonu)
– Kamil Kuzera (przejmował Koronę na siedemnastym miejscu w tabeli z czteroma punktami straty do bezpiecznej strefy. Za jego kadencji Korona punktowała jak ósma siła ligi i utrzymała się z czteroma “oczkami” przewagi nad strefą spadkową)
A najbardziej jaskrawym przypadkiem działania efektu nowej miotły jest Radosław Sobolewski i Wisła Płock z początku sezonu 2019/20. Sobolewski obejmował Wisłę na trzecim miejscu od końca w tabeli ekstraklasy po czterech kolejkach. W dziesięciu pierwszych ligowych meczach za kadencji Sobolewskiego Wisła wygrała osiem razy i pod koniec października 2019 objęła fotel lidera ekstraklasy. W kolejnych 48 ligowych spotkaniach płocczanie w ekstraklasie wygrali jednak tylko dwanaście meczów i w lutym 2021 roku Sobolewski został zwolniony.
Te przykłady pokazują, że największa szansa na zanotowanie takiej serii zwycięstw, jakiej potrzebuje teraz ŁKS, jest w pierwszych miesiącach pracy trenera w danym klubie. A w takiej sytuacji są aktualnie łodzianie. Zespół po porażkach z Koroną Kielce i z Widzewem w 70. derbach Łodzi przejął Marcin Matysiak. ŁKS w każdym ze spotkań za jego kadencji gra tak naprawdę co najmniej przyzwoicie. Co prawda w meczach z Pogonią Szczecin i Stalą Mielec przegrał, ale grał jak równy z równym. W dwóch kolejnych meczach przyszły już zwycięstwa z Puszczą i Wartą. To już można uznać za swego rodzaju efekt nowej miotły. Pytanie, jak długo on potrwa. Z perspektywy ŁKS-u – oby jak najdłużej.
Łódzki Klub Sportowy w sytuacji, wydawało się, beznadziejnej był po 22. kolejce. Wtedy łodzianie z dziesięcioma punktami tracili dwanaście “oczek” do miejsca dającego utrzymanie w ekstraklasie. Teraz tracą ich już pięć mniej. Sytuacja więc jest nadal – z perspektywy ełkaesiaków – bardzo trudna. Niemniej poprzednie lata i aktualna forma ŁKS-u, który po raz pierwszy od ponad dwunastu lat wygrał dwa mecze z rzędu w ekstraklasie, dają nadzieje na to, żeby taki piłkarski cud, którego potrzebują teraz łodzianie, się zdarzył. Konieczność punktowania jak lider ekstraklasy i terminarz do końca sezonu sprawiają, że utrzymanie ŁKS wydaje się jeszcze bardziej nierealne. Ale dzięki temu, gdyby podopiecznym Marcina Matysiaka udało się faktycznie to zrobić, to sukces ten – z ich perspektywy – smakowałby jeszcze lepiej i jeszcze bardziej wyjątkowo.
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.